ITD ponownie przymyka oko na oszustwo. Dlaczego?

Przeładowane samochody dostawcze i ciężarówki to nadal problem obecny na polskich drogach. Z procederem tym stara się walczyć Inspekcja Transportu Drogowego, ale po raz kolejny udowadnia, że walka ta bywa pozorowana.

Inspekcja Transportu Drogowego zatrzymała do kontroli dostawczaka przewożącego elementy blaszanych garaży. Pojazd był poważnie przeciążony, ponieważ przy dopuszczalnej masie całkowitej 3,5 tony, ważył aż 6,35 tony!

Komunikaty na temat podobnych zatrzymań ITD często umieszcza na swojej stronie. Zwykle jednak nie podaje innej ważnej informacji - jaka była oficjalna ładowność zatrzymanego pojazdu. Tym razem wspomniano o niej dwukrotnie. Ten duży dostawczak (tak duży że nie zmieścił się nawet w kadrze) z wydłużoną platformą i podwójnymi kołami z tyłu, miał ładowność 430 kg!

Reklama

Tak dokładnie podała Inspekcja Transportu Drogowego. Podała, że inspektorzy po zatrzymaniu pojazdu będącego de facto małą ciężarówką, ustalili, że według dokumentów ma on ładowność na poziomie miejskiego autka, a następnie pozwolili mu odjechać "po przeładowaniu nadmiaru towaru na inny pojazd".

Pisaliśmy już w sprawie tego problemu do ITD z pytaniem dlaczego inspektorzy, którzy spotykają pojazdy o DMC 3,5 t ważące nawet 11 ton (!) nie widzą w tym nic podejrzanego. Raz tylko zatrzymali dowód rejestracyjny, kiedy okazało się, że dostawczak na pusto znacząco przekraczał swoją dopuszczalną masę całkowitą. To przykłady dobrze znanego procederu, dzięki któremu pojazdem takim może jechać kierowca z prawem jazdy kategorii B i nie jest konieczne uiszczanie opłat w systemie ViaTOLL. Co na to ITD? W dużym skrócie odpisali nam, że to nie jest ich problem. Więc w sumie opisywany, kolejny taki przypadek, nie powinien nas dziwić.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy