Nowoczesna chce... delegalizacji 10-letnich diesli

- Posłowie Nowoczesnej Jerzy Meysztowicz i Monika Rosa przygotowali projekt ustawy zakazującej rejestracji w Polsce samochodów z silnikiem diesla starszych niż 10-letnie - podała "Gazeta Krakowska".

Na zachodzie ograniczenia się wprowadza, ale robi się to zupełnie inaczej
Na zachodzie ograniczenia się wprowadza, ale robi się to zupełnie inaczejAFP

"Gazeta Krakowska" donosi, że "posłowie Nowoczesnej Jerzy Meysztowicz i Monika Rosa wystąpili w związku z tym z inicjatywą ustawodawczą dotyczącą zmiany ustawy Prawo o ruchu drogowym. Jej celem jest wprowadzenie zakazu sprowadzania do Polski samochodów z silnikami wysokoprężnymi starszymi niż 10 lat".

Zdaniem Meysztowicza "nie jesteśmy jedyni na tej drodze". Polityk Nowoczesnej stwierdził, że "do wprowadzenia tego typu ograniczeń przymierza się Irlandia, przy czym tam idą dalej niż my, bo zakaz ma dotyczyć samochodów wyprodukowanych przed rokiem 2014".

Według "Gazety Krakowskiej" posłowie Nowoczesnej "zwracają uwagę, że w Unii Europejskiej zanieczyszczenia powietrza pochodzące z transportu drogowego są źródłem ok. 20 proc. gazów cieplarnianych, a w miastach potęgują one zjawisko smogu". Ich zdaniem "szczególnie szkodliwe są pod tym względem stare samochody z silnikiem diesla".

Jak podaje gazeta samorządy "nie chcą wpuszczać także starych diesli". "W tej sprawie w czerwcu krakowscy radni Nowoczesnej zainicjowali uchwalenie przez Radę Miasta Krakowa rezolucji adresowanej do Ministra Infrastruktury, w sprawie możliwości ograniczenia wjazdu pojazdów do centrum zależnie od emisji spalin (zgodnie z normami EURO)" - pisze "GK".

Meysztowicz wyraził nadzieję, że inicjatywa poselska Nowoczesnej "będzie początkiem szeregu działań związanych z walką z zanieczyszczeniami powietrza pochodzącymi z ruchu drogowego".

Od redakcji:

Poselska inicjatywa ma zapewne wiele wspólnego z idącą pełną parą kampanią wyborczą. Z perspektywy mieszkańców Krakowa łatwo zrozumieć nam troskę o jakość powietrza w mieście, ale w szerszym kontekście trudno ocenić taki krok inaczej, niż jako klasyczny "strzał w stopę". Dość przypomnieć, że - wg różnych danych - średni wiek pojazdu w Polsce oscyluje wokół 14 lat, a blisko połowę taboru rodaków stanowią właśnie samochody osobowe z silnikami wysokoprężnymi...

Co więcej, Polacy nadal najchętniej kupują starsze i tanie auta używane, głównie z importu. W pierwszej połowie bieżącego roku do kraju sprowadzono ponad 0,5 mln używanych osobówek. Ich średni wiek to 11 lat i 7 miesięcy. W całym ubiegłym roku import zamknął się liczbą ponad 1 mln egzemplarzy. 47 proc. z nich miało pod maską silnik Diesla. Średni wiek? 11 lat i 10 miesięcy.

Biorąc powyższe pod uwagę posłom "Nowoczesnej" wypada pogratulować odwagi. Publiczne głoszenie tego typu pomysłów jest bowiem świetnym sposobem, by zrazić do danego ugrupowania dobre pół miliona potencjalnych wyborców.

Ze swojej strony spieszymy wyjaśnić, że sam pomysł "zamknięcia" naszej granicy dla starych aut z silnikami wysokoprężnymi jest trudniejszy do zrealizowania, niż może się to wydawać na pierwszy rzut oka. U podstaw Unii Europejskiej leżą bowiem zapisy prawne gwarantujące "swobodny przepływ towarów i usług". Trudno również zrozumieć, w jaki sposób kwestie tzw. prywatnego importu pojazdów miałoby regulować wskazane przez autorów pomysłu Prawo o ruchu drogowym.

Warto też dodać, że - jak czytamy w opublikowanej niedawno przez Ministerstwo Infrastruktury Strategii Zrównoważonego Rozwoju Transportu do 2030 roku - "emisja gazów cieplarnianych z transportu w Polsce osiągnęła w roku 2016 poziom ok. 53 mln ton CO2". Stanowiło to około 13,3 proc. całkowitej emisji krajowej. Autorzy opracowania zaznaczają, że "jest to nadal poziom znacznie niższy niż średni dla transportu UE, gdzie udział tej emisji wynosi ok. 1/4 emisji całkowitej".

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas