Kierowca covidowej karetki spowodował śmiertelny wypadek

39-letni Wojciech O. odpowie przed sądem za spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym. 31 października ub.r. w Broniszach wiózł karetką pogotowia pacjenta zakażonego covid-19 i zderzył się z samochodem osobowym. W zdarzeniu - do którego według prokuratury doszło z jego winy - zginęła jedna osoba.

31 października około godziny 13.30 w miejscowości Bronisze, na skrzyżowaniu ulic Piastowskiej z Poznańską doszło do wypadku drogowego. Prowadzona przez Wojciecha O. karetka pogotowia, która poruszała się z włączonymi sygnałami świetlnymi i dźwiękowymi, zderzyła się z samochodem osobowym marki peugeot. Autem tym podróżowały trzy osoby - dwie kobiety i mężczyzna, który pojazd prowadził.

"Wjazd karetki na skrzyżowanie nastąpił przy wyświetlanym dla niej sygnale czerwonym, z prędkością około 90-100 km/h. Samochód marki peugeot dokonywał skrętu w lewo przy sygnale zielonym. W wyniku zderzenia pojazdów śmierć na miejscu poniósł kierujący pojazdem Peugeot, a pasażerki doznały ciężkiego uszczerbku na zdrowiu w postaci choroby realnie zagrażającej życiu" - przekazała PAP prok. Aleksandra Skrzyniarz, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie.

Reklama

Karetka pogotowia przewoziła pacjenta, który był w tym czasie podłączony do respiratora. Mężczyzna był transportowany do szpitala, ponieważ chorował na COVID-19. Jak ustaliła PAP, on również zmarł kilka dni później w szpitalu, ale jego zgon nie miał bezpośredniego związku z wypadkiem, do którego doszło w Broniszach.

Śledztwo w tej sprawie prowadziła Prokuratura Rejonowa w Pruszkowie. Akt oskarżenia przeciwko Wojciechowi O. został skierowany do pruszkowskiego sądu pod koniec kwietnia br.

"W sprawie pozyskano opinię biegłego z zakresu rekonstrukcji wypadków, z której wynika, że taktyka i technika jazdy kierującego karetką pogotowia była nieprawidłowa, albowiem powinien zbliżać się do skrzyżowania z mniejszą prędkością" - wyjaśniła prok. Skrzyniarz.

Kierujący karetką był w chwili zdarzenia trzeźwy. Nie przyznał się do zarzucanego mu przez prokuratora nieumyślnego spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym. Złożył wyjaśnienia, w których podkreślił, że nie przekroczył dopuszczalnej prędkości, jak również że poruszał się pojazdem słyszalnym dla innych uczestników ruchu.39-latkowi grozi kara pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8.

Od redakcji:

Tłumaczenie zawodowego kierowcy jest kuriozalne. Przepisy stanowią, że kierowca pojazdu uprzywilejowanego może nie stosować się do obowiązujących przepisów ruchu drogowego pod warunkiem zachowania szczególnej ostrożności. Co więcej, nigdzie w przepisach nie jest napisane, że pojazd uprzywilejowany ma pierwszeństwo. Przepisy mówią jedynie, że pozostali uczestnicy ruchu drogowego mają obowiązek umożliwić przejazd pojazdowi uprzywilejowanemu, a to w żadnym wypadku nie oznacza, że karetka czy radiowóz mogą wjeżdżać bez hamowania na skrzyżowanie na czerwonym świetle. Również wyroki sądowe są w tych zakresie jednoznaczne.

***

PAP/INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy