Polska jak Dziki Zachód? Duże stado żubrów zablokowało drogę

Podróż drogą na skraju Puszczy Białowieskiej przerwało... stado żubrów. Zwierzęta chciały przejść na drugą stronę jezdni. Całą sytuację utrwalił jeden z kierowców.

Żubry zablokowały ruch na drodze

Jeszcze całkiem niedawno żubr był gatunkiem zagrożonym wyginięciem i spotkanie go w polskich lasach stanowiło nie lada wyzwanie. Dziś jego populacja odradza się i wynosi w naszym kraju już ponad 2 tys. sztuk. W efekcie dużo łatwiej o spotkanie żubra. Chyba jednak mało kto spodziewa się, że przez drogę przebiegnie mu całe stado. A tego właśnie doświadczyli kierowcy podróżujący trasą na skraju Puszczy Białowieskiej.

Na drodze wojewódzkiej 685 między miejscowościami Nowosady i Narew na początku grudnia, po godzinie 8:00 kilku kierowców było świadkami nietypowego zdarzenia. Ruch na drodze został zatrzymany przez stado żubrów.

Reklama

Najpierw na filmie możemy zauważyć jak kierowca białego Hyundaia zaczyna wyprzedzać niebieską Toyotę. Osoba kierująca japońskim autem zaczyna zwalniać. Najprawdopodobniej zauważyła ona sporą grupę zwierząt w okolicy drogi. Kierowca Hyundaia również zwolnił i powrócił na prawy pas.

Ciekawe jest, że żubry nie ruszyły na drogę od razu grupą. Najpierw przez ulicę powoli przeszedł jeden osobnik, tak jakby upewniał się, co zrobią kierowcy. Dopiero, kiedy znalazł się po drugiej stronie jezdni, ruszyła za nim reszta zwierząt.

Co zrobić, kiedy na drodze trafimy na dzikie zwierzę?

Szczęśliwie w tej konkretnej sytuacji nie doszło do zderzenia auta z żadnym żubrem. Warto przypomnieć, że mowa o zwierzęciu, którego masa ciała (w przypadku samców) może dochodzić nawet do niemal tony. Ewentualna kolizja z takim osobnikiem mogłaby zakończyć się tragicznie zarówno dla podróżujących autem, jak i dla samego zwierzęcia.

W przypadku, kiedy dostrzeżemy, że na drogę zmierza dzikie zwierzę, zwolnijmy, a jeśli pojawia się ryzyko zderzenia, niezwłocznie zahamujmy. Nie ruszajmy też od razu, kiedy zwierzę przebiegnie przez jezdnię. Część gatunków żyjących w polskich lasach to zwierzęta stadne, a więc istnieje duże prawdopodobieństwo, że za osobnikiem, który przeszedł przez ulicę, za moment ruszą kolejne. Nie wysiadajmy też pod żadnym pozorem z auta, żeby np. zrobić lepsze zdjęcie. Nie wiemy, jak może zareagować dany osobnik. Być może uzna nas za zagrożenie i zechce zaatakować. Kierowcy (tak jak autor nagrania) nie powinni celem lepszego ujęcia wyjeżdżać też na przeciwległy pas ruchu.

Potrącenie dzikiego zwierzęcia - lepiej nie odjeżdżać

Jeśli jednak dojdzie do zderzenia z dzikim zwierzęciem, a my nie ponieśliśmy obrażeń, warto pamiętać, że za potrącenie nie grozi nam kara. Koniecznie musimy jednak zostać na miejscu i wezwać pomoc. 

Kierowca, który zdecyduje się odjechać z miejsca zdarzenia i pozostawi ranne zwierzę samemu sobie musi liczyć się z grzywną w wysokości do 5 tys. złotych, a nawet karą aresztu. Najlepszym wyjściem będzie wybranie w telefonie numeru 112. Operator poinformuje policję i służby weterynaryjne.

Pamiętajmy, o tym, że na drogach (najczęściej tych, które przecinają tereny leśne) możemy spodziewać się dzikiej zwierzyny informuje znak A18b "Uwaga dzikie zwierzęta". Zobowiązuje on kierowcę do jazdy z taką prędkością, by w momencie gdy na drodze pojawi się zwierzę, mógł on w odpowiedni sposób zareagować. Jeśli do potrącenia zwierzęcia doszło właśnie na odcinku drogi oznaczonym wspomnianym znakiem, można liczyć jedynie na własne ubezpieczenie AC. W przeciwnym wypadku odszkodowanie zostanie wypłacone z polisy organu, który zarządza daną drogą. 

***

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: droga | dzikie zwierzę
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy