Dostał już 10 mandatów. Za auto, którego nie ma...

Każdy, kto został ukarany na podstawie zdjęcia wykonanego przez fotoradar wie, że tłumaczenie się przed funkcjonariuszami policji, ITD czy straży miejskiej nie należy do przyjemności.

Płacić, płacić, reszta nieważna... / Fot: Wojciech Stróżyk
Płacić, płacić, reszta nieważna... / Fot: Wojciech StróżykReporter

Rekordziści wyzwani są "na dywanik" nawet kilka razy w roku. Jednym z nich jest mieszkaniec podbiałogrodzkiego Kikowa, który przez ostatnie cztery lata tłumaczyć się musiał aż z dziesięciu przekroczeń prędkości. Problem w tym, że za każdym razem chodziło o samochód, który od dawna nie istnieje...

Jak informuje "Głos Koszaliński", pan Mariusz Pawlik w 2009 roku wyrejestrował należącego do niego Forda Escorta (w praktyce oznacza to, że samochód został zezłomowany) - dowód i tablice rejestracyjne auta zostały urzędowo unieważnione. Można by się spodziewać, że jego romans z przegniłym pojazdem o numerach ZK 29448 na tym się kończy. Przyszłość miała jednak pokazać, że niekoniecznie...

Przez ostatnie cztery lata mandatem za przekroczenie prędkości chcieli ukarać go m.in. strażnicy miejscy z Człuchowa, Tucholi, Dębrzna czy Kęsowa. Za każdym razem pan Mariusz otrzymywał pismo, w którym informowano go, że "na podstawie przeprowadzonych czynności ustalono, że należący do niego pojazd przyłapany został na przekroczeniu prędkości przez fotoradar".

W czym problem? Myli się ten, kto sądzi, że stare tablice rejestracyjne zostały ukradzione. Na zdjęciach z fotoradaru wyraźnie widać jednak numery rejestracyjne ZK 29448. Problem w tym, że nawet laik rozpozna, że ich czcionka wyraźnie różni się od tej używanej w naszym kraju. Na tablicach brakuje również pionowego, niebieskiego paska z symbolem Unii Europejskiej i napisem PL. Wszystko wskazuje na to, że przyłapany przez fotoradary pojazd zarejestrowany jest w Danii.

Oczywiście nie każdy musi znać się na wzorach tablic rejestracyjnych, więc pomyłkę strażników miejskich - teoretycznie - można im wybaczyć. Nawet dziecko zauważy jednak, że w Polsce pod numerem ZK 29448 zarejestrowany był Ford Escort, a na wszystkich zdjęciach zrobionych przez fotoradary widnieje samochód marki Kia. Aż strach pomyśleć, jak wyglądają "czynności" mające na celu ustalenie właściciela pojazdu.

Bohater tej opowieści nękany jest przez strażników miejskich i gminnych już od czterech lat. Nie trzeba chyba dodawać, że wszystkie dziesięć wezwań do zapłacenia mandatu pochodzących z różnych regionów kraju jest wynikiem braku elementarnej wiedzy funkcjonariuszy publicznych i ich skrajnego lenistwa.

Pan Mariusz zastanawia się nawet nad wytoczeniem strażnikom procesu cywilnego w związku z ich rażącą niekompetencją. Jak myślicie, czy w europejskiej stolicy fotoradarów ma jakąkolwiek szansę wygrania sprawy?

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas