Szybka babcia wiozła wnuki na wakacje, straciła prawko. A to nie wszystko
54-latka wiozła swoje wnuki do Karpacza na wakacje. Wycieczka na Dolny Śląsk zakończyła się dla niej wysokim mandatem i utratą prawa jazdy. Dolegliwa może być szczególnie ta ostatnia sankcja, kobieta jest bowiem zawodowym kierowcą.
Do zdarzenia doszło 1 sierpnia. Policjanci grupy Speed z Jeleniej Góry, zatrzymali do kontoli Citroena, który z dużą prędkością zmierzał w kierunku Karpacza. Okazało, że samochód prowadziła 54-letnia mieszkanka województwa wielkopolskiego, która wiozła na wakacje pięcioro swoich wnucząt.
Niestety, robiła to zdecydowanie za szybko. Policyjny, nieoznakowany radiowóz w momencie wykonywania pomiaru jechał z prędkością 52 km/h. Te 2 km/h zadecydowały o tym, że 54-latka straciła prawo jazdy na trzy miesiące. Ponadto została ukarana mandatem w wysokości 1500 zł i 15 punktami karnymi.
Dla kobiety szczególnie dolegliwe może być zatrzymanie prawa jazdy, pracuje ona bowiem jako kierowca w firmie przewozowej.
Kierowcy, którzy z premedytacją łamią ograniczenie prędkości powinni pamiętać, że wskazania ich licznika dla policjantów nie mają znaczenia. Jeśli ktoś będzie jechał np. 90 km/h w miejscu, gdzie obowiązuje ograniczenie prędkości do 50 km/h i tak ryzykuje utratę prawa jazdy. Za podstawę do wystawienia mandatu policjantom służy bowiem prędkość radiowozu.
Jednak kierowca radiowozu nie ma żadnych narzędzi do utrzymywania stałej odległości od poprzedzającego samochodu i próbuje to robić "na oko". "Rozjechać się" o kilka czy kilkanaście km/h, szczególnie przy "pomiarze" wykonywanym z dalszej odległości czy w trudnych warunkach atmosferycznych, wcale nie jest trudno.