O "pladze pijaństwa na polskich drogach" realnie, bez histerii
Pijani kierowcy to prawdziwa plaga polskich dróg - głosi utarta opinia. Owszem, stanowią oni poważny problem, ale czy rzeczywiście można tu mówić o pladze? Zwłaszcza na tle sytuacji w innych krajach.
Otwock. Pijany kierowca wygrażał bronią usiłującemu zatrzymać go mężczyźnie. Miał ponad 2,5 promila alkoholu w organizmie.
Ołdrzychowice Kłodzkie w województwie dolnośląskim. Nietrzeźwy (1,4 prom.) kierowca potrącił idących chodnikiem dwóch chłopców. Dzieci trafiły do szpitala.
Strzelce Krajeńskie. 54-letni nietrzeźwy (ponad 2 prom.) mieszkaniec tej gminy uciekając przed próbującym go zatrzymać policyjnym patrolem zjechał z drogi na pole. Zrezygnował dopiero po rozbiciu miski olejowej w swoim samochodzie.
Rusiec koło Bełchatowa. Prawie 1,5 promila alkoholu miał w organizmie kierujący seatem, który wjechał wprost pod nadjeżdżający pociąg.
Michalczowa, województwo małopolskie. Kompletnie pijany kierowca audi staranował barierki przed miejscową szkołą oraz przydrożną kapliczkę.
Województwo opolskie. 32-letni kierowca renault pędził szosą z prędkością prawie 130 km/godz. Jak się okazało był nietrzeźwy, w organizmie miał 1,5 promila alkoholu. Policjantom, którzy go zatrzymali, tłumaczył, że śpieszy się po dzieci.
Świnoujście. Policjanci zatrzymali nietrzeźwego kierowcę samochodowej cysterny, który w miejscowym tamtejszym gazoporcie zamierzał załadować skroplony gaz.
Tomaszów Mazowiecki. Policjanci zatrzymali pijanego kierowcę szkolnego autobusu, który wiózł do szkoły ponad 30 dzieci. 64-letni mężczyzna miał w sobie 1,7 promila alkoholu.
To tylko kilka doniesień z ostatnich tygodni. Niewątpliwie robią wrażenie. Jeszcze większe - spektakularne, tragiczne wypadki spowodowane przez jeżdżących na podwójnym gazie kierowców. Opis każdego takiego zdarzenia trafia do policyjnych komunikatów, a z nich, za pośrednictwem mediów, do szerokiej opinii publicznej. Ze względu na działanie prewencyjne, odstraszające, jest to zapewne postępowanie słuszne, ale czy nie zniekształca obrazu rzeczywistości?
Zajrzyjmy do statystyk. W 2017 r. podczas tak często krytykowanych policyjnych kontroli trzeźwości sprawdzono 17,8 mln kierowców. Pod wpływem alkoholu - zarówno w stanie nietrzeźwości, jak i "po użyciu" - było 109,4 tys. z nich; około 0,6 proc. wszystkich, którym podsunięto przez opuszczoną szybę alkomat. Liczba tych, którym udało się uniknąć wpadki, była niewątpliwie wielokrotnie wyższa, ale odsetek osób, które zasiadły za kierownicę z promilami we krwi, zapewne podobny. Za duży, bo lepiej wyglądałoby 0,000 proc., ale czy przerażający?
Szacuje się, że 1,5-2% całego dystansu, pokonywanego rocznie przez samochody w UE, to kilometry przemierzane przez nietrzeźwych kierowców.
"W 2017 roku użytkownicy dróg (kierujący, piesi, pasażerowie) będący pod działaniem alkoholu uczestniczyli w 2 788 wypadkach drogowych (8,5% ogółu wypadków), śmierć w nich poniosło 341 osób (12% ogółu zabitych), a 3 150 osób odniosło obrażenia (8% ogółu rannych). W porównaniu z rokiem ubiegłym jest to mniej wypadków o 179 (-6%), mniej zabitych o 42 osoby (-11%) i mniej osób rannych o 242 (-7,1%). (...)
W 2017 roku uczestnicy ruchu będący pod działaniem alkoholu spowodowali 2 163 wypadki (6,6% ogółu), w których zginęły 273 osoby (9,6%), a rannych zostało 2 440 osób (6,2%).
Najliczniejszą grupę sprawców wypadków stanowili kierujący pojazdami. Z ich winy doszło do 1 603 wypadków, w których zginęło 198 osób, a rannych zostało 1 936 osób. W odniesieniu do ogólnej liczby wypadków spowodowanych przez kierujących, kierujący pod działaniem alkoholu stanowili 5,6%. W porównaniu do 2016 roku nastąpił spadek liczby wypadków spowodowanych przez tę grupę kierujących o 83 (-4,9%), mniej osób zabitych o 23 (-10,4%) i mniej osób rannych o 164 (-7,8%). (...)
W wypadkach zawinionych przez kierujących samochodami osobowymi zginęło 155 osób, a ranne w tych wypadkach zostały 1 423 osoby. Następną grupą stwarzającą zagrożenie byli rowerzyści. Spowodowali oni 192 wypadki (12%), w których zginęło 14 osób (7,1%), a 184 zostały ranne (9,5%) (...)
Piesi, będący pod działaniem alkoholu spowodowali 518 wypadków, w ich wyniku śmierć poniosło 71 osób, a 454 zostały ranne."
To cytaty z najnowszego raportu Biura Ruchu Drogowego Komendy Głównej Policji.
Z opracowania pt. "Progress in reducing drink driving in Europe" ("Postęp w ograniczaniu liczby pijanych kierujących w Europie"), opublikowanego w lutym tego roku przez European Transport Safety Council, wynika że w skali całej Unii Europejskiej co czwarta ofiara śmiertelna wypadków drogowych straciła życie w zdarzeniu z alkoholem w tle. Zauważmy, że jest to wskaźnik ponaddwukrotnie wyższy niż w Polsce.
Szczególnie źle prezentują się statystyki we Francji. Spośród 3477 osób, które w 2016 r. poniosły śmierć na tamtejszych drogach (ETSC nie dysponowało świeższymi danymi) aż 1009, czyli około 30 proc. to ofiary alkoholu. W Irlandii w latach 2008-2012 odsetek ten sięgał 38 proc. W Słowenii 31 proc.
Szacuje się, że 1,5-2% całego dystansu, pokonywanego rocznie przez samochody w UE, to kilometry przemierzane przez nietrzeźwych kierowców.
Równie źle wygląda sytuacja w Stanach Zjednoczonych. W 2016 r. w spowodowanych alkoholem wypadkach na drogach USA (włącznie z Puerto Rico) zginęło 10 497 osób (29 proc. wszystkich ofiar śmiertelnych), w tym 6479 kierowców i 3070 pasażerów.
Nie zamierzamy tu nikogo rozgrzeszać, nie wzywamy też do wstrzymania wysiłków, których celem jest propagowanie abstynencji wśród użytkowników dróg (według ETSC 44 proc. polskich kierowców uznaje za bardzo prawdopodobne, że zostaną zatrzymani przez policję do kontroli trzeźwości, co rzecz jasna powstrzymuje ich przed sięganiem po kieliszek; jesteśmy pod tym względem liderami w Europie). Chcemy jedynie, by spojrzeć na problem "plagi pijaństwa na polskich drogach" realnie, bez histerii.