Widzisz dym z rury? To może być poważna usterka!

Trzeba zdawać sobie sprawę, że kolor spalin świadczyć może o poważnej usterce jednostki napędowej. Jakich objawów nie można ignorować?

Dym z rury może zwiastować kłopoty. Ale nie musi
Dym z rury może zwiastować kłopoty. Ale nie musiINTERIA.PL

Niezależnie, czy mamy do czynienia z silnikiem benzynowym czy wysokoprężnym, spaliny służyć mogą za wyznacznik kondycji silnika. Największe znaczenie ma ich zabarwienie.

Najpoważniejsze kłopoty zwiastuje charakterystyczny, niebieskawy odcień. Świadczy on o spalaniu oleju silnikowego, co z reguły oznacza katastrofalny stan techniczny silnika. Pół biedy, jeśli niebieski dym znika, gdy silnik uzyska temperaturę roboczą. Najpewniej oznacza to zużycie uszczelniaczy zaworowych (chociaż koszty naprawy i tak będą spore). Gdy po przegazowaniu na ciepłym silniku z rury wciąż wydobywa się dym o niebieskim odcieniu (ma charakterystyczny, gryzący zapach) najprawdopodobniej do wymiany kwalifikują się też pierścienie, co - de facto - oznacza konieczność remontu generalnego...

Najmniej powodów do zmartwień dają - pojawiające się po mocnym wciśnięciu pedału gazu - czarne spaliny. Zarówno w przypadku silnika wyskoprężnego, jak i benzynowego świadczą one z reguły o nieprawidłowym przebiegu procesu spalania. W przypadku starszych silników o dużym przebiegu to zupełnie normalny objaw. To również zupełnie normalne w przypadku starej generacji silników wysokoprężnych pozbawionych wysokociśnieniowych układów wtryskowych.

Taki dym to niegroźna paraTomasz JodłowskiReporter

W zależności od rodzaju silnika, winnymi zaistniałej sytuacji mogą być np. zużyte elementy układu zapłonowego, niesprawna sonda lambda, przepływomierz, czy - zwłaszcza w przypadku Diesli - "lejące" wtryskiwacze. O ile przy przyspieszaniu samochód nie zostawia za sobą wyraźnej chmury czarnego dymu, nie mamy się czym przejmować. W przypadku silników wysokoprężnych powinniśmy jednak zwrócić uwagę na ewentualne problemy z rozruchem. Lejący wtryskiwać, w skrajnych przypadkach, skutkować może wypaleniem dziury w tłoku. Jeśli zauważymy niepokojące objawy oddajmy auto do warsztatu zajmującego się diagnostyką silnikową. Za 200-400 zł specjaliści sprawdzą kondycję wszystkich podzespołów i wskażą ewentualne usterki.

Spaliny, zwłaszcza w niskich temperaturach, często przybierają postać białych kłębów. Zazwyczaj nie ma powodu do obaw - mamy bowiem do czynienia z najzwyklejszą parą wodną. Taki kolor może jednak oznaczać przedostawanie się płynu chłodniczego do cylindrów. Z tego względu, jeśli zauważyliśmy, że podobny objaw utrzymuje się również w dodatnich temperaturach, trzeba zdwoić czujność i częściej kontrolować poziom płynu w układzie chłodzenia. Jeśli stwierdzimy ubywanie płynu bez widocznych śladów wycieków problem może być, niestety, poważny. Z reguły świadczy o wypaleniu się uszczelki pod głowicą lub - co gorsze - pęknięciu samej głowicy.

W obu przypadkach naprawa wymaga skomplikowanej "operacji na otwartym sercu". Koszty rzadko kiedy mieszczą się w granicach 1500 zł. Zanim jednak odstawimy auto do mechanika warto zainwestować w oferowane w Internecie czy sklepach motoryzacyjnych zestawy do diagnozowania zawartości obecności spalin w płynie chłodniczym. Z około 50 zł otrzymamy specjalny płyn, który zmienia kolor w zależności od składu płynu chłodniczego. Prosty test pozwoli potwierdzić lub wykluczyć prawdopodobieństwo usterki.

Paweł Rygas

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas