Wybierasz się w podróż na Wszystkich Świętych? Jesteś pewien, że wrócisz?
Przed nami Dzień Wszystkich Świętych i kolejny długi weekend. W tym czasie wielu z nas wybierze się w podróż na groby bliskich. Ile osób z tych wyjazdów już nigdy nie powróci?
Najbardziej tragiczny dzień w roku
Według policyjnych statystyk, 1 listopada jest jednym z najbardziej tragicznych dni w pod względem liczby wypadków. Każdego roku na polskich drogach ginie w tym czasie co najmniej kilkanaście osób, a kilkadziesiąt lub kilkaset zostaje ciężko rannych. Jak będzie w tym roku? Oczywiście, nikt z nas nie zakłada, że coś może mu się przydarzyć. Przecież jesteśmy świetnymi kierowcami. Tyle tylko, że tak samo myśleli ci, którzy z tych zeszłorocznych podróży już nie powrócili. Tak samo myśleli ci, którzy potem wiele tygodni i miesięcy cierpieli, lecząc doznane urazy albo opłakując najbliższych.
Nie zamierzam oczywiście nikogo straszyć i zniechęcać do wyjazdów. Może jednak warto wziąć pod uwagę kilka czynników, które w tych dniach będą sprzyjać wypadkom?
Nie spiesz się!
My, kierowcy, pośpiech mamy niejako we krwi. Na co dzień przecież stoimy w korkach, spieszymy się do pracy, załatwiamy mnóstwo ważnych i mniej ważnych spraw. To wszystko wywołuje zrozumiałe zniecierpliwienie, chociaż niewielu z nas zastanawia się, ile czasu zaoszczędzi przejeżdżając na czerwonym świetle, ryzykownie wyprzedzając, przekraczając dopuszczalną prędkość. Zazwyczaj zaoszczędzamy w ten sposób zaledwie minuty.
W dniu Święta Zmarłych już chyba tak bardzo spieszyć się nie musimy. Jakie to ma znaczenie, czy dojedziemy na cmentarz o 11.15 czy o 11.30? A nawet o 12.15? Przecież to nie wyścig. Najbliżsi, spoczywający w grobach, cierpliwie poczekają na nas i nigdzie nam nie uciekną. A my sami chyba nie chcemy w najbliższym czasie położyć się obok nich?
Nie napijesz się z nami? No co ty, jeden kieliszek ci nie zaszkodzi!
Pamiętajmy też, że najwięcej wypadków zdarza się na końcowym etapie podróży. Wówczas kierowca jest już zmęczony, pragnie jak najszybciej zakończyć jazdę i znaleźć się w domu. Zaczyna przyspieszać, kieruje nieuważnie, wykazuje większą niecierpliwość. Bywa więc, że zamiast w domu, kończy podróż na oddziale chirurgicznym. A zatem uwaga na powroty!
Wyjedź wcześniej!
Jeżeli zależy nam na czasie, jeśli zamierzamy odwiedzić kilka cmentarzy, a przed nami długa droga, mamy do pokonania kilkaset kilometrów, to po prostu wyjedźmy wcześniej. Bardzo często lubimy sobie pospać, potem jeszcze marudzimy w domu, a za kierownicą gaz do deski. No i wtedy próbujemy nerwową, szybką, ryzykowną jazdą nadrobić stracony czas.
Do tego dochodzą często dodatkowe emocje, bo żona (lub mąż) złośliwe komentuje: "jak będziemy tak jechać, to do wieczora nie dojedziemy, mówiłam, żebyśmy wyruszyli wcześniej!" Dzieci zaczynają rozrabiać w aucie, bo się nudzą, albo nagle koniecznie chcą się zatrzymać na siusiu. Przejeżdżając przez miasta i miasteczka natrafiamy na zatory, nasilony ruch wokół cmentarzy. Musimy zwalniać, a tu czas nas goni. No i już jesteśmy cali w nerwach. Kierowca zdenerwowany traci 50% swych umiejętności, a ryzyko spowodowania przez niego wypadku wzrasta o 300%!
Wyjazd wczesnym rankiem, zwłaszcza dla mieszkańców dużych miast, ma wiele zalet. Przede wszystkim, jeśli wyruszymy o godzinie piątej czy szóstej rano, bardzo szybko wydostaniemy się z miasta, unikniemy lokalnych korków. O godz. 8.00 będziemy już daleko. Jeśli natomiast rozpoczniemy podróż dopiero o 9.00 czy 10.00, to sam wyjazd z miasta pochłonie nam wiele czasu i nerwów.
Pamiętaj, kto jeździ tego dnia
Dla doświadczonych kierowców, zwłaszcza zawodowych, pokonanie 400-500 kilometrów w ciągu jednego dnia nie jest żadnym wyczynem. Są tacy, którzy codziennie przejeżdżają tyle.
1 listopada wyruszą jednak na trasy kierowcy, którzy zazwyczaj jeżdżą tylko do pracy i do domu albo po zakupy. Mają znacznie mniejsze doświadczenie w dłuższych podróżach, na nieznanych sobie szosach. Nie zabraknie też tzw. niedzielnych kierowców, którzy tylko od święta zasiadają za kierownicą i właśnie tego dnia uruchomią swoje samochody. To wszystko powinniśmy mieć na uwadze!
Niedoświadczeni kierowcy szybciej się męczą, łatwiej denerwują, w trudniejszych sytuacjach gubią się i są zdolni do wykonania najbardziej nieoczekiwanych manewrów. Jeśli my jesteśmy naprawdę dobrymi kierowcami, to musimy myśleć również za nich i przewidywać. Prawdziwi mistrzowie kierownicy, zawodowcy z wieloletnim bezwypadkowym stażem właśnie dlatego unikają najgorszego, że mają taki szósty zmysł, intuicję, która pozwala przewidzieć, co za chwilę zrobi inny kierowca, pieszy, rowerzysta.
Nie napijesz się ze szwagrem?!
Wszystkich Świętych to nie tylko wizyty na grobach, ale często także rodzinne spotkania. Bywa tak, że tylko przy tej okazji, raz do roku, mamy możliwość zobaczenia się z rodziną zamieszkałą w innej miejscowości. No, a jeśli tak, to jak tu nie uczcić spotkania? Nie napijesz się z nami? No co ty, jeden kieliszek ci nie zaszkodzi!
Niestety, taka smutna polska tradycja wciąż pokutuje. W każdy długi weekend policjanci zatrzymują około 2 tysięcy nietrzeźwych kierowców. Można śmiało założyć, że 10 razy więcej unika kontroli. Ilu nietrzeźwych będzie w tym roku?
Ci, którzy kierują po spożyciu, też oczywiście liczą, że jakoś dojadą, że nic się nie stanie, bo przecież już tyle razy się udawało. No a w ogóle, zdaniem wielu polskich mistrzów kierownicy, odrobina alkoholu wcale nie szkodzi, wręcz pomaga! Nie będę polemizował z tym poglądem, bo jeżeli ktoś nie uznaje wyników badań naukowych, to trudno z nim dyskutować. Na zabobony nigdy nie było lekarstwa.
Tyle tylko, że jeśli zdarzy się choćby drobna kolizja, np. jakiś nieostrożny kierowca zagapi się i wjedzie nam w bagażnik, rowerzysta nieoczekiwanie skręci i znajdzie się na masce naszego auta, to obecność alkoholu we krwi stanie się dla nas fatalna. Nic nie pomogą tłumaczenia, że to jego wina, bo my jechaliśmy wzorowo... Kierowałeś po spożyciu alkoholu, to ty jesteś winien!
A może pociągiem?
Można by jeszcze długo wymieniać inne niebezpieczeństwa, jakie czyhać będą na kierowców w ten najbliższy weekend. Wcześniej zapadający zmierzch, mgły, możliwość opadów, nasilony ruch, pijani piesi bez odblasków, pijani rowerzyści bez oświetlenia, kierowcy - oszołomy, oślepiające pojazdy z nieprawidłowo ustawionymi światłami, liście na jezdni...
To od nas zależy, czy dojedziemy szczęśliwie i powrócimy cali i zdrowi. Musimy umieć przede wszystkim myśleć (także za innych!), posługiwać się wyobraźnią i zachować spokój. Nie uważajmy, że jesteśmy najlepsi, że wszystko już umiemy i nic nas nie zaskoczy. Takich mistrzów są już pełne cmentarze.
A może, jeśli mamy małe doświadczenie za kierownicą, jeździmy samochodem niezbyt często albo dopiero zaczynamy naszą motoryzacyjną przygodę, warto zastanowić się na wyborem innego środka lokomocji? 1 listopada naprawdę nie jest dniem, w którym powinno się szlifować swoje umiejętności. Są przecież pociągi, autobusy, samoloty.
Ja oczywiście życzę wszystkim Wam (i sobie), jak to mówią kierowcy, szerokości (czyli szerokiej drogi) i mam nadzieję, że grono moich Czytelników nie zmniejszy się po tym weekendzie.
Polski kierowca