Nie zapłacisz 50 groszy, dostaniesz 30 tys. zł kary i stracisz prawo jazdy
Przepisy na mocy których kierowca automatycznie traci prawo jazdy, jeśli przekroczy prędkość w terenie zabudowanym o ponad 50 km/h, od początku budziły sporo kontrowersji. Głównie takie, że zatrzymany nie ma prawa do obrony, ani do kwestionowania dokonanego pomiaru, co przecież w każdej innej sytuacji jest oczywistym prawem każdego obywatela. Co gorsza okazuje się, że na kierowców, którym zatrzymano prawo jazdy, czeka kolejna pułapka.
Siedem lat temu, 18 maja 2015 roku, weszła w życie nowelizacja Prawa o ruchu drogowym, w myśl której kierowca, który w obszarze zabudowanym przekroczy prędkość o ponad 50 km/h, czasowo traci uprawnienia do kierowania pojazdami na okres trzech miesięcy.
Jeśli policjant zatrzyma nas na takim właśnie wykroczeniu, prawo jazdy zatrzymywane jest niejako "z automatu". W rzeczywistości policjant jest tu tylko osobą, której rola sprowadza się do stwierdzenia wykroczenia. Same uprawnienia, w oparciu o informację przekazaną przez Policję, tracimy w ramach postępowania administracyjnego (decyzją starosty).
Wielu kierowców, którzy przyłapani zostali na przekroczeniu prędkości o ponad 50 km/h w obszarze zabudowanym, błędnie zakłada, że skoro prawo jazdy zatrzymywane jest "na okres trzech miesięcy", po upływie tego terminu mogą wrócić za kierownicę. To błąd.
Procedurę odzyskania uprawnień szczegółowo reguluje Ustawa o kierujących pojazdami.
Wbrew powszechnej opinii, po owych trzech miesiącach, prawo jazdy nie "wznawia" się więc samoistnie. By uzyskać uprawnienia, kierowca musi złożyć w urzędzie stosowny wniosek i zapłacić opłatę ewidencyjną w wysokości zaledwie 50 groszy. Dopóki tego nie zrobi, w policyjnym systemie wciąż figurować będzie jako osoba pozbawiona uprawnień do prowadzenia.
Znaczna część kierowców nie ma świadomości tego, że ich uprawnienia nie wznawiają się automatycznie i - błędnie - zakłada, że kara "kasuje" się po określonym czasie, tak jak dzieje się to chociażby z punktami karnymi. Trudno się temu dziwić, skoro od grudnia 2020 roku nie musimy już wozić przy zobie plastikowego dokumentu. Nasze uprawnienia sprawdzić można przecież on-line.
Jak zauważa "Gazeta Wyborcza", policjanci drogówki często spotykają się z taką sytuacją w czasie kontroli drogowej.
Dopiero po sprawdzeniu w policyjnej bazie danych kierowca dowiaduje się, że prowadzi bez uprawnień, czego konsekwencje mogą być opłakane. W takim przypadku sprawa zawsze kończy się w sądzie, który może orzec karę w wysokości od 1,5 do 30 tys. zł. Ponadto zgodnie z art. 94, par. 3 Kodeksu wykroczeń, orzekany jest zakaz prowadzenia pojazdów.
Opisany mechanizm to tylko kolejny element przepisów, dotyczących zatrzymywania praw jazdy na 3 miesiące, które budzą poważne kontrowersje. Przypomnijmy, że na niekonstytucyjność tych przepisów zwracał uwagę Sąd Najwyższy i wielokrotnie interweniował w ich sprawie Rzecznik Praw Obywatelskich.
Póki co nic jednak nie wskazuje na to, żeby prawo miało się zmienić. Jedynie w opisanej wyżej sprawie nieprzywracania automatycznie uprawnień kierowcom, poselską interpelację złożyły posłanki Anna Wojciechowska, Marzena Okła-Drewnowicz, Marta Wcisło oraz Joanna Frydrych. Trudno jednak wyrokować, czy odniesie to jakikolwiek skutek.
***