Dlaczego WRC i FIA udaje, że Kubicy nie ma?

Start mieliśmy świetny, ale potem drugi człon nie odpalił... - mawiano w czasach największej popularności lotów kosmicznych. Już był w ogródku, już witał się z gąską... - to z kolei inne, tradycyjne określenie podobnej sytuacji. Albo kompleksiarskie, fatalistyczne: staraliśmy się jak nigdy, a wyszło jak zawsze... Wszystkie powyższe powiedzenia znakomicie ilustrują dokonania Roberta Kubicy w rajdach cyklu WRC.

Mamy nowy rok i powróciły ubiegłoroczne koszmary. W Rajdzie Monte Carlo Kubica wygrał cztery odcinki specjalne, rozbudzając wielkie nadzieje u kibiców, ale potem była awaria hamulców, uderzył w murek, urwał dwa koła i nie ukończył rywalizacji. Jakie to polskie... Typowo polska jest także reakcja na te wydarzenia. Najpierw duma i podziw, później frustracja i kpiny.

Masowo głos zabrali hejterzy. Tacy jak "KOmentator", który napisał: "Znakomitym kierowcą był Sobiesław Zasada. Kubica jest pajacem, a nie kierowcą. Znakomity kierowca kończy rajd, chociażby na 6 miejscu, a nie na drzewie, murze, albo w rowie!!! Sam pojechałbym lepiej, i ukończyłbym rajd, chociażby na 15 miejscu. Ale ukończyłbym. Czy jest się świetnym maratończykiem, kiedy po starcie prowadzi się 20 km a potem schodzi z trasy ??? Jest się wtedy zającem, a nie maratończykiem, i każdy o tym wie!!! Kubica nie ukończył ostatnio żadnego rajdu. Co to za kierowca ???".

Reklama

Odezwali się również obrońcy kierowcy z Krakowa, wskazujący, że wycofanie się z imprezy było skutkiem nieszczęśliwego zbiegu okoliczności i nie może przekreślać wcześniejszej bardzo dobrej, ogólnie coraz lepszej jazdy Polaka.

W komentarzach pojawił się jednak zupełnie nowy akcent.

Otóż internauci zauważyli, że obecność i wyczyny Kubicy kompletnie zignorowali organizatorzy WRC. Jego dokonania konsekwentnie pomijano w oficjalnych relacjach z rajdu, przekazywanych przez FIA. Zupełnie bez echa przeszły zwycięstwa Roberta Kubicy na odcinkach specjalnych. Także wtedy, gdy zdecydowanie i w świetnym stylu wygrał liczący 51,7 km OS 10, aktualnego mistrza świata Sebastiena Ogiera wyprzedzając aż o 1.49 minuty. Prawdziwy nokaut, tymczasem w oficjalnych przekazach - cisza. Filmy z trasy? Jakie filmy? Tabela z wynikami? Jaka tabela?

Bardzo nie lubimy, gdy świat krzywdzi naszych rodaków. Natychmiast wietrzymy spisek i zwieramy szeregi, aby dać odpór obcym. Zapominamy też o wewnętrznych swarach. Tu też porzuciliśmy, zapewne chwilowo, dyskusję "wielki mistrz czy marny kierowca, nadający się co najwyżej do prowadzenia rolniczego ciągnika".

Efektem narodowej mobilizacji internautów był zmasowany atak na oficjalny fanpage WRC na Facebooku (który też zresztą ignorował osobę Roberta Kubicy). A skutkiem tej akcji liczne wpisy, poświęcone jego startowi i wynikom na trasie.

Piękny gest solidarności, jednak oburzenie wobec polityki informacyjnej FIA dowodzi braku zrozumienia zasad, którymi rządzą się wielkie imprezy sportowe, nie tylko zresztą samochodowe.

Tu nie ma miejsca na sentymenty. Wynik sportowy jest istotny, ale głównie dla kibiców. Z punktu widzenia organizatorów liczą się przede wszystkim interesy. Owszem, postać byłego kierowcy Formuły 1, człowieka po przejściach, który próbuje odnaleźć się w zupełnie nowej dla siebie dyscyplinie, jeżdżącego ryzykownie i widowiskowo (ach, te malownicze "dzwony"...) jest bardzo medialna i przyciąga uwagę rzesz fanów. Jednak zawsze trzeba pamiętać, kto utrzymuje w ruchu tę całą rajdową karuzelę. Kto pozwala żyć i zarobić.

Zespoły fabryczne i sponsorzy płacą, ale też stawiają żądania, ujęte w drobiazgowych umowach. Outsiderzy są w samochodowym cyrku niezbyt mile widziani. A takim outsiderem jest właśnie Robert Kubica. Team RK to jego osobista inicjatywa, wspierana przez firmy (patrz: włoski producent ogumienia Pirelli), konkurujące z oficjalnymi partnerami cyklu WRC (patrz: koncern oponiarski Michelin).

Biznes jest biznesem, obecność psujących interesy intruzów musi drażnić, więc należy pokazać im miejsce w szeregu. Choćby przez informacyjny bojkot.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy