Rowerzysta wjechał w dostawczaka, bo „tu wszyscy jeżdżą za szybko”

Czy można jeździć po drogach publicznych, nie mając zielonego pojęcia o przepisach ruchu drogowego? Można. Wystarczy wsiąść na rower.

Policjanci zostali wezwani do zdarzenia, w którym rowerzysta został potrącony przez samochód. Na miejscu szybko okazało się, że sytuacja była odwrotna - rowerzysta skręcając w lewo, nie ustąpił pierwszeństwa kierowcy dostawczaka i wjechał w bok jego pojazdu.

Najciekawsze było tłumaczenie rowerzysty. Widział zbliżający się samochód i celowo chciał wjechać przed niego. Twierdził, że "inaczej by nie zdążył" oraz "tu wszyscy jeżdżą za szybko". Interweniujący policjanci nie byli w stanie zrozumieć jak to może tłumaczyć wymuszenie pierwszeństwa, które mogło skończyć się poważnymi obrażeniami, a nawet śmiercią. Warto dodać, że gdyby kierowca samochodu doprowadził do takiej sytuacji i w ten sposób się tłumaczył, policjanci zatrzymaliby mu prawo jazdy, uznając, że skoro nie zna podstawowych przepisów, nie powinien poruszać się po drogach. Na szczęście dla tego mężczyzny, aby jeździć po drogach rowerem, nie trzeba niczego wiedzieć o przepisach i nie trzeba mieć żadnych uprawnień.

Czy rowerzysta uzna swoją winę? Czy poruszony zostanie wątek naprawy uszkodzonego przez rowerzystę samochodu? Bo ubezpieczenia od odpowiedzialności cywilnej rowerzyści też mieć nie muszą i jeśli rowerzysta dobrowolnie nie zapłaci za uszkodzenia, to właścicielowi auta pozostaje dochodzenie odszkodowania w procesie cywilnym.

Reklama
INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy