Sprawcy karambolu grozi 8 lat więzienia

Zarzut sprowadzeniu bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym usłyszał 28-letni kierowca bmw, który w sobotę w Łodzi doprowadził do zderzenia z sześcioma samochodami. Pięć osób zostało poszkodowanych, w tym sprawca karambolu. Mężczyźnie grozi do lat 8 więzienia.

O postawieniu zarzutów poinformował w poniedziałek PAP rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi Krzysztof Kopania. Zwrócił uwagę, że choć 28-latek w dalszym ciągu przebywa w szpitalu, bo doznał poważnych obrażeń narządów wewnętrznych i skomplikowanych złamań, to w ocenie lekarzy możliwe było wykonanie z jego udziałem czynności.

"Dlatego też prokurator udał się do szpitala, gdzie ogłosił mu zarzut przestępstwa polegający na sprowadzeniu bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym, co jest czynem zagrożonym karą pozbawienia wolności w wymiarze do lat ośmiu" - tłumaczy rzecznik.

Kopania poinformował również, iż z dotychczasowych ustaleń wynika, że kierując bmw umyślnie naruszył zasady bezpieczeństwa w ruchu lądowym, znacznie przekraczając dozwoloną prędkość. W ocenie biegłego, auto poruszało się z szybkością ok. 105 km na godz., przy dozwolonej prędkości 70 km na godz. Samochód wjechał na skrzyżowanie al. Jana Pawła II i ul. Obywatelskiej w Łodzi na czerwonym świetle, a kierowca stracił panowanie nad pojazdem. Bmw zjechało na przeciwległe pasy ruchu i zderzyło się z sześcioma pojazdami - renault, mercedesem, toyotą, volkswagenem i dwoma fiatami. W wyniku tego zdarzenia pięć osób zostało poszkodowanych.

Reklama

Najpoważniejszych obrażeń doznał 28-letni kierowca bmw oraz jego o rok starsza pasażerka. "W przypadku kobiety można mówić o spowodowaniu choroby realnie zagrażającej życiu. Kobieta przeszła operację, w dalszym ciągu przebywa w szpitalu" - mówi Kopania. Dodał, że obrażeń ciała doznały także dwie inne kobiety podróżujące mercedesem i renault. W przypadku pierwszej z nich są to obrażenia, które naruszyły czynności narządów ciała na czas powyżej siedmiu dni.

Po przesłuchaniu prokurator podejmie decyzję, co do środków zapobiegawczych.

PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy