Brutalnie to zabrzmi, ale problemem nie są zabici, lecz ranni

Ministrowie transportu (w różnych krajach funkcja ta może nosić trochę odmienną nazwę) z Polski, Czech, Węgier, Słowacji i Słowenii skierowali apel do władz Unii Europejskiej o zintensyfikowanie działań, których celem będzie radykalne ograniczenie liczby rannych na drogach. "Wypadki drogowe powodują nieakceptowalne straty ludzkie, społeczne i ekonomiczne, szkodzą fizycznie psychicznie i materialnie zarówno ofiarom wypadków, jak i ich rodzinom" - czytamy w deklaracji podpisanej podczas niedawnego spotkania w Pradze.

Według statystyk, europejskie drogi są coraz bezpieczniejsze. Czy przy ogólnie pozytywnej tendencji potrzebne są zatem jeszcze jakieś dodatkowe inicjatywy? Niestety, tak. Okazuje się, że owszem, jest lepiej, ale nie pod każdym względem. O ile bowiem od 2010 r. liczba zabitych w wypadkach drogowych w UE zmalała o 18 proc., to liczba ciężko rannych tylko o 1,6 proc. W 2014 r. zanotowano wręcz wzrost liczby tego typu ofiar - w porównaniu z rokiem poprzednim było ich o 3 proc. więcej. To musi niepokoić.

Widok leżących na drodze ciał przykrytych płachtami lub zamkniętych w czarnych workach wciąż potrafi nami wstrząsnąć. Kiedy słyszymy, że w wypadku nikt nie zginął, wzruszamy ramionami - nie ma się czym przejmować, właściwie nic się nie stało. Tymczasem już stratedzy wojskowi, jakkolwiek brutalnie to zabrzmi, wiedzą, że w czasie wojny prawdziwym problemem dla walczącej armii nie są zabici, lecz właśnie ranni. Zostają na długo, a często na zawsze wyłączeni ze służby, trzeba ich ewakuować, opiekować się nimi, organizować szpitale, zatrudniać liczny personel medyczny. To wszystko dużo kosztuje i stanowi poważne obciążenie. Również chyba każdy, kto ma w rodzinie lub kręgu znajomych ofiarę poważnego wypadku drogowego wie, z jaką łączy się to traumą, bardzo długim niejednokrotnie leczeniem, jeszcze dłuższą rehabilitacją, która, bywa, i tak nie przywraca zresztą pełnej sprawności.           

Reklama

O wadze problemu wciąż bardzo dużej i zbyt wolno zmniejszającej się liczby ciężko rannych ofiar wypadków drogowych świadczy to, że zajmowała się nim Rada Europejska. W 2013 r. specjalną rezolucję w tej sprawie uchwalił Europarlament. Swoje rekomendacje przyjęła też Europejska Rada Bezpieczeństwa Transportu (European Transport Safety Council). ETSC zaleca m.in. wprowadzenie obowiązku wyposażania wszystkich nowych samochodów w skuteczniejsze (czyli, jak można się domyślać, dokuczliwsze dla użytkowników) sygnalizatory, przypominające o konieczności zapięcia pasów bezpieczeństwa przez pasażerów na wszystkich siedzeniach, szerszego stosowania inteligentnych ograniczników prędkości, systemów wykrywania pieszych i rowerzystów oraz automatycznego hamowania awaryjnego, blokad uniemożliwiających uruchomienie pojazdu przez nietrzeźwego kierowcę, zmodyfikowania testów zderzeniowych, w tym pod kątem bezpieczeństwa pieszych.

ETSC chciałaby także, aby poszczególne państwa zachęcały, poprzez ulgi podatkowe, do kupowania samochodów, które uzyskały w owych testach najwyższe oceny. Na wspomnianej liście znalazło się ponadto zalecenie do jak najszerszego wprowadzania w miastach, zwłaszcza w miejscach szczególnie licznie odwiedzanych przez pieszych i rowerzystów, stref "30 km/godz.",  ograniczenia dopuszczalnej prędkości na jednojezdniowych drogach pozamiejskich do 80 km/godz., uspokajanie ruchu przez budowę rond i stawianie różnego rodzaju szykan (sztuczne zwężenia, bariery itp.)        

Deklaracja praska wytycza ambitny cel: zmniejszenia liczby ciężko rannych ofiar wypadków drogowych w Unii Europejskiej o 40 proc. do 2020 r. Prawdę mówiąc należałoby jednak zacząć od uściślenia i ujednolicenia pojęcia "ciężko ranny", bo okazuje się, że w poszczególnych krajach jest ono różnie definiowane. Powoduje to zamieszanie w statystykach. Zresztą również sposób zbierania danych bywa daleki od doskonałości. Stąd poważne różnice w informacjach na temat ofiar wypadków drogowych między Komisją Europejską a na przykład policją.     

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy