Nowe kursy reedukacyjne dla kierowców to fikcja i demoralizacja

Wkrótce mają powrócić kursy reedukacyjne dla kierowców, którzy przekroczyli dozwoloną liczbę punktów karnych. Kuriozum stanowi fakt, że w końcu ubiegłego roku zapadła decyzja o likwidacji tych kursów, a także o znacznym podwyższeniu stawek mandatów i punktów karnych. Potem jednak okazało się, że lobby transportowe zaczęło lamentować, iż brakuje kierowców, a WORD-y zaczęły narzekać, że odpadło im bardzo znaczące źródło dochodu. No i ministerstwo ugięło się...

Nowy taryfikator punktów jest surowy dla kierowców. Jednak dwa razy w roku mogą oni wziąć udział w kursie reedukacyjnym, kasując w sumie 12 punktów
Nowy taryfikator punktów jest surowy dla kierowców. Jednak dwa razy w roku mogą oni wziąć udział w kursie reedukacyjnym, kasując w sumie 12 punktówNewsLubuskiEast News

Kiedy wprowadzono nowe stawki mandatów, byłem przekonany, że rząd rzeczywiście pragnie ukrócić szerzące się na naszych drogach piractwo i ostentacyjne wręcz łamanie zasad bezpieczeństwa. Mandaty nie były waloryzowane od bardzo wielu lat i bezwzględnie należało je podwyższyć. Kwota 100  czy 200 zł za niektóre wykroczenia była wręcz śmieszna.

Punkty karne mają w założeniu eliminować z dróg tych kierowców, którzy nagminnie naruszają przepisy albo popełniają najcięższe wykroczenia. To wszystko w założeniu ma służyć oczywiście poprawie bezpieczeństwa na drogach.

Inną kwestią jest, za co kierowca może otrzymać mandat. Jeśli ktoś omija pojazd, który zatrzymał się przed przejściem w celu ustąpienia pierwszeństwa pieszym, jeśli wjeżdża na przejazd kolejowy, mimo że migają już sygnały czerwone albo objeżdża pół zapory, powinien być natychmiast eliminowany z ruchu jako kierowca nieodpowiedzialny i stwarzający ewidentne zagrożenie.

Bywają jednak i takie sytuacje, kiedy to kierowca wczesnym rankiem jedzie z prędkością 70 km/h, droga jest pusta, wokół nie ma żywego ducha, ale na tej drodze obowiązuje ograniczenie prędkości do 50 km/h. Czy ten kierowca stworzył jakiekolwiek zagrożenie? Oczywiście nie, ale mimo to zostaje ukarany mandatem.

Wówczas u takiego człowieka pojawia się poczucie krzywdy i niesprawiedliwości. To jednak temat na odrębny artykuł.

Kursy reedukacyjne. Skasuj punkty karne za pieniądze

Tak czy inaczej kursy reedukacyjne sprowadzają się do tego, że za pieniądze można skasować sobie część punktów karnych.

Według projektu ministerstwa kursy takie mają trwać 8 godzin i obejmować również jedno niezwykle trudne zadanie na placu manewrowym: hamowanie z prędkości 50 do 30 km/h. Nie wiadomo, czy śmiać się czy płakać...

Rozmawiałem z wieloma pracownikami WORD-ów i osobami, które wcześniej prowadziły kursy reedukacyjne. Wszyscy oni twierdzili zgodnie, że uczestnicy tych kursów traktowali prowadzone zajęcia w sposób wybitnie lekceważący, siedząc ze znudzonymi minami albo zabawiając się swoimi smartfonami.

Wszelkie pogawędki na temat skutków jazdy po alkoholu, po narkotykach, informacje o groźnych wypadkach traktowali jak głupie gadanie, którego nie warto nawet słuchać. Skuteczność była więc podobna do rzucania grochem o ścianę.

Co więcej, na te szkolenia przychodziły wciąż te same osoby.

Sami prowadzący zajęcia byli zdania, że jest to jedna wielka fikcja. Ja też o tym wielokrotnie pisałem. Wydawało się więc, że ministerstwo wreszcie to dostrzegło i te fikcyjne kursy reedukacyjne wreszcie zlikwidowało. Byłem pełen uznania za tę decyzje, ale niestety szybko się rozczarowałem. Okazało się, że kursy mają być przywrócone, bo ugięto się pod presją różnych środowisk i okoliczności.

Szkoda, że decydenci nie zdają sobie sprawy, jak bardzo traci się w ten sposób autorytet.

Kursy reedukacyjne powinny mieć inną formułę

Jeżeli już jednak takie kursy miałyby być wprowadzone, to należy nadać im zupełnie inną formułę.

Przede wszystkim taki kurs powinien kosztować nie 500 zł., ale co najmniej 3000 zł. Odpowiadałoby to kwocie dużego mandatu, a dla zainteresowanego stanowiło pokaźne obciążenie finansowe.

Na takim kursie należałoby obowiązkowo przeprowadzić badanie psychotechniczne, a nie to co proponuje ministerstwo: rozmowę z psychologiem. Badania psychotechniczne byłyby w stanie wykazać, czy dana osoba ma w ogóle predyspozycje do kierowania pojazdem. Oczywiście w przypadku stwierdzenia, że takich predyspozycji nie ma, byłaby pozbawiana prawa jazdy.

A zatem uczestnictwo w kursie stanowiłoby dla zainteresowanego pewne ryzyko, że może pożegnać się z prawem jazdy.

Po drugie, ćwiczenia praktyczne powinny odbywać się nie na terenie WORD-u, gdzie delikwent ma wykonywać jakieś nikomu niepotrzebne hamowanie, ale na płycie poślizgowej, gdzie podczas jazdy z instruktorem miałby okazje przekonać się, co oznacza nagły niespodziewany poślizg i jak marne są jego umiejętności.

Po trzecie, należałoby wprowadzić zajęcia na symulatorze jazdy, który oceniałby szybkość i prawidłowość reakcji kierowcy, umiejętność przewidywania, koncentrację, koordynację psychoruchową itd.

Być może wyniki takiego testu na symulatorze oznaczałyby, że kierujący ma bardzo niskie kwalifikacje i w ogóle nie powinien zasiadać za kółkiem.

Po czwarte, na takim kursie powinien być przeprowadzony krótki ustny egzamin z przepisów ruchu drogowego. Na przykład: proszę powiedzieć, dlaczego nie wolno wyprzedzać na skrzyżowaniach, dlaczego nie wolno cofać na autostradzie itd. Jeżeli uczestnik kursu  nie byłby w stanie odpowiedzieć poprawnie i logicznie na te pytania, to do widzenia. Kurs nie zostaje zaliczony.

Taka formuła kursu reedukacyjnego miałaby przynajmniej jakąś wartość: zmuszałaby uczestników do wysiłku, myślenia, wykazania swoich predyspozycji do kierowania.  Miałaby też jakieś walory edukacyjne.

Nowe kursy reedukacyjne dla kierowców to fikcja

To, co proponuje się obecnie, zakrawa na kolejną fikcję i stanowi zarazem czynnik wybitnie demoralizujący kierowców. Oznacza de facto, że jeśli masz kasę to możesz zmniejszyć sobie liczbę punktów karnych. Wystarczy, że pójdziesz posłuchać jakiegoś gadania, a właściwie nawet nie musisz tego słuchać. Wystarczy, że tam będziesz.

Czy o to naprawdę chodzi? Czy ministerstwo nie zdaje sobie sprawy, że to co chce wprowadzić będzie kolejną fikcją? A może wszystko sprowadza się  do przypodobania się gawiedzi?

Mieliśmy już przykłady tego, że gdy polityka wtrąca się do ruchu drogowego, skutki bywają fatalne. Jakiś czas temu politycy, chcąc również przypodobać się wyborcom, zlikwidowali fotoradary znajdujące się w gestii samorządów. Skutkiem był natychmiastowy wzrost liczby tragicznych wypadków.

Naiwnością jest też liczenie na to, że kierowców można zdyscyplinować poprzez różne pogadanki czy kampanie społeczne. Przypomnijmy niedawne zdarzenia: w Puławach zostaje przejechana przez rozpędzone BMW kobieta z 3-letnim synkiem, która przechodziła po przejściu przy zielonym świetle. W okolicach Wyszkowa 17-latek, bez prawa jazdy i w dodatku nietrzeźwy, wioząc koleżankę i kolegę w podobnym wieku rozbija się na drzewie. W Malborku zaawansowana wiekiem kierująca samochodem potrąca przechodzącą po przejściu 17-letnią dziewczynę i ucieka.

Celebryci do sortowni odpadów

Co gorsza, wśród sprawców bardzo groźnych wypadków nie brakuje tzw. celebrytów, którzy uważają zapewne, że im wolno więcej. Niektórzy nawet chwalą się tym, jak to śmigają po drogach.

Gdyby taka gwiazda medialna za jazdę po alkoholu albo narkotykach musiała popracować przez pół roku w sortowni odpadów, gdzie gołymi rękami segregowałaby śmieci, to na pewno czegoś by się nauczyła. A tu są orzeka grzywnę 50 000 zł. Co to jest dla takiej osoby? To honorarium za jeden koncert... Masz kasę? To dasz sobie radę.

Czy ministerstwo chce walczyć z takimi zjawiskami za pomocą pogadanek?

Na początku XXI wieku we Francji wzięto się ostro za drogowych piratów. Zainstalowano kamery, fotoradary, wprowadzono bardzo surowe kary. Na rezultaty nie trzeba było długo czekać - w ciągu dwóch lat liczba wypadków zmniejszyła się o połowę.

Jestem przeciwny automatycznemu karaniu kierowców za wszystkie wykroczenia, natomiast uważam, że tych ostentacyjnie lekceważących zasady bezpieczeństwa, stwarzających zagrożenie dla innych ludzi należy trwale eliminować z ruchu.

Prawo powinno być tu bardzo surowe. Tym bardziej więc nie wolno uprawiać fikcji tworząc jakieś pseudoszkolenia dla kierowców, którzy notorycznie łamią przepisy. Jest to działanie nie tylko szkodliwe, ale i demoralizujące.

Mam nadzieję - bo odbywają się jeszcze konsultacje w tej sprawie - że ministerstwo weźmie to pod uwagę i stworzy zupełnie inny model kursów reedukacyjnych. O ile naprawdę leży mu na sercu bezpieczeństwo na drogach.

Polski kierowca

Potrącenie 17-latka na przejściu dla pieszychPolicja
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas