Skręcał, gdy uderzyło go wyprzedzające auto. Policja nie miała wątpliwości

Czy samochód skręcający w lewo ma pierwszeństwo przed wyprzedzającym go pojazdem jadącym prosto? Policja ma na ten temat ugruntowane zdanie, ale już sądy wydają różne decyzje.

W gminie Sułów pod Zamościem doszło do kolizji. Kierujący Seatem Leonem skręcał w lewo. Jak informuje policja, "nie upewnił się jednak, czy może ten manewr wykonać bezpiecznie. Konsekwencją niezachowania przez kierującego seatem ostrożności było doprowadzenie do zderzenia z kierującym Fordem, który w tym czasie wyprzedzał Seata".

Nie miał prawa siąść za kierownicę. Ale czy spowodował kolizję?

Do kolizji doszło na prostym odcinku drogi, w miejscu, gdzie była linia przerywana, a więc manewr wyprzedzania był dozwolony. Za kierownicą Seata siedział... 14-latek, który przewoził autem 17-letniego pasażera. Chłopcy zostali przewiezieni do szpitala. Po badaniach okazało się, że nic poważnego się im nie stało, z kolizji wyszli jedynie z lekkimi otarciami naskórka.

Reklama

Seat, którym kierował 14-latek należał do jego kolegi z Zamościa, który pożyczył im auto, aby "sobie pojeździli". Forda prowadził 70-latek, który był trzeźwy.

O kierowaniu pojazdem przez 14-latka i spowodowaniu przez niego kolizji, policja powiadomi zamojski sąd rodzinny.

O ile kwestia odpowiedzialności za jazdę bez uprawnień nie podlega dyskusji, o tyle można się zastanawiać, kto jest winny spowodowania kolizji. Sprawa nie jest bowiem taka prosta.

Co mówią przepisy zmianie kierunku jazdy?

A co mówią przepisy o wyprzedzaniu?

Katalog przepisów jest spory, przytoczmy tutaj te, które znajdą zastosowanie.

Jak widać, zarówno podczas wyprzedzania, jak i zmiany kierunku ruchu należy zachować szczególną ostrożność. Co to znaczy, to również precyzują przepisy:

Kto więc ponosi winę w tej sytuacji? Zdania prawników i sądów są podzielone, zapewne dużo zależy od opinii powołanego biegłego. Rozważmy kilka przypadków.

Jeden skręca, drugi wyprzedza. Kierunkowskaz kluczowy

Jeśli kierowca skręcający nie włączył kierunkowskazu lub zrobił to w ostatniej chwili, to on bezdyskusyjnie ponosi odpowiedzialność za kolizję. Nie zasygnalizował z wyprzedzeniem zmiany kierunku, wobec czego kierowca wyprzedzający nie mógł wiedzieć, że nie może wyprzedzać.

Jeśli skręcający kierunkowskaz włączył w momencie, gdy wyprzedzający był jeszcze na prawym pasie ruchu - wina jest kierowcy wyprzedzającego, bo przed rozpoczęciem wyprzedzania należy się upewnić, czy auto z przodu nie sygnalizuje zmiany kierunku jazdy lub również nie zaczyna manewru wyprzedzania.

A co jeśli wyprzedzający już jest na lewym pasie ruchu, wyprzedza z dużą różnicą prędkości, a w samochodzie wyprzedzanym pojawia się nagle lewy kierunkowskaz? No i tutaj "na dwoje babka wróżyła". 

Wyprzedzający często nie ma już pola manewru. Skręcający ma

Najlepiej jeśli samochód wyprzedzający zaniecha manewru, ale często - ze względu na różnicę prędkości i drogę hamowania nie jest to możliwe. Dlatego - zgodnie z definicją szczególnej ostrożności, która mówi, że " polega ona na zwiększeniu uwagi i dostosowaniu zachowania uczestnika ruchu do warunków i sytuacji zmieniających się na drodze", to kierowca skręcający powinien zahamować, "dostosowując się do warunków i sytuacji na drodze". Jedzie przecież wolno, bo będzie skręcał, więc nie ma problemu z tym, żeby nawet się zatrzymał, skoro inny użytkownik ruchu nie ma już możliwości przerwania manewru wyprzedzania.

To właśnie na bazie tego przepisu policjanci uznają, że to kierowca skręcający jest sprawdzą kolizji.

Oczywiście, zawsze można mandatu nie przyjąć i liczyć na korzystny wyrok w sądzie. Czy jednak nie lepiej po prostu rzucić okiem w lusterko  i upewnić się, że można bezpiecznie skręcić, niż narażać się na kolizję, w której ucierpi nie tylko nasz samochód, ale również nasze zdrowie (uderzenie następuje przeważnie w drzwi kierowcy)?

Skręcał policjant. I policja uznała jego winę, podobnie jak sąd

Kilka lat temu głośno było o zarejestrowanej kamerą pokładową kolizji z udziałem radiowozu. Wyprzedzany i skręcający w lewo policjant został uznany winnym spowodowania kolizji i ukarany mandatem. Ostatecznie sprawa trafiła do sądu, który również uznał winę policjanta. W uzasadnieniu wyroku przytoczono przepis obligujący skręcającego w lewo do ustawienia się możliwie najbliżej osi jezdni. 

Zdaniem sądu (a wcześniej zapewne biegłego) takie zjechanie do osi mogłoby sprawić, że wyprzedzający kierowca w porę zorientowałby się, że może dojść do kolizji, i miałby czas, by przerwać wyprzedzanie. 

Biorąc pod uwagę różne wyroki sądów oraz generalnie jednolite stanowisko policji, a przede wszystkim - bezpieczeństwo ruchu drogowego - każą zachować szczególną ostrożność nie tylko w przypadku wyprzedzania, ale przede wszystkim skręcania. Bo od pewnego momentu to już tylko kierowca skręcający ma możliwość uniknięcia zderzenia.

***

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: policja | skręt w lewo | wyprzedzanie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy