Policjancie, udaj, że nie widzisz. Tak będzie lepiej...

Od pewnego czasu modne stało się piętnowanie i wyśmiewanie policyjnych pościgów, oczywiście w Polsce.

Na YouTube można znaleźć wiele filmów prezentujących pogoń drogówki za uciekającym kierowcą. Część z nich zamieszczana jest także na portalach internetowych. No i trwa festiwal szydzenia, naigrywania się z policjantów, ośmieszania.

Aby nie było niejasności - nie jestem policjantem, nie mam w rodzinie policjanta, nie jestem rzecznikiem Policji, nie jestem też fanatykiem zakochanym w Policji. Staram się jednak patrzeć na otaczającą mnie rzeczywistość obiektywnie. Wyciągam wnioski z tego co widzę, a nie z tego, co mówią mi inni. Nie muszę słuchać mediów, by wiedzieć, jak mam myśleć. Potrafię myśleć sam. Niestety, wielu naśladowców nie dostrzegam. Odnoszę natomiast wrażenie, że część moich rodaków cechuje wyjątkowo pokrętna i zakłamana mentalność.

Reklama

Tanie chwyty pod publikę

Media, podlizując się widzom i czytelnikom, starają się oczywiście mówić i pisać to, co spodoba się ogółowi. Kierowcy zazwyczaj niezbyt przepadają za policjantami z drogówki, bo kojarzą się oni głównie z mandatami, radarami, kontrolami, czyli różnymi środkami represji. Jeśli więc jest okazja, by w jakiś sposób "przyłożyć" policjantom, to publikatory skwapliwie z niej korzystają.

Możemy więc przeczytać, że policjanci nieudolnie kogoś gonili, a w dodatku jeśli ten ścigany wjechał do rowu lub rozbił się na drzewie, no to oczywiście wina tych wstrętnych gliniarzy. Pod takim artykułem wypowiadają się natychmiast setki "specjalistów", nie pozostawiając w komentarzach suchej nitki na policjantach. Ciekawe jednak, czy sami byliby w stanie kogokolwiek dogonić...

No i w ten sposób urządza się igrzyska, a publika się cieszy, bo może bezkarnie wyśmiewać, bluzgać, szydzić. Może się za te mandaty odegrać. Dziennikarze mrugają okiem do kierowców, jakby chcieli powiedzieć: my też nie lubimy policjantów, jesteśmy z wami, więc czytajcie nas, kupujcie... Proste i tanie chwyty socjotechniczne, ale - jak widać - skuteczne.

Pościg po amerykańsku

W Stanach Zjednoczonych, które często są prezentowane Polakom jako kolebka i ostoja demokracji, wolności, swobód, praw obywatelskich itd., policyjne pościgi wyglądają zupełnie inaczej. Tam nie ma żartów!

Uciekasz? Nie zatrzymałeś się do kontroli? To znaczy, że masz coś na sumieniu. Policjant rusza więc za takim delikwentem i jego zadaniem jest jak najszybsze zatrzymanie uciekającego, aby nie stwarzał zagrożenia dla innych. Proste i jasne!

Jeśli uciekający kierowca blokuje drogę, nie daje się wyprzedzić, to policjant ma prawo staranować radiowozem jego samochód, użyć wszelkich dostępnych środków, aby go zatrzymać. Ma prawo także strzelać. I wcale nie musi to być pogoń za seryjnym mordercą czy groźnym terrorystą. Uciekasz? To wiesz, na co się narażasz. A jeśli się rozwalisz, to już twoja sprawa. Co więcej, za ucieczkę i stworzenie zagrożenia na drodze w USA nie wypisują mandatu i nie naliczają punktów karnych. Tam schwytany i skuty "bohater" trafia najpierw na glebę, a za godzinę od razu przed oblicze sędziego, który jednoosobowo, bez zbędnych ceregieli i procedur wymierza karę, na przykład pół roku za kratkami i 5 tysięcy dolarów grzywny. W Polsce coś takiego nazwano by nagonką, łamaniem praw człowieka...

Pościg po polsku

W naszym kraju pościg wygląda zupełnie inaczej. Policjant nie ma prawa nikogo taranować, bo jeżeli rozbije radiowóz, to będzie musiał pokryć szkody. Co gorsza, jeśli zepchnięty z jezdni kierowca na przykład dachowałby swoim samochodem, doznał obrażeń, to policjant jako pierwszy stanie przed prokuratorem i będzie się długo tłumaczył, dlaczego zastosował takie środki. Trzeba było próbować zatrzymać go inaczej... Jak? Chwycić ręką za zderzak? Położyć się na jezdni?

A już nie daj Boże, by policjant zaczął strzelać do uciekającego, a tym bardziej go trafił! Wtedy natychmiast będzie zawieszony, media i publika okrzykną go mordercą, rodzina "poszkodowanego" będzie skarżyć, żądać odszkodowań, bo przecież biedny chłopczyk zdenerwował się, przestraszył i tylko dlatego zaczął uciekać. Niewiniątko! A w ogóle to był grzeczny jak baranek! Po co ci brutale go gonili? Taki policjant będzie miał szczęście, jeśli sam nie trafi na ławę oskarżonych.

A to, że uciekający był pijany albo okazał się złodziejem? To przecież nic takiego! Polacy są bardzo wyrozumiali.

Czego więc oczekujecie, Szanowni Czytelnicy? Co ma zrobić policjant, który podaje sygnał do zatrzymania, a kierowca nie reaguje i zaczyna uciekać? Ma na to machnąć ręką? Ucieka? No to niech sobie ucieka. Czy o to Wam chodzi? Myślę, że spora część kierowców byłaby z tego zadowolona. Jak wolność, to wolność! Rozumiana po polsku...

Udam, że nie widziałem

W Polsce policjanci mają związane ręce nie tylko przez nieżyciowe przepisy dotyczące ich uprawnień, szczególnie w zakresie użycia broni. Jeszcze gorzej działa system sądownictwa. Pewien policjant opowiadał mi, że zauważył złodzieja próbującego ukraść samochód. Zanim amator cudzego mienia zdołał uruchomić pojazd, został przez tegoż policjanta obezwładniony.

Potem jazda na komisariat, zeznania i za parę miesięcy rozprawa w sądzie. Policjant staje przed obliczem Temidy jako świadek. Na ławie oskarżonych siedzi złodziej, a w ławach dla publiczności jego koledzy, "łyse karki w dresach", jak to określił mój rozmówca.

Sędzia głośno odczytuje imię i nazwisko świadka, adres zamieszkania, powtarza te dane protokolantce. Przyjaciele złodzieja skrzętnie to notują i ponuro spoglądają na świadka...

Ten policjant powiedział mi w zaufaniu: na drugi raz odwrócę się i udam, że nie widzę! A niech sobie kradną! Ja mam żonę i małe dzieci! Sąd podaje jak na tacy moje prywatne dane przestępcom! Po służbie muszę zdać broń. To po co mi to? Nie chcę być martwym bohaterem!

Notabene złodziej został uniewinniony, bo z cwaniackim uśmiechem wyjaśnił, że chciał sobie tylko obejrzeć samochód, a drzwi były już otwarte. Absolutnie nie zamierzał tego auta ukraść, ależ skąd! Widocznie ktoś wcześniej się włamał... A narzędzie do łamania zamków leżące na siedzeniu? To nie jego! Już tam to "coś" leżało. Widocznie złodziej zapomniał go zabrać.

- A może to ja spłoszyłem złodzieja? - zadał na koniec pytanie sądowi. - Mogło tak być! Ten policjant zupełnie niesprawiedliwe mnie potraktował. To oburzające!

Kpiny cwaniaka z chorego polskiego systemu. Chociaż w gruncie rzeczy ten złodziej jest sprytniejszy od wszystkich naszych ekspertów, znawców prawa itd. Śmieje się nich do łez! Tak wygląda wymiar "sprawiedliwości". Czy można się dziwić temu policjantowi, że na drugi raz nie będzie interweniował?

Niewinny człowiek nie ucieka!

Jeśli ktoś nie ma nic na sumieniu, to zatrzymuje się na sygnał policjanta. Tak czyni każdy normalny człowiek. To, że policjant ma prawo sprawdzić moje dokumenty, trzeźwość czy stan techniczny pojazdu, wcale nie jest dla mnie obraźliwe. Przecież na tym polega jego praca. Działa on w interesie bezpieczeństwa innych ludzi.

A czy obrażacie się, że konduktor w pociągu prosi o okazanie biletu, że prześwietlają Wasz bagaż na lotnisku, że obserwują Was kamerami w hipermarketach?

Tłumaczenie, iż kierowca uciekał, bo się przestraszył, gdyż nie miał przy sobie dokumentów albo wypił tylko jedno piwo, jest naiwne i żenujące. Jeśli tak było naprawdę, to znaczy, że jest niezrównoważony psychicznie i powinien na zawsze być pozbawiony prawa jazdy.

Najczęściej jednak uciekają albo zamroczeni alkoholem zmotoryzowani pijacy, albo przestępcy. Taka jest prawda! Robiąc zatem nagonkę na policjantów bronicie de facto przestępców, wariatów i drogowych pijaków!

Poza tym pamiętajmy, że przecież każda ucieczka i każdy pościg naraża na niebezpieczeństwo postronne, Bogu ducha winne osoby. Może także Waszych bliskich? Nigdy nie wiadomo, czy nie dojdzie do wypadku, do potrącenia pieszego.

Jak trwoga, to do ... policjanta

Wszyscy ci, którzy z ogromnym zapałem szydzą z policjantów, wyśmiewają się z ich pracy, natychmiast zmieniają ton, jeżeli sami staną się ofiarą przestępstwa. Wtedy grzecznie proszą o pomoc, składają zeznania, są uprzejmi i mili... Jeżeli kogoś okradziono, pobito, napadnięto, to nie mówi: zaraz, zaraz, panowie, ale wy stanęliście radiowozem na trawniku, a to bardzo nieładnie! Proszę najpierw przestawić pojazd i dopiero wtedy będziemy rozmawiać... Wy też przecież musicie respektować przepisy.

W takich przypadkach poszkodowani oczekują od Policji skuteczności i szybkości działania. Domagają się surowego ukarania przestępców. Gdyby mogli, to sami by ich wieszali, rozstrzeliwali itp. Może więc warto na coś się zdecydować i wyzbyć dwulicowości? Jeżeli tak bardzo nienawidzisz policjantów, to nie proś ich o pomoc, tylko sam sobie szukaj skradzionego samochodu, portfela czy telefonu. Bądź konsekwentny!

Zresztą to widać nawet po kierowcach, który zatrzymano za jakieś wykroczenie drogowe. Panie władzo, a może trochę mniejszy mandacik? Bardzo proszę... a może chociaż bez tych punkcików... Pełna pokora, skruszony ton...

Skoro jesteś taki ważny, na wszystkim się znasz, krytykujesz i naśmiewasz się z policjantów, to teraz ich o coś prosisz? Zakłamanie i obłuda.

Demokracja demokracją, a ludzi trzeba trzymać krótko!

W mojej dziennikarskiej pracy miałem możliwość poznać, jak działa policja drogowa w USA, we Francji, W Szwecji, w Niemczech. Podczas rozmów z tamtymi policjantami naświetlałem im też krótko, jak wyglądają ograniczenia w działaniu polskiej "drogówki".

Przedstawiciele zachodnich policji najpierw myśleli, że sobie żartuję. Szczerze mówiąc zaprzeczanie, że to wcale nie są żarty, było dla mnie żenujące.

Generalny obraz, jaki mi przedstawiono, jest taki: policjant w każdym kraju powinien być traktowany jako osoba zaufania publicznego. Jeśli jest zagrożony albo inni ludzie są zagrożeni, ma prawo strzelać. Jeśli obawia się, że uciekający kierowca zaraz kogoś zabije lub spowoduje karambol, też ma prawo taranować i strzelać. Pewien amerykański gliniarz powiedział mi wprost: ja już posłałem na tamten świat chyba z dziesięciu, ale taka jest moja praca. Nie mam żadnych wyrzutów sumienia. A co, sam ma dać się zabić? Działam dla dobra innych porządnych ludzi

W tamtych krajach, jeżeli kierowca lub pasażerowie wydadzą się policjantowi podejrzani lub niebezpieczni, podchodzi do samochodu z bronią w ręku. Kolega go ubezpiecza. A co by było, gdyby polski policjant podszedł z pistoletem w ręku do kierowcy? Zaraz by pisano, że groził mu bronią! Byłoby mnóstwo głosów oburzenia! No i mamy skutki takiego myślenia.

Z kolei szwedzki policjant opowiadał mi, iż społeczeństwo jest dumne, że policja reaguje, że ściga przestępców. Domaga się tego! Prasa pochwala takie działania. Ba... to nie u nas!

Inny policjant z USA wyjaśnił to prosto i logicznie: jak mielibyśmy utrzymać porządek w tak wielkim państwie jak Ameryka, jeżeli przestępcy nie baliby się policji? Demokracja demokracją, a ludzi trzeba krótko trzymać, bo tylko wtedy jest porządek.

Polski kierowca

Polub MOTO INTERIA na Facebooku. Tam znajdziesz więcej zdjęć, ciekawostki i... konkursy. Do wygrania wkrótce samochód na weekend!. Wystarczy kliknąć TUTAJ.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy