Wyklepali prezydencką limuzynę. Kosztowało to fortunę!

Prezydencka limuzyna, opancerzone BMW, w którym w marcu ubiegłego roku na autostradzie A4 doszło do wystrzału opony - wróciła do służby. Naprawa uszkodzeń pochłonęła jednak ogromną kwotę.

Jak podaje "Dziennik Gazeta Prawna", powołując się na rzecznika prasowego BOR mjr Katarzynę Kowalewską informuje, że rachunek za naprawę opancerzonego BMW serii 7 opiewa na kwotę 131 742,68 zł! Za taką sumę kupić można przyzwoicie wyposażone auto segmentu D. Chociaż koszt naprawy wydaje się być astronomiczny, warto zdawać sobie sprawę, że nowe BMW serii 7 High Security to wydatek około 2 mln zł.

W wypadku doszło 4 marca 2016 roku. Na 204. kilometrze autostrady A4 między Wrocławiem a Katowicami, w limuzynie przewożącej prezydenta doszło do wystrzału prawej tylnej opony. Wytrącone z toru jazdy, ważące niemal 4 tony auto, wypadło z drogi i zatrzymało się na poboczu. Na szczęście nie doszło do karambolu ani dachowania.

Reklama

Ustaleniem przyczyn zdarzenia zajęła się Prokuratura Okręgowa w Opolu. Do zbadania okoliczności incydentu powołano też specjalną komisję Biura Ochrony Rządu.

Służbowe BMW serii siedem, które ponownie służy dziś do wożenia najważniejszych osób w państwie, to pojazd opancerzony. Masa auta dochodzi do 4 ton, co wymusza stosowanie specjalnych, wzmocnionych opon. W przypadku "prezydenckiej" limuzyny są to produkowane przez firmę Michelin niskoprofilowe ogumienie systemu PAX pozwalające kontynuować jazdę nawet po przebiciu (czy przestrzeleniu) opony. Dzieje się tak za sprawą specjalnej obręczy, która umożliwia mechaniczne "zatrzaśnięcie" opony na feldze. Dzięki temu opona nie zsuwa się z obręczy, nawet bez powietrza (w klasycznym rozwiązaniu opona utrzymywana jest na obręczy właśnie dzięki ciśnieniu powierza).

Na obręcz, podobnie jak w rozwiązaniach typu run flat, nasuwa się też specjalną elastyczną wkładkę w formie pierścienia. Ta, w sytuacjach awaryjnych, zastępuje powietrze stając się elementem amortyzującym. Samochód może poruszać się na takiej obręczy, nawet jeśli bieżnik opony ulegnie całkowitemu zniszczeniu.

Śledztwo ws. tego, w gruncie rzeczy banalnego, zdarzenia wciąż trwa. Prowadzi je opolska prokuratura okręgowa.

Biegli w jednej z pierwszych ekspertyz ustalili, że rozerwanie opony nastąpiło na skutek najechania na leżący na autostradzie ostry przedmiot. Biegli nie odnieśli się jednak do tego, dlaczego kawałek metalu doprowadził do wybuchu opony, która miała być odporna na ostrzał.

Biegli nie byli w stanie stwierdzić, czy czujniki ciśnienia opony działały prawidłowo. W półtora roku udało się jednak ustalić, że opony pochodziły z 2010 roku, a więc miały 6 lat (data produkcji jest wybita na barku opony), a producent zaleca używanie ich nie dłużej niż 3 lata.

Nie wiadomo również, czy prawdą jest, że czujniki sygnalizowały spadek ciśnienia w oponie, czym nie przejął się kierowca. Wiadomo natomiast, że producent zaleca, by po uszkodzeniu tego typu opony nie przekraczać prędkości 80 km/h. Prezydencka kolumna, co widać na nagraniu z wypadku, jechała znacznie szybciej. Nie wiadomo czy prędkość ta została ustalona przez biegłych.

Śledztwo ma zakończyć się do 30 listopada, przy czym prokuratura nie chce ujawnić, jakie obecnie czynności podejmuje. Niewykluczone jest dalsze jego przedłużenie.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy