Krewki kierowca spotkał innego krewkiego, który "wyszedł z nerw"

Na ogół jesteśmy spokojni, zrównoważeni, odpowiedzialni, umiemy trzeźwo ocenić sytuację, nie wykazujemy skłonności do nieprzemyślanych reakcji. W całej populacji trafiają się jednak również jednostki o ponadprzeciętnym temperamencie, które opisalibyśmy nieco przestarzałym, ale trafnym określeniem "krewcy".


Krewki działa pod wpływem emocji, nie zastanawiając się nad konsekwencjami swojego postępowania. Cechuje go przemożna chęć naprawiania świata, samodzielnego i natychmiastowego wymierzania sprawiedliwości. O takich ludziach na dawnych polskich Kresach mawiano, że nader często zdarza im się "wyjść z nerw".

Oto przy krawężniku zatrzymuje się czarne bmw. Jego kierowca wysiada i szybkim krokiem zmierza w kierunku nadjeżdżającej mazdy. Najwyraźniej z jakiegoś powodu "wyszedł z nerw".  Pełni napięcia oczekujemy, że wskoczy na maskę czerwonego "japończyka", wybije mu przednią szybę albo przynajmniej kopnie w błotnik. W ostatniej chwili robi jednak w tył zwrot, wracając do swojego auta. Wtedy okazuje się, że spotkał innego krewkiego, bo mazda dwukrotnie uderza go z tyłu w nogi, a potem zmusza do ratowania się skokiem na próg beemki, urywając jej drzwi.

Reklama

Tyle kilkudziesięciosekundowy filmik. Z opisu dowiadujemy się, że rzecz dzieje się w Lubaniu. Kierowca bmw chciał "zwrócić uwagę" kierowcy mazdy, który wcześniej "niemal doprowadził do zderzenia czołowego". Mazdę prowadził dobrze znany policji 38-letni mieszkaniec Lubina. W jego wozie znaleziono marihuanę. Został aresztowany tymczasowo na trzy miesiące. Grozi mu nawet 5 lat więzienia. Zapytany przez telewizyjnego reportera, dlaczego chciał przejechać kierowcę bmw odpowiedział, potrząsając kajdanami, krótko: "Gdybym chciał przejechać, to bym przejechał".

Nie wiemy, czy kierowca mazdy zdążył zatrudnić już obrońcę. Wiemy, że na pewno może liczyć na wsparcie licznych domorosłych adwokatów wśród internautów, którzy okazują zrozumienie dla jego zachowania. Niewątpliwie nie bez znaczenia jest tu wygląd pokrzywdzonego i marka samochodu, którym się porusza...   

"Bzdury": "Oglądałem nagranie i nie ma tam absolutnie mowy o próbie zabicia kogokolwiek! Dwa razy dotknął zderzakiem do jego nogi lekko, żeby go postraszyć, tamten nawet tego nie odczuł. Potem wracał do auta i kiedy kierowca mazdy zbliżał się całkiem powoli do niego wskoczył na próg i dopiero wtedy tamten wyłamał jego drzwi. Zwykły road rage, ale żadnej próby przejechania kogokolwiek nie było."

"Curioso": "Kierowca Mazdy aresztowany. A co z kierownikiem z BMW? Czy teraz to już każdy może zatrzymywać ruch i pouczać wedle własnego uznania innych na drodze w Polsce? Czy może do tego trzeba mieć BMW?"

"ew4v": "oj, chciał tylko nastraszyć kierowcę BMW a jak wiadomo to są świnie i buraki więc na pewno mu się należało."

"pEŁo": "wyskoczył cwaniak łysy z rozłożonymi rękami - a teraz udaje pokrzywdzonego potulnego baranka - buhaha."

"konn": "po cholerę się zatrzymywał i wyskakiwał z auta? Myślał, że kierowca małej mazdy wystraszy się łysego ważniaka z czarnej bejcy? Od zatrzymywania kierowców na drodze, pouczania i karania jest policja a nie szeryfowie. To nie dziki zachód. Łysy dostał nauczkę i mam nadzieję, że przestanie kozaczyć."

"mamon": "Pan szeryf-nauczyciel z BMW. Wyszedł i gdyby trafił na słabszego od siebie, to pewnie by przyłożył kierowcy w maździe. A że trafił na podobnego do siebie zadziornego zakapiora to stracił drzwi. Tacy, co to wstrzymują ruch, żeby wyjść do innego kierowcy - nie robią tego w pokojowych zamiarach i z życzliwości. Po prostu tym razem cwaniaczek z beemki się naciął."

"ja": Gdyby faktycznie chciał go rozjechać, to by wcisnął gaz do dechy i nie bawił się w hamowanie."

"renatataka": "prawda jest taka, że właściciele BMW mają zamiast mózgu znaczek BMW."

Zdziwieni? My nie, bowiem wcześniej czytaliśmy komentarze na temat innego, groźniejszego incydentu z terenu Dolnego Śląska. W Karpaczu kierowca opla potrącił idącą poboczem kobietę i uciekł, porzucając swój samochód. Wydawałoby się, że ocena tego zdarzenia powinna być jednoznaczna, tymczasem i wówczas znaleźli się obrońcy sprawcy wypadku.

"Ona widocznie też była pijana skoro szła nie tą stroną co trzeba! Sprawdzili ją alkomatem? Nie!! Ale zatruwacie życie chłopakowi!" - napisał na przykład "mieszkaniec".

Szczególne oburzenie wywołało opublikowanie wizerunku i danych osobowych właściciela opla. "Facet potrącił kobietę i uciekł z miejsca wypadku. Takich przypadków jest wiele w kraju. Powodem są nerwy, alkohol, brak dokumentów lub inne przyczyny. Od razu wystosowano list gończy i pokazano twarz i miejsce zamieszkania. Co innego, jakby zamordował bestialsko, zgwałcił lub był pedofilem. Wtedy byłyby tylko inicjały i zaczernione oczy. O co w chodzi w tym polskim prawie?" - pyta "praworządny".

No właśnie, o co w tym wszystkim chodzi?

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy