Od mrugnięcia długimi do ataku tulipanem. Chciał tylko przypomnieć o światłach

Obyczaje i zachowanie polskich kierowców wciąż dalekie są od ideału. Niedawno przekonał się o tym właściciel Forda, który po zwróceniu uwagi kierującemu quadem został przez niego zaatakowany butelką. Poszkodowany chciał jedynie zasygnalizować, że pojazd nie ma włączonych świateł.

Wyniki testu psychologicznego przeprowadzonego w 2017 roku przez Instytut Transportu Samochodowego nie pozostawiły żadnych złudzeń. Ponad 80 proc. kierowców zadeklarowało, że przynajmniej raz w tygodniu zdarzało im się obserwować agresywne zachowania na drogach, a ponad 30 proc. przyznało, że sami nieraz reagowali w ten sposób. Niestety pomimo, że od czasu wspomnianego badania minęło blisko 6 lat, na polskich drogach wciąż nie widać znaczącej poprawy.

Chciał przypomnieć o światłach

Przykładem może być pewien kierowca Forda, który jechał nocną porą przez teren gminy Łęczna. W pewnym momencie mężczyzna zauważył nadjeżdżającego z przeciwnej strony nieoświetlonego quada, na którym podróżowały dwie osoby. Chcąc zasygnalizować kierowcy, że pojazd nie ma włączonych świateł, mrugnął swoimi reflektorami. To niestety zadziałało niczym płachta na byka.

Reklama

Został zaatakowany butelką

46-letni kierujący quadem zawrócił, wyprzedził Forda i zajechał mu drogę na prawym pasie. Następnie - jak wynika z policyjnego komunikatu - celowo uderzył w samochód osobowy i zszedł z pojazdu rozbijając butelkę. Przedmiotem tym groził kierowcy Forda i dążył do konfrontacji słownej i siłowej. Co ciekawe, drugi z pasażerów quada wykorzystał sytuację, przesiadł się na miejsce kierowcy i odjechał zostawiając swojego rozjuszonego kompana.

Agresywnemu kierowcy grożą nawet 2 lata więzienia

Kierowca Forda o całym zajściu poinformował funkcjonariuszy. Policjanci szybko ruszyli na poszukiwania agresora. Szybko natrafili na sprawcę w jednym z pobliskich sklepów, gdzie doszło do jego zatrzymania. Badanie alkomatem wskazało, że mężczyzna miał w organizmie ponad 2 promille alkoholu.

Pijany 46-latek usłyszał kilka zarzutów, w tym kierowania pojazdem w stanie nietrzeźwości oraz spowodowania kolizji. Teraz grozi mu nie tylko wysoka grzywna ale nawet kara do dwóch lat pozbawienia wolności.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: agresja drogowa | Polskie drogi | wypadek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy