Jakim jesteś kierowcą? Ważniakiem, cwaniakiem, negocjatorem czy "słodką idiotką"?

Żaden kierowca nie lubi być zatrzymywany przez policjanta, a tym bardziej karany za jakieś wykroczenie. To naturalne.

Tyle tylko, że kiedy słucha się tłumaczeń wielu delikwentów otrzymujących mandat, można odnieść wrażenie, że mamy do czynienia nie z dorosłymi poważnymi ludźmi, ale z...

Miałem okazję przez wiele dni obserwować pracę policjantów z drogówki. Okazuje się, że tylko nieliczni kierowcy mają odwagę powiedzieć: "tak, wiem, popełniłem wykroczenie, przepraszam. Jeśli można, proszę o niższy mandat". Tak czyni może 10-15% zmotoryzowanych. Pozostali próbują różnych sztuczek, aby usprawiedliwić się i nakłonić policjanta do zmiany decyzji. Oczywiście każdy ma prawo do obrony. Niechaj jednak te argumenty będą poważne i logiczne, a także oparte na znajomości prawa. Niestety, najczęściej kierowcy tłumaczą się naiwnie jak dzieci albo udają niewiniątka.

Reklama

Można wyróżnić kilka zasadniczych typów zachowań kierowców. Do którego Ty się zaliczasz?

Typ pierwszy: ważniak

Taki kierowca jest od razu obrażony i święcie oburzony: "Dlaczego akurat mnie zatrzymaliście? Tamten czerwony samochód jechał jeszcze szybciej niż ja!"

Potrafi wypierać się zarzucanego mu wykroczenia, wykłócać się, przekonywać, że ma rację i lepiej zna przepisy. Pewien starszy pan, który na przejściu dla pieszych ominął radiowóz ustępujący pierwszeństwa przechodniom, zapierał się:

- Ja nikogo nie omijałem, przecież ja jechałem innym pasem!

A kiedy policjant sprawdzał w systemie jego personalia, zapytał nagle:

- Czy pan ma w ogóle uprawnienia do sprawdzania i przetwarzania moich danych osobowych?

Tacy kierowcy często grożą policjantom, że napiszą na nich skargę, a bywają i tacy, którzy straszą: "ja mam dojścia, długo pan nie popracujesz".

Pouczają, wypominają i karcą: "to ja na was podatki płacę, a wy zajmujecie się takimi bzdurami! Przestępców ścigajcie!"

Typ drugi: cwaniak

Cwaniak nie wypiera się, że popełnił wykroczenie, ale usiłuje znaleźć jakiś argument, który go usprawiedliwi, a może nawet wzbudzi litość i współczucie policjantów.

- Ja wiem, jechałem o wiele za szybko, ale bardzo się spieszę do chorego dziecka!

To bardzo popularna śpiewka, z tym że są rozmaite wersje: do chorej żony, do umierającego dziadka, do rodzącej żony itd. Towarzysząc drogówce przez kilka dni wysłuchałem chyba kilkunastu podobnych odmian.

Jeszcze inni spieszą się na bardzo na ważne spotkanie, na rozmowę kwalifikacyjną, na samolot, na pociąg. Gdyby policjanci brali serio te wszystkie tłumaczenia, musieli "odpuścić" niemal każdemu.

Zastanawiam się tylko, czy ci kierowcy nie widzą, że robią z siebie... no powiedzmy: ludzi mało poważnych? Przecież każdy może powiedzieć o jakiejś nadzwyczajnej sytuacji i wiadomo, że policjant tego nie sprawdzi. Z drugiej jednak strony nawet choroba kogoś bliskiego czy nadzwyczaj ważne spotkanie nie usprawiedliwiają łamania przepisów.

I jeszcze jedno, żeby nie było niejasności: wspomniane kontrole prędkości przeprowadzane były w pobliżu szkoły podstawowej, a na drodze znaki ograniczały prędkość do 40 km/h. Nie brakowało takich, którzy w tym miejscu osiągali 80-90 km/h albo nawet więcej! I wszyscy oni oczywiście bardzo się spieszyli! I tylko dzisiaj przekroczyli prędkość... Wyjątkowo!

Typ trzeci: negocjator

Taki kierowca próbuje zawsze coś utargować.

- A nie wystarczy pouczenie? Musi być od razu mandat?

- 300 zł??? O rany, tak dużo? A może wystarczy 100?

Nagminne jest również targowanie się o punkty.

- To chociaż te punkty niech mi pan daruje? Albo wpisze połowę mniej? Bardzo pana proszę!

Daje się tu zauważyć zupełna nieznajomość prawa. W kwestii mandatu policjanta obowiązuje przecież taryfikator. Istnieją często tzw. widełki, pozwalające wymierzyć większy lub mniejszy mandat, ale nie dowolny!

Policjant nie ma natomiast żadnej możliwości niewpisania na konto kierującego punktów karnych albo zmniejszenia ich liczby. Punkty są przypisane do konkretnych wykroczeń i tu żadnych widełek już nie ma.

Kierowca - negocjator próbuje też często wzbudzić litość funkcjonariuszy: "wie pan, właśnie straciłem pracę, mam na utrzymaniu troje dzieci..." Gorzej, gdy ucieka się do innych sztuczek:

- A może się jakoś dogadamy bez wypisywania mandatu?

Takich propozycji też nie brakuje. I tu nasuwa się smutny wniosek: wszyscy potępiamy afery łapówkarskie, korupcję itd. A co robią niektórzy z nas?

Pewna moja znajoma potrafi godzinami opowiadać, jakie to ostre środki stosowałaby, żeby tępić aferzystów. Zamykałaby, konfiskowała majątki... Kiedyś jednak zagalopowała się i wyznała:

- Miałam pecha, wpakowałam się na kontrolę radarową, chciałam im dać 100 zł, ale nie wzięli...

No tak, kłania się podwójna moralność!

Typ czwarty: słodka idiotka

Z góry zastrzegam, że nie jestem męskim szowinistą, ależ skąd!... W tym jednak przypadku bohaterkami są niestety głównie panie, no bo przecież istnieje coś takiego, jak różnica płci. Trudno by facet - kierowca wdzięczył się do faceta - policjanta. Chociaż...

Otóż te niektóre (!) damy za kierownicą próbują użyć swoich wdzięków, by zmiękczyć serce policjanta.

- Ojej, aż tyle jechałam? 120 na godzinę? Nigdy bym nie przypuszczała...

- A ma pani w samochodzie sprawny prędkościomierz?

- No mam, ale wie pan, widocznie na niego nie spojrzałam, hi hi hi...

Do tego dochodzą zalotne uśmiechy i inne gesty. "Oj, ja biedna, niewinna istotka... A pan jest taki miły i chyba nie sprawi mi przykrości mandatem?..."

Warto jednak przypomnieć, nie kwestionując rzecz jasna, uroku płci pięknej, że te "biedne niewinne istotki" potrafią niestety zajeżdżać drogę, nie ustępować pierwszeństwa, przejeżdżać pieszym niemal po nogach i robić wiele innych niebezpiecznych rzeczy na drodze wcale nie gorzej od facetów! Nie przypuszczam też, żeby pieszy uderzony samochodem kierowanym przez niewiastę czuł się lepiej, niż ten trafiony przez kierowcę - mężczyznę.

Czy warto kleić głupia?

Przepraszam za użycie młodzieżowego żargonu, ale trudno znaleźć lepsze określenie. Znaczna część kierowców niestety tak postępuje. Słuchając tych wszystkich naiwnych tłumaczeń, usprawiedliwień i wyjaśnień zastanawiam się, dlaczego tak czynią ludzie dorośli, poważni, często na stanowiskach? Nauczyciele, lekarze, dyrektorzy, prezesi itd.? Ojcowie dzieciom, mamusie, dziadkowie...

Oczywiście wytłumaczenie jest proste: każdy liczy na to, że może jakoś uda się nie zapłacić mandatu. Jeśli już jednak tłumaczyć się i szukać usprawiedliwienia, to chociaż z głową i na pewnym poziomie. Z klasą.

Kierowca, który twierdzi, iż nie wiedział, z jaką jedzie prędkością, robi z siebie po prostu durnia. Chyba, że nie panuje nad pojazdem i jest nieobliczalny.

Kierowca, który twierdzi, że nie omijał pojazdu na przejściu, bo "jechał innym pasem", nie rozumie zapewne pojęcia "omijanie" , a więc jest niedouczony i powinien być skierowany na ponowny egzamin.

Otrzymanie mandatu to nic przyjemnego. Z drugiej jednak strony warto pamiętać, że policjant wykonuje swoją pracę. Nie twierdzę, że każdy funkcjonariusz jest idealny, zawsze ma rację itd. Zdarzają się różne przypadki, jak w każdym zawodzie, w każdym środowisku. Zawsze byłem przeciwnikiem karania za głupstwa, formalistycznego podejścia, sztywniactwa, wymądrzania się itd.

Nie róbmy jednak z siebie biednych, prześladowanych niewiniątek! Zastanówmy się, jak wyglądałby ruch drogowy, gdyby nie było żadnych represji wobec kierowców naruszających przepisy? Czy można by było liczyć tylko i wyłącznie na rozsądek zmotoryzowanych?

Polski kierowca

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy