Toyota GR Supra powalczy w najlepszej lidze driftingowej świata
Gorące wieści ze Stanów Zjednoczonych. W nadchodzącym sezonie Formula Drift – serii driftingowej uważanej za najlepszą na świecie – zobaczymy nową Toyotę GR Suprę. Za kierownicę samochodu wsiądzie zdobywca mistrzostwa w 2015 roku, Fredric Aasbo. Znamy już wygląd auta i przedstawiamy kulisy powstawania tej niezwykle zaawansowanej konstrukcji.
Historia wyjątkowego projektu rozpoczęła się w rzeczywistości w 2019 roku, chwilę po rynkowym debiucie nowej Supry. Kalifornijski warsztat Papadakis Racing zabrał się wtedy za tuning silnika B58, montowanego w najnowszej odsłonie japońskiego coupé. Plan był precyzyjny - przerobić 3-litrowy, 6-cylindrowy motor o nominalnej mocy 340 KM w jednostkę wytwarzającą ponad 1000 KM.
Ekipa Papadakis Racing na bieżąco relacjonowała na portalu YouTube proces tuningu silnika nowej Supry. Motor wyposażono w kute tłoki i korbowody, większą turbosprężarkę, zmodyfikowany układ paliwowy oraz zrobiony na zamówienie kolektor dolotowy. Wizyta na hamowni ujawniła rezultat prac - prawie 1 050 KM. Piekielnie mocny silnik był już gotowy. Pojawiło się więc pytanie, pod maskę jakiego samochodu trafi? Odpowiedź poznaliśmy w lutym 2020 roku.
Papadakis Racing postanowiło włożyć motor z powrotem pod maskę Toyoty GR Supry i uczynić go sercem nowego driftowozu Aasbo. Mechanicy zaczęli od rozebrania Supry na czynniki pierwsze. Ekipa wyjęła z auta dosłownie wszystko - elementy mechaniczne, okablowanie, tapicerkę czy materiały wygłuszające. Auto pozbawiono szyb, drzwi, maski i pokrywy bagażnika. Na nadwoziu nie ostał się nawet lakier. Proces powstawania samochodu również relacjonowano w internecie.
"Rozbieranie nowego auta do łysego metalu wydaje się bardzo brutalne" - mówił Stephan Papadakis, lider ekipy. "Dostaliśmy ten piękny samochód, w którego projekt i budowę ktoś włożył mnóstwo troski, a teraz rozbieramy go na kawałki! Musimy pójść tak daleko, by dojść do stanu, w którym auto jest czystym płótnem, zanim przemienimy je w samochód wyczynowy, stworzony do osiągania konkretnych celów na torze" - tłumaczył konstruktor.
Drugim etapem było odpowiednie przygotowanie konstrukcji oraz opracowanie wszystkich potrzebnych części i układów, dostosowanych do auta driftingowego. Z pomocą przyszły mechanikom najnowsze zdobycze techniki, np. trójwymiarowe skanowanie nadwozia, które pozwoliło stworzyć idealnie pasującą do auta klatkę bezpieczeństwa. Na tym etapie mechanicy przygotowali też układ napędowy i chłodzenia, a także zawieszenie i hamulce.
Następnie nadwozie sportowej Toyoty zostało pomalowane i ekipa Papadakis Racing zabrała się za ostateczne składanie samochodu. Mechanicy zamontowali silnik, skrzynię biegów, karbonowy wał napędowy, wyścigowy dyferencjał, stworzone na zamówienie zawieszenie i ogromne hamulce. Na swoim miejscu znalazły się również zbiornik paliwa, instalacja wtrysku podtlenku azotu, intercooler i układ chłodzenia silnika. Chłodnicę umieszczono na tyle auta w trosce o lepszy rozkład masy oraz sprawniejszy przepływ powietrza. Kolejnym etapem był montaż elektroniki sterującej silnikiem oraz wszystkimi połączonymi z nim układami, a także zamontowanie szyb i wykończenie wnętrza.
Następnie przyszedł czas na napełnienie układu chłodzącego wodą, wlanie paliwa i pierwszą próbę odpalenia auta. "Kiedy po raz pierwszy widzimy, jak silnik pracuje w złożonym samochodzie, to specjalny moment dla całej ekipy. To jak patrzenie na własne dziecko, gdy stawia pierwsze kroki" - opisywał Stephan Papadakis. Na koniec mechanicy zabrali samochód na hamownię, by przetestować działanie wszystkich układów. Mocarne auto z trudem łapało przyczepność na rolkach!
Na początku kwietnia Papadakis Racing i Fredric Aasbo pochwalili się ostatecznym wyglądem nowego samochodu. Żółto-czarna Toyota GR Supra imponuje muskularnym nadwoziem z ogromnymi nadkolami. A w ruchu i otoczeniu dymu z palonych opon będzie z pewnością wyglądała jeszcze bardziej widowiskowo. Teraz twórcom samochodu i norweskiemu drifterowi pozostaje tylko czekać na pierwszą w tym sezonie rundę Formula Drift.