Akcje serwisowe - sprawdź, czy twój samochód nie jest wadliwy
Kłopoty z silnikami VW TDI, w gruncie rzeczy błahe, wywołały spore zamieszanie. Tymczasem po drogach jeżdżą miliony dużo bardziej niebezpiecznych aut.
Problemy związane z emisją spalin silników TDI z rodziny EA189 marki Volkswagen zyskały wielki rozgłos. Mówiono o tym w każdych wiadomościach telewizyjnych. Stwierdzone uchybienia nie niosą jednak dla klientów zagrożenia - nie mają żadnego wpływu na bezpieczeństwo ani nie zwiększają ryzyka usterki.
Tymczasem niemal codziennie producenci samochodów, a także ich podzespołów (np. opon, poduszek powietrznych, hamulców) czy akcesoriów (np. fotelików dla dzieci) zgłaszają do odpowiednich urzędów w Polsce, Europie czy Ameryce powiadomienia o tym, że wypuścili na rynek partię produktów, których dalsze użytkowanie może stwarzać zagrożenie. Jednocześnie proponują wprowadzenie określonych środków, które to zagrożenie wyeliminują. Czasem jest to wycofanie określonej partii towaru z rynku (tak jest najczęściej w przypadku podzespołów i akcesoriów), ewentualnie wykonanie określonych napraw i wymiany wadliwych części (w przypadku samochodów).
Nikt tego nie robi dobrowolnie, za zatajenie faktu wykrycia wad w produkcie grożą wysokie kary. Zresztą sprawne przeprowadzenie akcji serwisowej tylko buduje wizerunek firmy jako dbającej o bezpieczeństwo i zadowolenie klientów.
Naprawy związane z bezpieczeństwem produktów muszą być przeprowadzone bezpłatnie, na producentach spoczywa też obowiązek dotarcia do użytkowników. W przypadku samochodów sprawa jest stosunkowo prosta - do właścicieli można dotrzeć kojarząc numer VIN pojazdu z danymi z CEPiK-u. Jeśli oczywiście są one aktualne, zgadzają się adresy itp. Niestety, zdarza się, że niebezpieczeństwo stwarzają produkty, które kupuje się we własnym zakresie, np. ogumienie. Tutaj ślad po kupującym się urywa. O tym, jak poważny jest to problem, świadczą niedawno opublikowane dane z USA - ponad połowa opon, które powinny zostać wycofane z użytkowania w ciągu ostatniej dekady, ciągle jest w eksploatacji, niektóre można nawet ciągle kupić. Tymczasem każdego roku zdarzają się 33 tys. wypadków spowodowanych takim ogumieniem, w których ginie 500 osób.
Warto zatem upewnić się, czy samochód, a także jego podzespoły czy wykorzystywane akcesoria nie stwarzają zagrożenia. Zwłaszcza wtedy, gdy jest się kolejnym właścicielem i w oficjalnych systemach sprzedawców nie ma śladu pozwalającego na dotarcie do kierowcy.
Przeprowadzenie akcji związanych z bezpieczeństwem produktów jest obowiązkowe. Firmy wykonują jednak często akcje naprawcze z własnej woli - gdy problem dotyczy elementów niestwarzających zagrożenia podczas eksploatacji, a jedynie zwiększa ryzyko awarii czy pogarsza komfort użytkowania. To także przypadek silników TDI Volkswagena - firma przywraca parametry zapisane w dokumentach homologacyjnych. Zazwyczaj naprawy tego typu wykonywane są "po cichu", przy okazji rutynowych przeglądów. Każdy, nawet jeśli nie korzysta z usług ASO, może jednak ustalić, czy samochód wymaga podjęcia jakichkolwiek działań - wystarczy skontaktować się z autoryzowaną stacją obsługi i podać numer VIN. Sprawa może dotyczyć aut wyprodukowanych nawet kilkanaście lat temu, informacje te pojawiają się także często na internetowych forach poświęconych konkretnym modelom.
To sposób ułatwiający kontakt producentów z klientami stosowany przede wszystkim w USA, ale wydaje się, że takie rozwiązanie powinno być spopularyzowane w Europie. Sprawa dotyczy przede wszystkim opon, ale też np. fotelików - gdy poda się na stronie producenta numer serii, datę produkcji itp. oraz własne dane kontaktowe, producent może szybko dotrzeć do użytkowników wadliwej partii towaru. W planach jest usprawnienie oznaczania produktów, np. poprzez kody kreskowe.
Każdy producent - auta, opon, fotelików dziecięcych itd. - ma obowiązek na bieżąco monitorować bezpieczeństwo swoich produktów. Gdy stwarzają one zagrożenie, musi poinformować o tym stosowny urząd, a także przygotować akcję serwisową - naprawić na własny koszt wadliwy produkt, a w skrajnym przypadku nawet taki produkt odkupić.
SKONTAKTOWAĆ SIĘ Z ASO
Auta i produkty kupione w oficjalnej sieci
To, czy auto jest objęte akcją serwisową, można sprawdzić w ASO (nawet telefonicznie), podając numer VIN. Jeśli jest się klientem ASO, producent sam skontaktuje się z kierowcą. Jeżeli jest się kolejnym właścicielem auta i nie miało się kontaktu z autoryzowaną siecią, można zgłosić się do firmowej stacji (zwykle osobiście, z kompletem dokumentów, najlepiej z książką serwisową) i zaktualizować dane w systemie producenta. W razie problemów przyspieszy to kontakt. Jednak gdy problemy związane są z podzespołami auta montowanymi we własnym zakresie, ten sposób jest nieprzydatny.
SPRAWDZIĆ W INTERNECIE
Auta i produkty kupione w Polsce
Spis produktów niebezpiecznych wprowadzonych na nasz rynek prowadzi Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Można go znaleźć na stronie uokik.gov.pl w zakładce "produkty/powiadomienia przedsiębiorców o produktach niebezpiecznych". Znajdują się tam informacje pozwalające zidentyfikować niebezpieczne egzemplarze (numer VIN, numer partii, okres produkcji), można skorzystać ze sprawnie działającej wyszukiwarki produktów na stronie.
Auta i produkty sprowadzone z Unii
Na stronie UOKiK-u prowadzona jest ewidencja akcji serwisowych egzemplarzy wprowadzonych na nasz rynek. Brakuje wiadomości dla właścicieli aut sprowadzonych z zagranicy. Zbiorcze informacje ze wszystkich krajów unijnych zbierane są jednak w ramach systemu RAPEX - ostrzeżenia zamieszczane są na stronie Komisji Europejskiej (ec.europa.eu) ) w zakładce "bezpieczeństwo konsumentów" (tylko w języku angielskim). Można znaleźć tam ostrzeżenia dotyczące modeli, które nie były oficjalnie u nas dostępne.
Auta i produkty kupione w USA
Właściciele aut sprowadzonych z Ameryki mogą sprawdzić, czy ich auto objęte jest akcją serwisową związaną z bezpieczeństwem eksploatacji na stronie safercar.gov - wystarczy podać numer VIN. Lista obejmuje pojazdy, które nie przeszły wymaganych napraw w ciągu ostatnich 15 lat. Na tej samej stronie można też sprawdzić, czy zagrożenia nie stwarzają też inne elementy - np. opony lub foteliki. Publikowane są również skargi użytkowników na poszczególne produkty, a nawet biuletyny techniczne.
Tekst: Bartosz Zienkiewicz, zdjęcia: archiwum; "Motor" 53/2015