Obowiązkowe rejestracje dla rowerzystów. Bo co zrobić z takim delikwentem?

​Polskie samorządy intensywnie promują transport rowerowy w miastach. Powstają drogi i stojaki rowerowe. W ślad za tymi inwestycjami nie idzie jednak uregulowanie prawne np. kwestii ubezpieczenia czy oznakowania rowerzystów.

Rowerzyści i kierowcy muszą współistnieć w ograniczonej przestrzeni. Tymczasem rowerzyści są anonimowi, nie muszą mieć OC ani znać przepisów (fot. ilustracyjne)
Rowerzyści i kierowcy muszą współistnieć w ograniczonej przestrzeni. Tymczasem rowerzyści są anonimowi, nie muszą mieć OC ani znać przepisów (fot. ilustracyjne)Marcin WziontekAgencja SE/East News

Nie ulega wątpliwości, że ruch rowerowy w miastach wzrasta i niewątpliwie ma na to wpływ promowanie roweru jako środka transportu przez samorządy. Może niespecjalnie wpływa to na zmniejszenie korków (szereg polskich miast systematycznie znajduje się w czołówkach zestawień najbardziej zakorkowanych miast świata), za to zmusza kierowców i rowerzystów do współistnienia na ograniczonej przestrzeni, co czasem wywołuje konflikty.

Rowerzyści nie muszą mieć prawa jazdy, OC i tablicy rejestracyjnej

Specjaliści od bezpieczeństwa ruchu drogowego wskazują, że na rowerze można legalnie poruszać się między samochodami, tymczasem nie ma żadnego egzaminu, który weryfikowałby znajomość przepisów ruchu drogowego u rowerzystów. Owszem, dzieci muszą mieć kartę rowerową, ale 18-latek może po prostu wsiąść na rower i pojechać, nie znając nawet znaków drogowych.

Co więcej, rowerzyści, nie mają obowiązku wykupywania ubezpieczenia (również OC), a przecież zarysowanie nowego samochodu, może oznaczać dla rowerzysty wydatki sięgające kilku tysięcy złotych. Rowery nie mają również tablic rejestracyjnych, a więc ich identyfikacja jest utrudniona, co z kolei skłaniać może do zachowania, które nie ma nic wspólnego z prawidłowym zachowaniem na drodze.

Ten rowerzysta udowodnił, że tablice rejestracyjne są konieczne

W internecie pojawiło się nagranie, na którym widać takiego właśnie cyklistę, który ma poczucie bezkarności. Swój "popis" rowerzysta rozpoczął od wymuszenia pierwszeństwa na samochodzie. Na wideo nie ma dźwięku, możemy się jednak domysleć, że kierowca zareagował klaksonem, co u cyklisty wywołało prawdziwą wściekłość.

Najpierw zjechał on na środek drogi, by uniemożliwić kierowcy wyprzedzanie, następnie pokazał mu obsceniczny gest, a na koniec, bez powodu, gwałtownie zahamował.

Bezkarność rowerzystów to nic dobrego

Co w takiej sytuacji może zrobić kierowca, nawet dysponujący pokładową kamerą? Jeśli już wyhamował - dokładnie nic. Przekazanie nagrania na policję nic nie da, bo nie ma możliwości identyfikacji rowerzysty. Tymczasem w oczywisty sposób swoim zachowaniem stworzył on zagrożenie w ruchu drogowym.

Za hamowanie bez powodu policjanci bez wahania wystawiają kierowcom kilkutysięczne mandaty, a nawet zatrzymują prawa jazdy. Tymczasem rowerzysta pozostaje bezkarny.

Problem nie dotyczy tylko Polski. W wakacje pisaliśmy, że ówczesny brytyjski minister transportu powiedział w wywiadzie, że uważa za konieczne traktowanie rowerzystów w ten sam sposób, jak kierowców. A to oznacza zarówno obowiązkowe wykupywanie polisy OC, ale także tablice rejestracyjne, które umożliwiałyby identyfikację roweru, a idąc dalej - rowerzysty.

Zgadzacie się z takim podejściem? A może uważacie, że rowerzyści nie są zagrożeniem na drodze, znają przepisy i cała gra nie jest warta świeczki?

***

Moto Flesz - odcinek 67. O nowej Hondzie Type R, Oplu Astra Electric i Ferrari PurosangueINTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas