Czy będziemy płacić za sprzątanie drogi po wypadku?
Na polskich drogach bardzo często można zobaczyć taki oto obrazek: rozbite samochody, na jezdni szkło, połamane zderzaki, a często także rozlany olej. Oczywiście ktoś musi to sprzątnąć. Czy zastanawialiście się, kto pokrywa koszty takiego sprzątania?
Do tej pory czyniły to służby porządkowe znajdujące się w gestii zarządcy danej drogi. Jedna z takich firm, działająca w województwie opolskim zbuntowała się. Uznała, że kosztami sprzątania drogi po wypadku należy obciążyć jego sprawcę, a ściślej - koszty te powinny być pokryte z polisy OC pojazdu, którego kierowca spowodował wypadek.
Oczywiście ubezpieczyciel odmówił zapłacenia należności za sprzątanie drogi i w końcu sprawa ta trafiła na wokandę Sądu Najwyższego. Sąd ten wydał uchwałę III CZP 9/22, w której orzekł:
Sprawca wypadku komunikacyjnego i zakład ubezpieczeń, z którym sprawca wypadku jest związany umową ubezpieczenia odpowiedzialności cywilnej posiadaczy pojazdów mechanicznych za szkody związane z ruchem tych pojazdów, odpowiadają wobec zarządcy drogi za szkodę spowodowaną zanieczyszczeniami drogi płynami silnikowymi.
Oznacza to, że roszczenia firmy sprzątającej drogę były słuszne.
Wprawdzie w uchwale SN jest mowa tylko o zanieczyszczeniu drogi płynami silnikowymi, ale na zasadzie analogi można wnioskować, iż sprawca wypadku powinien być obciążony również kosztami sprzątania innych zanieczyszczeń, a także uszkodzeń infrastruktury drogowej.
Ile jest takich przypadków, kiedy to sprawca wypadku ścina znak drogowy, rozbija bariery, uszkadza sygnalizator świetlny albo demoluje przystanek. Kto płaci za takie szkody?
Jeżeli nie zostaną one pokryte przez sprawcę wypadku, to zapłacimy za nie my wszyscy. To nie jest tak, jak może się wydawać, że nikt za to nie zapłaci. Przecież ktoś musi. Żadna firma nie dostarczy za darmo nowego znaku drogowego czy sygnalizatora, nie naprawi nieodpłatnie zmiażdżonych barier.
Sama idea ściągania należności za takie szkody od sprawcy wypadku jest zatem ze wszech miar słuszna. Tyle tylko, że nie trudno przewidzieć, iż firmy ubezpieczeniowe łatwo poradzą sobie z tym problemem, stosując metodę najprostszą - podwyższenie stawek OC. W ten sposób wszyscy właściciele pojazdów poniosą dodatkowe koszty, a to już takie sprawiedliwe nie jest.
Moim zdaniem należałoby podnosić i to radykalnie stawki za ubezpieczenie OC, ale tylko tym kierowcom, którzy już spowodowali wypadki lub kolizje. Ubezpieczyciel sam przecież doskonale wie, którzy z jego klientów korzystali z wypłaty odszkodowania w ramach OC. Jeżeli wyrządzili komuś szkody, to oznacza, że są kierowcami niebezpiecznymi, stwarzającymi zagrożenie. Im większe szkody tym bardziej powinna podrożeć polisa OC dla takiego kierowcy.
Stanowiłoby to zarazem istotny czynnik odstraszający bo można zakładać, że jeśli ktoś za OC płacił dotychczas 1000 zł. rocznie, a teraz będzie musiał zapłacić 4000 zł., to wyciągnie z tego wnioski i będzie jeździł ostrożniej.
Obawiam się jednak, że ubezpieczyciele mogą pójść najprostszą dla nich drogą czyli podwyższyć stawki OC wszystkim. I znowu będzie tak, że za wybryki drogowych piratów zapłaci każdy z nas, choćby nigdy nie miał nawet drobnej stłuczki.
Polski kierowca
***