Polski kierowca

Pieszy to nie „święta krowa”. Pamiętaj o tym!

W moich tekstach z reguły krytykuję kierowców, bo wyczyny niektórych polskich "mistrzów" stanowią swojską mieszankę głupoty, brawury, braku wyobraźni, arogancji i chamstwa. Nie oznacza to jednak, że pozostali uczestnicy ruchu są bez grzechu. Dziś wezmę się zatem za pieszych.

Piesi bywają czasem jeszcze gorsi od kierowców. Nie muszą mieć żadnego  "prawa chodzenia". Co więcej, żeby nie wiem co zmalowali na drodze, nikt nie zabroni im wychodzenia na ulicę. Mogą nie mieć zielonego pojęcia o przepisach ruchu (podobnie jak rowerzyści), mogą być pijani, naćpani i żaden policjant nie ma prawa kontrolować ich trzeźwości. Jednym słowem, wszystko im wolno. Wprawdzie większość pieszych ma coś takiego jak instynkt zachowawczy i ci starają się uniknąć rozjechania przez samochód. Sporo jest jednak i takich, którzy prezentują  wyjątkową bezmyślność i odmóżdżenie, pchając się prosto pod koła pojazdów.

Reklama

Weszły, bo miały pierwszeństwo

Rzecz działa się w dużym mieście, w porze dziennej. Kierujący mercedesem 33-letni Maciej S. zbliżał się do przejścia dla pieszych. Samochód poruszał się z prędkością około 70 km/h (na obszarze zabudowanym). Kierowca zauważył dwie  kobiety, które szły chodnikiem, wyraźnie kierując się ku przejściu. Przypuszczał jednak, że widząc szybko jadące auto, poczekają, aż przejedzie.  Gdy mercedes znajdował się w odległości około 20 metrów od pasów, obie panie, zajęte ożywioną rozmową, wkroczyły na przejście i dopiero wtedy jedna z nich spojrzała w lewo. Maciej S. rozpaczliwie nacisnął pedał do oporu hamulca, ale pojazd był już za blisko. Mimo awaryjnego hamowania mercedes uderzył obie kobiety. 68-letnia Krystyna K. doznała pęknięcia czaszki i zmarła w przewiezieniu do szpitala. U 43-letniej Marzeny D. stwierdzono rozległy uraz wielonarządowy.

Kierowca stanął przed sądem i tam bronił się, starając przekonać wymiar sprawiedliwości, że obie kobiety wtargnęły tuż przed maskę jego samochodu. Jako dowód przedstawił nagranie z samochodowej kamerki. 

Pieszy ma pierwszeństwo na przejściu, ale...

Art. 26 ust. 1. Prawa o ruchu drogowym stanowi, że kierujący pojazdem, zbliżając się do przejścia dla pieszych, jest obowiązany zachować szczególną ostrożność i ustąpić pierwszeństwa pieszemu znajdującemu się na przejściu. Innymi słowy pieszy, który już jest na przejściu, ma pierwszeństwo przed pojazdem.

Myślę wprawdzie, że większość pieszych nie analizuje żadnych artykułów, ustępów (które zapewne kojarzą im się z czymś innym) i podobnych przepisów prawa, ale za to wpojono im do głowy, że na przejściu mają pierwszeństwo. Mniej rozgarnięci pojmują to następująco: jak wchodzę na przejście, to samochód musi się zatrzymać.

Można nie znać przepisów prawa, ale praw fizyki nie da się oszukać. Żadne auto nie zatrzyma się w miejscu.

Kolejny artykuł cytowanej ustawy, tym razem 14  ust. 1, głosi, iż  zabrania się wchodzenia na jezdnię bezpośrednio przed jadący pojazd, w tym również na przejściu dla pieszych.

Ustawodawca nie wyjaśnił  wprawdzie, co to znaczy "bezpośrednio przed jadący pojazd". Nie wiadomo też, czy można wejść "pośrednio".

Ten przepis powinien być sformułowany następująco:

"Zabrania się pieszemu wejścia na przejście, jeśli zmusiłoby to kierującego pojazdem do awaryjnego hamowania". 

Ocena należy do pieszego

Tak czy inaczej, to pieszy musi oszacować prędkość zbliżającego się pojazdu i ocenić, czy zdąży przejść bezpiecznie albo czy kierowca zdoła nieawaryjnie zatrzymać auto. I tu powstaje spory problem. Wśród pieszych są przecież osoby starsze, słabowidzące, niedosłyszące, dzieci, starcy, osoby nieobeznane z intensywnym ruchem drogowym. Czy od każdej z nich można wymagać, by dokonała należytej, bezbłędnej oceny prędkości i odległości?

Ponadto, jak wykazują badania naukowe, piesi (podobnie jak kierowcy) uczą się tej oceny empirycznie, a zatem są przyzwyczajeni do średnich prędkości, jakie zazwyczaj rozwijają pojazdy na danej drodze.  Jeśli  napotkają pojazd jadący o wiele szybciej, prawdopodobieństwo popełnienia błędu i wypadku znacznie wzrasta. Im wyższa prędkość, tym bardziej zawęża się też pole widzenia kierowcy, a tym samym może on po prostu nie zauważyć pieszego wchodzącego na jezdnię. 

W opisanym wypadku obie kobiety wkroczyły na przejście w ogóle nie upewniając się, czy nie nadjeżdża żaden pojazd. Jak wyjaśniła młodsza, która przeżyła wypadek, zasugerowała się tym, że je j znajoma śmiało wchodzi na pasy, więc i ona weszła "odruchowo". I jedna, i druga zachowały się wyjątkowo lekkomyślnie.  Czy jednak kierowca był całkiem bez winy?

Kierowca musi myśleć i przewidywać

Sąd wziął pod uwagę opinię biegłego, który zarzucił kierowcy, iż prędkość samochodu na obszarze zabudowanym była o 20 km/h wyższa, niż dozwolona. Zdaniem eksperta, gdyby auto jechało z przepisową prędkością 50 km/h, istniałyby o wiele większe szanse na uniknięcie wypadku lub przynajmniej złagodzenie jego skutków.

Biegły podniósł także niezwykle istotną kwestię wyobraźni i zdolności przewidywania u kierowców. Maciej S. miał prawo jazdy od 11lat, był więc w miarę doświadczonym kierowcą. Zdaniem biegłego, widząc kobiety szybo kierujące się do przejścia i będące już blisko niego powinien zachować zasadę ograniczonego zaufana, wymaganą szczególną ostrożność i przynajmniej nieco zwolnić. Tymczasem kierowca nie zdjął nawet stopy z pedału przyspieszenia i rozpoczął hamowanie dopiero wtedy, gdy piesze znalazły się na przejściu.    

Wykazał tym samym brak roztropności i koniecznej za kierownicą ostrożności. Tak też zdecydował sąd, uznając kierowcę współwinnym wypadku. Ponadto na kierowcę został nałożony, na podstawie powództwa cywilnego poszkodowanej rannej i rodziny drugiej zmarłej kobiety, nakaz wypłacenia odszkodowania w wysokości łącznej 40.000 zł.

Wypadek z pieszym to masakra

O ile w razie kolizji samochodów kierowcy zazwyczaj nie grożą jakieś wyjątkowo dotkliwe sankcje, o tyle w przypadku potrącenia pieszego jest zupełnie inaczej, zwłaszcza jeśli nastąpiło to na przejściu. Zawsze może spotkać się  zarzutem, że nie zachował należytej ostrożności, że przekroczył dopuszczalną prędkość itd.

Potrącenie pieszego wiąże się z przesłuchaniami przez policję i prokuratora, z rozprawą sądową, a czasem - tak jak w opisanym wypadku - z koniecznością wypłacenia wysokiego odszkodowania potrąconej osobie.

To prawda, że piesi wielokrotnie pchają się sami pod koła samochodów i często nie grzeszą zbytnią inteligencją.  Jednak w waszym interesie, szanowni kierowcy, leży przewidywanie i myślenie także za przechodniów.   Jeżeli nie chcecie mieć kłopotów...

Polski kierowca


INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy