Zginął na cienkim drzewie!

Brawura i nieodpowiedzialność to prawdopodobna przyczyna tragedii, do jakiej doszło dzisiaj około 2 w nocy przy ul. Partyzanckiej w Pabianicach.

Pędzący na motorze kolegi 22-letni mieszkaniec Pabianic stracił panowanie nad maszyną i z całym impetem uderzył w przydrożne drzewo i poniósł śmierć na miejscu.

Z dotychczasowych ustaleń policji wynika, że 22-latek przyjechał swoim samochodem na stację benzynową przy ul. Partyzanckiej, gdzie spotkał kolegę. W trakcie rozmowy chłopaka zainteresował motocykl marki Honda i wykorzystując chwilę nieuwagi znajomego (tak przynajmniej wynika z komunikatu policji - przyp. red) wsiadł na motor i pognał przed siebie.

Chłopak nie posiadał uprawnień do kierowania motocyklem. Nagle z niewyjaśnionych dotąd przyczyn stracił panowanie nad maszyną i z ogromną siłą uderzył w przydrożne drzewo.

22-latek poniósł śmierć na miejscu. Jadący w tym czasie ul. Partyzancką kierowca ciężarówki widział jak na przeciwległym pasie ruchu sunie po jezdni motocykl, spod którego sypią się iskry. Jak się okazało, kierowca hondy zginął ponad trzysta metrów od miejsca, w którym zatrzymał się motocykl.

Reklama
Policja
Dowiedz się więcej na temat: przyczyna | motocykl | zginął
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy