Wiemy ile jechał Zientarski
Pierwszy raz zdarza mi się napisać maila do jakiejś redakcji, ale nie mogę po raz kolejny udawać, że nie ma nic nagannego w pisaniu nieprawdy.
"Zientarski pedził 300km/h!" taki tytuł po raz kolejny przewija się przez pierwszą stronę Państwa Portalu.
Żeby była jasność. Nie bronie Maćka Zientarskiego. Popełnił błąd, który kosztował życie jego przyjaciela, a nie wiadomo czy sam i w jakim zdrowiu wyjdzie z tego wypadku. Nie chcę też bagatelizować problemu prędkości, chociaż każdy myślący człowiek widzi, co się dzieje w każdym mieście. Prędkość przelotowa przez 3 pasmowe drogi w większych miastach oscyluje pomiędzy 100 km/h a 120 km/h. Tak jeździ większość kierowców, także tych, którzy tak głośno teraz krzyczą. Ja też. Jest to naganne i nie jest żadnym wytłumaczeniem, ale niech się każdy zastanowi nad sobą zanim wyda wyrok.
Chciałbym też, żeby ludzie zauważyli "delikatną" różnicę między "pędzić przez miasto 200 km/h" a rozpędzić się do "200 km/h". Te pierwsze sformułowanie sugeruje, że samochód pędził przez miasto nie zważając na nic i przelatując z taką prędkością przez szereg skrzyżowań siał postrach na ulicy. Tymczasem auto z osiągami ferrari rozpędza się na kilkuset metrach do 200 km/h i potem na równie krótkim dystansie pozwala tą prędkość wytracić. Nic w tym godnego pochwały, ale ryzyko na pewno nie aż takie wielkie, jak próbują nam wmówić media. Media wmawiają nam jeszcze jedno i do tego dążę. Dziennikarze chyba uważają ze nikt nie ma pojęcia o prawach fizyki a nazwa ferrari kojarzy się nam tylko z wyścigami F1.
Chciałbym zwrócić uwagę, że osiągi ferrari F360 modena jak na warunki supersportowych aut nie są wcale porażające. Dla zwykłego zjadacza chleba są ponadprzeciętne, ale nie jest to 620 konne ferrari F599, ani tym bardziej bugatti veyron, żeby rozpędzać się w tempie, które sugeruje prasa.
Jak to możliwe, że biegli oceniają prędkość na podstawie śladów, zniszczeń, itp. chociaż nie mieli nigdy do czynienia z tego typu autem i nie maja żadnego odniesienia, a nie zainteresowali się ile faktycznie ten samochód mógł jechać na takim dystansie? Nie jestem z Warszawy i nie wiem ile metrów jest od skrzyżowania, na którym zatrzymało się ferrari do tego nieszczęsnego "garbu" w asfalcie, ale osoby "tamtejsze" oraz kilka map, które oglądałem w dokładniej skali wskazują na to, że jest to maksymalnie 450 metrów. Jeżeli tu się mylę to proszę o dokładne informacje.
Wydaje się, że F360 ma niesamowite osiągi.. No ma. Ale jak ktoś się interesuje wyścigami na 400 metrów zauważy, że wynik rzędu 13-14 sekund nie jest jakimś szczególnym osiągnięciem a JUŻ NA PEWNO nie zapewnia przekroczenia prędkości 200km/h! Wg danych z różnych źródeł, które przeglądałem przed napisaniem tego listu ferrari potrzebuje jeszcze jednej lub dwóch sekund żeby osiągnąć prędkość 200 km/h. A do tego na pewno potrzebuje więcej niż 500 metrów prostej drogi. Na pewno mniej niż kilometr, ale znacznie więcej niż 400 czy 450 metrów. Co więcej, prędkość maksymalna tego samochodu to 295 km/h! Jak można wiec napisać, że pędził 300km/h!?! Przecież prędkość maksymalną można uzyskać na autostradzie po bardzo długim napędzaniu a nie przy sprincie spod świateł.
Czyli wiemy już, że nie jechał 300 km/h. Czy jechał 250 km/h? Też na pewno nie, bo "zaledwie" 360 konne ferrari zdecydowanie traci wigor przy prędkościach ponad 200 czy 220 i potrzebuje naprawdę odległości żeby osiągnąć 250 km/h. Zresztą przy tych prędkościach każda sekunda rozpędzania to ogromne odległości. Jeżeli celnie oszacowaliśmy odległość to Maciek miał maksymalnie 12-13 sekund na rozpędzenie się spod świateł. Zdecydowanie F360 nie jest w stanie w tym czasie się rozpędzić do równych 200 km/h. Może da rade 190 km/h, ale to też tylko w warunkach idealnej trakcji i przyczepności - na torze do wyścigów na 400 m, ciepłych oponach i pełnym skupieniu wyśmienitego kierowcy. Kierowca na pewno doskonały, ale reszta warunków na pewno utrudniała pełne wykorzystanie mocy pojazdu. Śmiem twierdzić, że na takim odcinku auto nie mogło rozpędzić się ponad 160-170 km/h, bo nie pozwalają na to prawa fizyki. Za mała moc i niska temperatura asfaltu (ogólnie słaba przyczepność drogowego asfaltu).
Wiem, że to i tak za dużo, ale to już "tylko" 50-60 kilometrów więcej niż jeździ prawie każdy i na pewno nie pozwala określać redaktora Zientarskiego jak szaleńca pędzącego na zabicie wszystkich dookoła. Fakt, że jechał tak szybko zasługuje na potępienie, ale pisanie tendencyjnych artykułów robiących ludziom wodę z mózgu i wmawiających nieprawdę też nie może pozostać bez echa.
Pozdrawiam szczególnie rodzinę Macka Zientarskiego i trzymam kciuki za szybki powrót do zdrowia.
Mam nadzieję, że chociaż część mojego listu da powody do zastanowienia się nad sensem twierdzenia że Maciek "pędził 300 km/h".
A wielkość zniszczeń jest przerażająca, ale nie może być jedynym wyznacznikiem określenia prędkości. Jest wiele powodów, które mogły spotęgować skutki uderzenia. Ale to już temat na osobne rozważania.
Pozdrawiam
Olood
(*) list do redakcji
Od redakcji.
Materiał pod tytułem "Zientarski pędził 300 km/h!" nie jest stanowiskiem naszej redakcji. Na prawach cytatu wykorzystaliśmy tekst zamieszczony na łamach Gazety Wyborczej. Jej dziennikarze powoływali się na opinie policjantów, co zresztą zostało zaznaczone w treści. Redakcja nie zgadza się z wszystkimi tezami zawartymi w powyższym liście, chociaż wiele z nich wydaje się być słuszne.
Z naszego dochodzenia, jakie przeprowadziliśmy przy użyciu specjalistycznego sprzętu i oprogramowania symulacyjnego wynika, że na odcinku długości ok. 500 m (od świateł do garbu na ul. Puławskiej) ferrari 360 mogło rozpędzić się do prędkości ok. 190-200 km/h - na tyle pozwalają rozwiązania konstrukcyjne auta (braliśmy pod uwagę osiągi jednostki napędowej, masy, przełożenia przekładni, opór powietrza a także wiele innych danych) . Wynik ten ma jedynie charakter szacunkowy, nie braliśmy pod uwagę takich kwestii jak przyczepność nawierzchni czy stan opon samochodu.