Zmotoryzowani z drugiej ręki

Rynek importowanych, używanych aut popadł w głęboki kryzys. W 2009 r. sprowadziliśmy nieco ponad 693 tysiące takich pojazdów, czyli aż o 37 proc. mniej niż rok wcześniej.

article cover
INTERIA.PL

Jednak to i tak ponaddwukrotnie więcej niż wyniosła w 2009 r. sprzedaż nowych samochodów (320 tys. sztuk). Jeżeli od tej ostatniej odliczymy zakupy flotowe, reeksport spowodowany dopłatami złomowymi w krajach ościennych, osobowe ciężarówki z kratką, przewaga "używek" nad "nówkami" wzrośnie zapewne do 3:1.

Skąd taka popularność starych, importowanych aut (40 proc. liczy więcej niż 10 lat)? Ktoś powie: bo przeciętnego Polaka nie stać na fabrycznie nowe auto. To jednak tylko część prawdy. Przecież są kraje i społeczeństwa bynajmniej od nas nie bogatsze, gdzie jednak ludzie wolą zacisnąć pasa, zapożyczyć się, przykroić motoryzacyjne ambicje do zasobności własnego portfela. I kupić coś mniejszego, słabszego, gorzej wyposażonego, lecz prosto z salonu.

Polak myśli inaczej. Jest niecierpliwy. Nie chce czekać, ciułać. Nie widzi zresztą sensu w oszczędzaniu, bo nie wierzy, że kiedykolwiek będzie mógł sobie pozwolić na nową, wymarzoną furę. Dlatego, gdy tylko zgromadzi trochę grosza, kupuje samochód używany, nie przejmując się zanadto jego stanem technicznym i wiekiem. Polak brzydzi się "golasami". Ciąg dalszy TUTAJ.

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas