Walczyła o bezpieczeństwo motocyklistów. Sama zginęła w wypadku

Marzena Szulhan, będąca twarzą kampanii społecznej "Matka Polka Motocyklistka", mającej zwracać uwagę zmotoryzowanych na bezpieczeństwo motocyklistów, sama stała się ofiarą wypadku. Kobieta zginęła 17 października w Szczecinie.

Blisko pół roku temu 30-letnia Marzena Szulhan, występująca w internecie jako Matka Polka Motocyklistka, wcieliła się w rolę ofiary wypadku motocyklowego. Kampania przypominać miała, że na motocyklach podróżują nie tylko szukający wrażeń maniacy. Często są to również kobiety - żony i matki.

Szczególnie poruszająca była jedna ze scen, w której ucharakteryzowana na ofiarę wypadku motocyklowego Marzena Szulhan trzymała w ręku telefon z nieodebranym połączeniem od "Synusia".

Niezwykle tragicznym zbiegiem okoliczności, 17 października, kobieta naprawdę zginęła w wypadku na motocyklu. Osierociła 10-letniego syna...

Reklama

Do zdarzenia doszło na Alei Jana Pawła II w Szczecinie. Z wstępnych ustaleń policji wynika, że prowadzony przez kobietę motocykl zahaczył o zmieniający pas samochód (część świadków mówi, że auto wyjeżdżało z miejsca parkingowego) i odbił się od krawężnika. Wyrzucona z maszyny motocyklista uderzyła głową w przydrożne drzewo, na skutek czego poniosła śmierć na miejscu.

Śmierć kobiety wstrząsnęła środowiskiem miłośników jednośladów. Na jednym z portali trwa właśnie zbiórka pieniędzy dla syna kobiety. Do tej pory udało się uzbierać ponad 15 tys. zł. Pieniądze mają trafić do chłopca, gdy osiągnie on pełnoletność i mają mu pomóc w wejściu w dorosłe życie. Zbiórka będzie prowadzona również podczas zaplanowanego na poniedziałek pogrzebu.

Po śmierci bohaterki kampanii jej przyszłość stanęła pod znakiem zapytania. Jednak pogrążeni w żałobie bliscy zdecydowali, że spot nie zniknie z sieci. Nagrany pół roku temu film i zdjęcia pozostaną w internecie. Rodzina Marzeny apeluje, by jej śmierć nie poszła na marne. Liczy też, że wobec ostatnich tragicznych wydarzeń kampania jeszcze nabierze mocy.

"Zuza... W brzuchu czuję motylki, jak przy pierwszym spotkaniu. Ona... Smukła, czerwono-czarna, mrucząca na jałowym biegu 750-tka.
Lecę...
Czuję... Zapach, smak... Dotyk powietrza na szyi, promienie słońca grające na szybie kasku, ciepło silnika poniżej, lecę... 
Uważna, zapominam o obowiązkach i troskach, wszystko dookoła staje się namacalne. 
Wiem, że wszystko wróci, kiedy tylko minie euforia po naszej wspólnej wyprawie. Zapominam... Ale nie, nigdy nie zapominam o Tobie. Ty jesteś ze mną zawsze. Zawsze w moim sercu. 
Więc jadę na podwójnym alercie, bo jestem Twoją Mamą.

Otwieram oczy. Niebo... Piękne, z odcieniem błękitu charakterystycznym tylko dla wiosennego popołudnia. Drzewa i liście, przez które przebijają promienie słońca. Nie czuję ich ciepła. Czuję chłód gładkiego asfaltu na drodze, którą wybrałam na dzisiejszą lotkę, pieczenie na policzku, dłoniach... I ten wszechobecny ból... Który jest niczym, przy bólu serca, że Cię zawiodłam, że się zdarzyło.
Serce wali mi jak oszalałe... Telefon... Dlaczego słyszę go tak głośno?!? Boże, nie mam kasku na głowie. Obracam się delikatnie w prawo. Widzę go, jest obok. Sięgam, złapałam, jest... Na ekranie Ty... 
Dla Ciebie się zawsze podniosę."

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy