Kraków. Auta mają jeździć po torowisku tramwajowym
Zmotoryzowani mieszkańcy dużych miast w Polsce nie mogą narzekać na nudę. Przeciwnie - każdy dzień niesie im nowe niespodzianki. Wyjeżdżając rano do pracy, nigdy nie wiedzą, co spotka ich po drodze.
I nie chodzi tu bynajmniej o rutynowe korki, do których powoli, po drastycznym zmniejszeniu natężeniu ruchu w szczytowym okresie pandemii, znowu musimy się przyzwyczajać...
W Krakowie pod koniec lipca zostanie powiększony, i tak już bardzo rozległy, obszar płatnego parkowania. Poszerzone będą sektory B6, C8,C9 i C16 oraz wprowadzone dwa nowe: C7 i C21 (ciekawe kto, poza bezpośrednio zainteresowanymi, potrafi połapać się w tych wszystkich oznaczeniach).
Jak już pisaliśmy, Kraków konsekwentnie wdraża też tzw. Tarczę dla mobilności. W jej ramach trwa, jak to się pięknie określa, "przywracanie ulic i chodników pieszym, rowerzystom oraz pasażerom komunikacji publicznej". Czyli, w opinii miejskich aktywistów i niektórych urzędników, szlachetniejszej części ludności. Z wprowadzanych zmian cieszą się również dostawcy czerwonej farby, którą maluje się asfalt, wytyczając nowe drogi dla rowerów. A przy okazji zwężając jezdnie dla pozostałych ich użytkowników.
Oczywiście nie wszyscy są zadowoleni. Zaryzykowalibyśmy nawet twierdzenie, że niezadowolonych jest bardzo wielu. Tak można byłoby sądzić po liczbie i jednoznacznym tonie komentarzy w internecie. Ostatnio kierowców szczególnie zbulwersowały zmiany na ul. Grzegórzeckiej, w wyniku których samochody zostały zepchnięte na torowisko tramwajowe, bowiem dotychczas dla nich przeznaczony pas ruchu przekazano rowerzystom.
Postępującym paraliżem komunikacyjnym na najbliższej sesji ma zająć się Rada Miasta. Jak czytamy, "radni będą apelować do prezydenta, by miasto wycofało się przynajmniej z niektórych zmian i by każde kolejne "rewolucje na ulicach" były szeroko konsultowane, zanim zostaną zastosowane."
Na portalu petycjeonline.com pojawiła się skierowana do prezydenta Jacka Majchrowskiego petycja, której autorzy domagają się odwołania dyrektora Zarządu Transportu Publicznego Łukasza Franka. "W ostatnim czasie, bez jakichkolwiek konsultacji, Łukasz Franek autorytarnie wprowadził "Tarczę dla Mobilności", która nas antagonizuje. Te drastyczne posunięcia są kpiną z mieszkańców, a odbywają się bez rozmów choćby z przedstawicielami Rad Dzielnic. Radykalne i szkodliwe eksperymenty dotyczą ważnych krakowskich ulic i alei (...) Efekt jest taki, że większość Krakowian traci czas i nerwy w korkach. Nie możemy pojąć, jak mógł Pan pozwolić Łukaszowi Frankowi na tak szokujące decyzje" - piszą.
Tarcza jest defensywnym elementem uzbrojenia. Tarcza dla mobilności może zatem służyć owej mobilności ograniczaniu. W tej sytuacji coraz większe trudności w poruszaniu się po mieście samochodem są zupełnie zrozumiałe i nie ma co się oburzać. Tarcza to tarcza. Co jednak ciekawe, z przejawami wspomnianej polityki spotkaliśmy się nie tylko w zabytkowym centrum, lecz również na peryferiach miasta.
Oto parking na nowym, wciąż jeszcze rozbudowywanym krakowskim osiedlu. Miejsca postojowe są tu sprzedawane mieszkańcom jednego z okolicznych budynków. Szczególną uwagę zwróciliśmy na te oznaczone numerami 5 i 6.
Jak widać, rośnie na nich okazałe drzewo. Zastanawiamy się, jaki model auta da się tu zaparkować? No i ile kosztuje taki kawałek terenu, co prawda metrażowo nie za wielki, ale za to ocieniony i z własną zielenią...