Unijni ambasadorowie o polskich drogach. Co na to rząd?
Wicepremier, minister gospodarki Janusz Piechociński zapowiedział, że zaprosi ambasadorów, którzy wysłali do niego list w sprawie roszczeń zagranicznych firm wobec GDDKiA. Premier Donald Tusk ocenił, że nie ma powodów, aby GDDKiA ulegała politycznej presji.
Pytany we wtorek rano w TVP Info, czy w sprawie listu ambasadorów będzie interwencja rządu, Piechociński powiedział, że "będzie bardzo obszerna odpowiedź, bo sprawa jest poważna i wymaga równie poważnej odpowiedzi". Zaznaczył, że jego zdaniem ambasadorowie przejęli opinię przedsiębiorców działających na polskim rynku.
"Nie ma powodów, by GDDKiA ustępowała przed polityczną presją, po to, by zapłacić szybciej lub więcej niż to wynika z kontraktów" - ocenił natomiast we wtorek premier Donald Tusk. Premier proszony był o komentarz do tej sprawy podczas konferencji po posiedzeniu Rady Ministrów. Szef rządu powiedział, że sam jest również "obiektem nieustannego lobbingu" ze strony polityków europejskich i ambasadorów, którzy - jak mówił - chcą, by Polska płaciła firmom pracującym przy budowie autostrad niezależnie od tego, czy te firmy wywiązały się ze wszystkich zobowiązań, czy nie.
Premier zaznaczył, że zależy mu na dobrych relacjach z krajami, których ambasadorowie podpisali się pod listem, ale GDDKiA nie musi ulegać takiej presji. "Staramy się działać z pełną życzliwością, bo będziemy z wieloma z tych firm nadal współpracować. Ale nie ma mowy o tym, żeby nawet największe koncerny międzynarodowe poprzez presję polityczną naciągnęły nas na większe pieniądze, niż się należy" - zaznaczył premier.
"Szanując intencje ambasadorów, nie powiem, by ten list zrobił na mnie jakieś szczególne wrażenie" - dodał.
Według Piechocińskiego niepokojące jest, że w liście oskarżenia padają tylko pod adresem GDDKiA. "Dlatego warto także w tym wymiarze politycznym zwrócić uwagę i tym ambasadorom, i rządom, i tym firmom po raz kolejny, że bardzo często stosowały zasadę w przetargach: załapać się na plan, a potem jakoś to będzie" - mówił minister gospodarki.
"Nie jest na pewno tak, że można podzielić powszechnie rację firm i stygmatyzować polskie instytucje. Ale trzeba też przypomnieć, że Generalna Dyrekcja nie wyciągnęła w porę wniosków - w 2009 r. chwalono się wręcz publicznie tzw. oszczędnościami na przetargach" - podkreślił.
Piechociński poinformował, że zaprosi ambasadorów do siebie i będzie z nimi rozmawiał. Zaznaczył, że do tego spotkania może dojść szybko. Dodał, że zaproszenie będzie odpowiedzią na list. "Traktuję ten sygnał bardzo poważnie. Dlatego, że nie można pozostawać obojętnie na taki sygnał, który psuje opinię o Polsce, o relacjach pomiędzy inwestorami, wykonawcami, usługodawcami, a polskimi instytucjami. Chcę powiedzieć bardzo wyraźnie, że w tej sprawie i po stronie Generalnej Dyrekcji zabrakło wyobraźni i też są winy i błędy" - dodał.
Zaznaczył, że świadczy o tym fakt, iż niektóre roszczenia mogą się skutecznie obronić przed sądem.
List ambasadorów Austrii, Francji, Niemiec, Irlandii, Holandii oraz Portugalii skierowany do Piechocińskiego ws. firm budowlanych działających na polskim rynku, Ministerstwo Gospodarki zamieściło na swojej stronie internetowej.
"Chcielibyśmy wyrazić zaniepokojenie faktem, że liczba i wartość spraw toczących się przed polskimi sądami wskazuje na pewne fundamentalne i systemowe wyzwania związane z realizacją największych projektów infrastrukturalnych w Polsce. Wydaje się, że zjawisko to osiągnęło poziom sygnalizujący konieczność udzielenia wsparcia przez polski rząd, aby uniknąć negatywnych implikacji dla wizerunku środowiska biznesowego w Polsce. Poprawa obecnej sytuacji miałaby również korzystny wpływ na całość polskiego sektora budowlanego, który nękają aktualnie liczne bankructwa" - czytamy w liście.
GDDKiA oświadczyła w czwartek, że traktuje zagranicznych wykonawców tak samo, jak polskich i wszystkich obowiązują takie same zasady.