Nowa fala kradzieży katalizatorów? To przez wojnę
Nie ma dnia, by policjanci z różnych części kraju nie informowali o zatrzymaniu złodziei katalizatorów. Ich kradzieże dawno już przybrały rozmiar prawdziwej plagi. Niestety zjawisko wycinania z wydechów zaparkowanych aut wkładów katalitycznych może jeszcze przybrać na sile. Wszystko za sprawą wojny w Ukrainie i nałożonych na Rosję sankcji gospodarczych.
Świat motoryzacji od dłuższego czasu zmaga się z tzw. "kryzysem półprzewodnikowym". Teraz, w obliczu działań zbrojnych toczących się w Ukrainie, problem może stać się jeszcze poważniejszy. Około 1/3 dostaw używanego do produkcji półprzewodników palladu pochodzi właśnie z Rosji. Wprawdzie zachodnie sankcje, na ten moment, zdają się omijać największego rosyjskiego producenta - firmę Norilsk Nickel - ale światowe giełdy nie pozostawiają złudzeń.
Jak informuje agencja Reuters, od początku roku, gdy kryzys wokół Ukrainy przybierał na sile, ceny palladu wzrosły o - uwaga- 80 proc. W poniedziałek - 7 marca - za uncję tego pierwiastka płacono już ponad 3440 dolarów. To o 423 dolary więcej niż wynosił ubiegłoroczny rekord. Przedstawiciele Norilsk Nickel, rosyjskiego potentata, który wydobywa pallad głównie na Syberii, zapewniają, że dokładają wszelkich starań, by zrealizować wszystkie zobowiązania wobec zagranicznych partnerów. Niestety na ograniczoną dostępność palladu wpływają obecnie również problemy natury logistycznej. O jakichkolwiek zapasach u producentów pojazdów nie może być mowy - nieustanne zaostrzanie norm emisji spalin sprawiło, że w ostatnim czasie wzrosło zapotrzebowanie na pallad, który - od wielu lat - trafia przecież do katalizatorów...
Przemysł motoryzacyjny generuje około 75 proc. światowego zapotrzebowania na pallad. Norilsk Nickel zapewnia, że problemy z dostępnością palladu nie powinny potrwać dłużej niż miesiąc, bo - zdaniem firmy - udało się stworzyć kilka alternatywnych sposobów dostarczenia metalu do kontrahentów. Giełda zawsze jednak reaguje na takie sytuacje z opóźnieniem, więc wysoki poziom cen tego pierwiastka utrzyma się najpewniej przez kilkanaście tygodni.
Niestety pozwala to prognozować, że - po raz kolejny - czeka nas wezbrana fala kradzieży katalizatorów. Notowania giełdowe mają bowiem bezpośrednie przełożenie na ceny w skupach. Kradzież katalizatora jest niestety stosunkowo prosta, a perspektywa szybkiego zarobku kusi kolejnych amatorów cudzej własności. Tym bardziej, że weryfikacja tożsamości sprzedającego w skupie to fikcja - wiele z nich oferuje nawet możliwość skupu wysyłkowego w oparciu o kserokopię(!) dowodu osobistego!
Oczywiście nie każdy katalizator stanowi dla złodzieja "żyłę złota", ale o problemie z dostępem do platyny i palladu najlepiej świadczą ceny w skupach. Powyższe zdjęcie obrazowało tekst, który opublikowaliśmy w naszym serwisie w roku 2014. W trosce o właścicieli świadomie nie wymieniamy marki ani modelu pojazdu, z którego pochodzi prezentowany na zdjęciu (po lewej stronie) katalizator. Wówczas - w roku 2014 - jego cena w skupie wahała się w przedziale 500-700 zł. Dla porównania w 2021 roku było to już około 4,5 tys. zł, a obecnie... ponad 6 tysięcy złotych!
Na kradzieże katalizatorów najbardziej narażeni są właściciele busów i suvów. Wysoki prześwit sprawia, że dostęp do tego elementu wyposażenia jest w ich przypadku bardzo łatwy. Jeśli chodzi o same katalizatory, sprawdza się również obiegowa opinia mówiąca o tym, że dawniej samochody robiło się "porządniej". Najwyższe ceny w skupach osiągają urządzenia stosowane w leciwych pojazdach, których wiek nierzadko przekracza dziś 20 lat.
W jaki sposób uchronić swój pojazd przez kradzieżą? Nie jest to - niestety - łatwe. Przestępcy wykorzystują w tym celu akumulatorowe piły szabliste i - coraz częściej - przenośne podnośniki. Samo wycięcie z pojazdu katalizatora rzadko kiedy zajmuje im więcej niż 2-3 minuty. Pewność daje w zasadzie tylko korzystanie z usług parkingów strzeżonych. W przypadku nowszych aut (zwłaszcza suvów!) warto pomyśleć o ubezpieczeniu AC.
Dobrym pomysłem może się okazać wynajęcie garażu. W wielu miejscowościach koszt nie powinien przekraczać 200 zł miesięcznie. Spiralę kradzieży w dużym stopniu nakręcają też dziurawe przepisy. Przykładowo - aby legalnie sprzedać katalizatory pochodzące z "demontażu" nie musimy dysponować żadnym tytułem prawnym do pojazdu, ani dokumentami potwierdzającymi, że "dawca" stanowi naszą własność i nie pochodzi z nielegalnego źródła!
Chociaż policja każdego dnia informuje o zatrzymaniu kilku złodziei, policjanci nie dysponują osobną statystyką kradzieży katalizatorów. Te klasyfikowane są po prostu jako "kradzież i/poprzez włamanie". Oznacza to, że - w razie zatrzymania - złodziejowi grozi odpowiedzialność z artykułu 278 Kodeksu Karnego:
Wiele zależy jednak od wartości samego skradzionego przedmiotu. Jeśli ta nie przekracza 500 złotych (art. 119. Kodeksu wykroczeń) sprawca podlega karze aresztu, ograniczenia wolności albo grzywny.
Niestety z perspektywy kierowcy właściciela pojazdu, nawet jeśli katalizator warty był zaledwie 200-300 zł, rzeczywiste koszty związane z przywróceniem auta do sprawności są przynajmniej dwukrotnie wyższe.
***