Polskie drogi

Jechał 140 km/h, zabił trójkę nastolatków. 19-latek skazany na 5 lat więzienia

Zapadł wyrok ws. tragicznego wypadku w Murowanej Goślinie, w którym zginęło troje nastolatków. Jego sprawca, 19-letni Piotr N. został skazany na 5 lat więzienia. Nastolatek dostał również 10-letni zakaz prowadzenia pojazdów.

- Naruszenie polegało na kierowaniu pojazdem z nadmierną prędkością - poinformował Aleksander Brzozowski, rzecznik Sądu Okręgowego w Poznaniu.
Sąd nakazał nastolatkowi wypłacenie zadośćuczynienia rodzinom poszkodowanych. Bliscy ofiar dostaną po 15 tys. złotych, natomiast bliscy osób rannych w wypadku - po 5 tys.

Do zdarzenia doszło w nocy z 30 na 31 sierpnia. Według ustaleń prokuratury, kierujący autem Piotr N. jechał z szybkością ok. 140 km/h po terenie zabudowanym. W pewnym momencie stracił panowanie nad pojazdem i uderzył w dwoje przechodniów, a następnie w słup. Piesi, para nastolatków, zginęli na miejscu. Jeden z pasażerów auta, które prowadził Piotr N., zmarł w szpitalu.

Prokuratura zarzucaa kierowcy umyślne złamanie zasad ruchu drogowego i spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym. Przed sądem oskarżony przyznał się do winy, powiedział, że jechał szybko, ponieważ "chciał zaimponować kolegom" i do takiej jazdy był namawiany.

"Bardzo żałuję tego, co się stało i chcę ponieść konsekwencje swojego czynu (...) Przepraszam wszystkich pokrzywdzonych" - mówił podczas procesu.

Obrońca mężczyzny proponowali dla 19-latka karę więzienia w zawieszeniu, dozór kuratora oraz zakaz prowadzenia pojazdów. Nie zgodził się na to prokurator, a także poszkodowani i rodziny ofiar. Obrońca podkreślał, że Piotr N. przed tragicznym wypadkiem miał nieposzlakowaną opinię; udzielał się społecznie i angażował w pomoc innym, a zdarzenie było "incydentalne i było wynikiem brawury".

Reprezentujący matkę jednej z ofiar wypadku adwokat Mariusz Paplaczyk mówił, że oskarżany nie był namawiany do szybkiej jazdy.

"Wręcz przeciwnie, świadkowie twierdzili, że prosili go, aby zwolnił. To wszystko w zupełnie innym świetle pokazuje to zdarzenie. Bo to brawura, prędkość prawie 140 km/h, głośna muzyka, noc i prośby innych osób, aby zwolnił (...) - to pokazuje tak naprawdę cały dramat tego zdarzenia" - mówił Paplaczyk.


INTERIA.PL
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy