Takiego pomnika nie mają Piłsudski, ani Tusk. Ma Edward Gierek

Niektórzy, mocno na wyrost, przyrównują ją do legendarnej Route 66 w Stanach Zjednoczonych. Dla innych stanowi symbol rozmachu inwestycyjnego z okresu "budowy drugiej Polski" i potwierdzenie prawdziwości hasła, głoszącego, że "Polak potrafi".

Gierkówka była pierwszą nowoczesną (jak na swoje czasy) drogą
Gierkówka była pierwszą nowoczesną (jak na swoje czasy) drogąWojciech StróżykReporter

Jest też jedyną drogą, której potoczna nazwa upamiętnia przywódcę politycznego, do tego z komunistycznym rodowodem. Takiego pomnika nie mają Józef Piłsudski, ani Donald Tusk. Za to doczekał się go Edward Gierek, I sekretarz KC PZPR. Mowa oczywiście o gierkówce, czyli trasie łączącej Śląsk z Warszawą. Mija właśnie 38 rocznica oddania do użytku tej podówczas najnowocześniejszej, a i dzisiaj jednej z najruchliwszych dróg w Polsce.

W ciągu pierwszego ćwierćwiecza po wojnie nie wybudowano w Polsce ani jednego kilometra autostrad. Prawdę mówiąc, nie bardzo były one potrzebne, bowiem według stanu na koniec 1969 r. po naszym kraju jeździło 770 tys. samochodów - prawie siedemnastokrotnie mniej niż w dysponującej podobnej długości siecią dróg Wielkiej Brytanii.

Sytuacja zmieniła się radykalnie po dojściu do władzy ekipy Edwarda Gierka i rozpoczęciu licencyjnej produkcji Fiata 126p, który miał zmotoryzować Polskę. Decyzja Prezydium Rządu z 26 kwietnia 1973 r. o budowie trasy szybkiego ruchu z Katowic do Warszawy (lub, jak kto woli, z Warszawy do Katowic) znajdowała zatem solidne uzasadnienie merytoryczne, wynikające z analiz i prognoz. Miała również znaczenie polityczne, bowiem wpisywała się w ogólny plan szybkiej modernizacji kraju, realizację gierkowskiego hasła "Aby Polska rosła w siłę a ludzie żyli dostatniej".

W narodzie krążyły jednak, do dziś jeszcze żywe plotki, że wspomniana inwestycja wypływała jakoby z osobistej zachcianki Edwarda Gierka, który - mieszkając na Śląsku - chciał szybciej dojeżdżać do pracy w stolicy. Brak dowodów na poparcie tej tezy. W każdym razie nie znalazł ich Oktawiusz Supiński, autor bardzo obszernej i bogato udokumentowanej pracy magisterskiej pt. ""Gierkówka". Budowa trasy szybkiego ruchu Warszawa-Katowice w latach 1973-1976" (Uniwersytet Warszawski, Wydział Historyczny; z opracowania tego zaczerpnęliśmy wiele przytaczanych tu faktów i opinii).

Jako się rzekło, nie mieliśmy tradycji w budowie nowoczesnych dróg, odpowiednio przygotowanych biur projektowych. Dramatycznie brakowało sprzętu i kadr, na studiach inżynierskich więcej poświęcano na nauczanie filozofii marksistowskiej niż przedmiotów zawodowych. W tej sytuacji budowa prawie 300-kilometrowej trasy szybkiego ruchu jawiła się równie fantastycznie, jak załogowa wyprawa na Księżyc.

Przystąpiono do dzieła na fali entuzjazmu, powszechnej wówczas gigantomanii i mierzenia sił na zamiary. Gierkówka miała być poligonem doświadczalnym, wstępem do realizacji ambitnego programu, zakładającego zbudowanie w Polsce około 3000 km autostrad (co prawda w ciągu...30 lat). Zresztą także ta droga miała być autostradą. Ostatecznie jednak obniżono jej standard, jednocześnie decydując o skróceniu cyklu wykonawczego z pierwotnie przewidywanych 89 do zaledwie 36 miesięcy. To było autentyczne wyzwanie...

Roboty rozpoczęły się już na przełomie maja i czerwca 1973 r., czyli zaledwie dwa miesiące po decyzji rządu. Gierkówka szybko stała się jedną ze sztandarowych budów socjalizmu, przy której pracowało w tym samym czasie 5000 osób z 60 przedsiębiorstw. W Polsce pojawiły się nigdy tu przedtem nie widziane maszyny, których obecność inspirowała poetycko dziennikarzy.

"Warczy, rusza angielski Blaw-Knox. Wolniutko, metr po metrze, posuwają się maszyny. Syczy ugniatana niemieckimi walcami ogumionymi Hamma masa asfaltowa. Samochody podjeżdżają co kilkanaście minut, otaczarnie pracują bez przerwy..." - pisał autor jednego z reportaży.

Niestety, romantyzm wielkiej budowy rychło zderzył się z typowo polskimi realiami. Wydając miliony dolarów na nowoczesne maszyny próbowano zaoszczędzić dziesiątki tysięcy, nie kupując niezbędnego wyposażenia dodatkowego. W rezultacie kosztowne, ultrawydajne urządzenia do produkcji asfaltu, wykonywania podbudowy, układania nawierzchni, nie były w pełni wykorzystywane lub wręcz stały bezużyteczne. Doskwierała fatalna organizacja pracy. Pojawiło się ogromne marnotrawstwo i złodziejstwo. Na masową skalę kradziono paliwo. Istną plagą było pijaństwo robotników.

Jak zwykle w tamtych czasach sytuację ratowało wojsko, karna i tania siła robocza. Kto dziś pamięta, że gierkówka nosiła oficjalnie nazwę Trasy Czynu Żołnierskiego, a wzdłuż tej drogi ustawiono pomniki upamiętniające rolę armii w jej powstaniu?

Po kilkudziesięciu latach droga domagała się gruntownego remontu. Doczekała sięMariusz GrzelakAgencja SE/East News

To niezwykłe, że mimo wszelkich przeciwności terminy zakończenia robót zostały dotrzymane.

Jedyną miejscowością, której nie omijała nowa trasa, była Częstochowa. Ba, przechodziła przez sam środek miasta. I właśnie w Częstochowie, z udziałem najwyższych władz partyjnych i państwowych, zorganizowano uroczystość przekazania drogi do użytku. Był specjalny koncert w filharmonii, były ordery dla budowniczych, były przemówienia i przecinanie wstęgi.

Wypytywani przez dziennikarzy kierowcy nie mogli nachwalić się nowej drogi. Podkreślali, że dzięki niej oszczędzają czas i paliwo. Zachwycali się niespotykanym wcześniej komfortem podróżowania. Wkrótce zaczęli jednak narzekać. Na kiepską jakość nawierzchni, nierówności, wypadające w asfalcie dziury, koleiny. Na liczne ograniczenia prędkości. Na utrudniające płynny ruch traktory, furmanki, rowerzystów. Psioczyli, ale oczywiście jeździli. Kilka lat temu gierkówkę poddano gruntownej modernizacji. I znów spotkała się ona z licznymi słowami krytyki. Psioczymy i... jeździmy. Tak już widocznie musi być.

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas