Skandal? Kursantka winna!

Sąd w Radzyniu Podlaskim ogłosił wyrok w głośnej sprawie wypadku z udziałem samochodu nauki jazdy, w którym zginęły dwie osoby.

Kto winny? Instruktor czy kursantka?
Kto winny? Instruktor czy kursantka?INTERIA.PL

Kursantka została skazana na 1,5 roku więzienia w zawieszeniu na trzy lata. Musi też zapłacić grzywnę w wysokości 3 tys. zł. Instruktor skazany został na karę bezwzględnego pozbawienia wolności na dwa i pół roku. Otrzymał też zakaz wykonywania zawodu przez trzy lata oraz zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych przez trzy lata. Wyrok nie jest prawomocny. Kursantka już zapowiedziała, że będzie składać apelację.

Sprawa dotyczyła wypadku, do jakiego doszło w listopadzie 2007 roku, podczas pierwszego ataku zimy. W czasie mocnych opadów śniegu prowadzony przez kursantkę (miała za sobą zdany egzamin teoretyczny i oblany - praktyczny) pojazd nauki jazdy (nissan micra) wpadł w poślizg i zjechał na przeciwny pas ruchu, gdzie zderzył się z fiatem seicento. W wyniku wypadku śmierć poniosły dwie osoby, na miejscu zginęła pasażerka fiata, w szpitalu zmarła pasażerka nissana. Trzy osoby odniosły obrażenia.

Do wypadku doszło, gdy samochód nauki jazdy jechał z prędkością przekraczającą 60 km na godzinę. Biegli uznali, że była to zbyt szybka jazda, jak na warunki jazdy panujące tego dnia. Powierzchnia jezdni pokryta była śniegiem. Mirosława D. nigdy wcześniej nie prowadziła samochodu po śniegu.

Prokuratura wnioskowała, by odpowiedzialność za zdarzenie poniosła kierująca kursantka. Oskarżyciel wnosił o wyrok dwóch lat więzienia w zawieszeniu oraz czteroletni zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych. Pikanterii całej sprawie dodaje fakt, że kursantka pierwszy raz prowadziła samochód w tak trudnych warunkach drogowych, a pojazd nauki jazdy nie był wyposażony w opony zimowe (aczkolwiek w Polsce nie ma obowiązku stosowania tego typu ogumienia w zimie). Ustalenie odpowiedzialności w tym konkretnym przypadku jest bardzo problematyczne.

W uzasadnieniu wyroku sąd podniósł, że zarówno kursantka, jak i instruktor nie zachowali ostrożności, ponadto w samochodzie nauki jazdy znajdowała się nieprzepisowa liczba osób (aż trzech kursantów).

"Polskie prawo nie wyłącza automatycznie odpowiedzialności osób pobierających praktyczną naukę jazdy pod nadzorem instruktora" - podkreślił uzasadniając orzeczenie sędzia Stanisław Tarnowski.

"Nawet brak reakcji instruktora na rozwijaną prędkość, zdaniem sądu, nie wyłącza jej odpowiedzialności, zwłaszcza, że oskarżona posiadała przygotowanie teoretyczne i zdała egzamin wewnętrzny, na którym zadania są podobne jak na egzaminie państwowym, posiadała więc umiejętności prowadzenia pojazdu" - dodał sędzia.

Sędzia przypomniał, że generalna zasada ostrożności dotycząca wszystkich uczestników ruchu drogowego polega na unikaniu wszelkiego działania, które mogłoby spowodować zagrożenie bezpieczeństwa ruchu.

"Chodzi tu o przeciętną ostrożność, wyrażającą się w podejmowaniu czynności, jakie zwykle w takiej sytuacji przeciętny człowiek powinien przedsięwziąć, by uniknąć ujemnych następstw swojego zachowania. Tej przeciętnej ostrożności nie zachowali oboje oskarżeni" - zaznaczył sędzia.

Winą kursantki - wyjaśniał sędzia - było prowadzenie samochodu ze zbyt dużą prędkością i w rezultacie utrata panowania nad pojazdem, natomiast instruktor odpowiada za to, że nie reagował na zbyt szybką jazdę i dopuścił do jazdy samochodem, który nie był wyposażony w zimowe opony.

Sędzia podkreślił jednocześnie, że inny jest stopień winy obojga oskarżonych ponieważ Mariusz I. był nauczycielem, a Mirosława D. jego uczennicą. Dlatego kara nałożona na instruktora jest surowsza.

Logika podpowiada, że kursantka, która nie posiada jeszcze uprawnień do kierowania nie powinna być traktowana tak, jak doświadczony kierowca z prawem jazdy. Orzeczenie winy po stronie instruktora również nie jest jednoznaczne. Ten ostatni może jedynie użyć hamulca i sprzęgła, nie posiada jednak zdublowanej kierownicy. Przestraszony nagłą sytuacją drogową kursant może wykonać manewr, którego - zwłaszcza w warunkach zimowych - nie da się skorygować wyłącznie za pomocą hamulca.

Zgodnie z polskim prawem kursant traktowany jest jak kierujący (a więc na równi z doświadczonym kierowcą, mimo, że nie ma uprawnień do prowadzenia pojazdów) i to on odpowiada za ewentualne zdarzenia. Instruktor odpowiada karnie tylko wtedy, gdy wypadek spowodowała jego spóźniona reakcja.

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas