W służbowym nie zapalisz?
Posłowie chcą rozszerzyć zakaz palenia tytoniu. Miałby on obowiązywać m.in. również w samochodach służbowych.
Propozycja jest ciekawa, mieści się w modnym trendzie, nakazującym utrudnianie gdzie się tylko da życia palaczom, ale widzimy, niestety, pewne trudności...
Przede wszystkim, jak zdefiniować, w kontekście planowanej zmiany przepisów, samochód służbowy? W przypadku aut flotowych i w ogóle tych, których właścicielem, zgodnie z wpisem w dowodzie rejestracyjnym, jest przedsiębiorstwo lub instytucja, sprawa wydaje się jasna. Jak jednak potraktować pojazd, niekoniecznie kupiony "na firmę", a więc bez kratki, ale wykorzystywany do celów zawodowych przez osobę, prowadzącą działalność gospodarczą? Z formalnego punktu widzenia jest to samochód prywatny, z faktycznego i fiskalnego (rozliczanie kosztów jego użytkowania) - służbowy.
A co z autami służbowymi wykorzystywanymi prywatnie, "po godzinach"? Czy menedżer z zapalonym papierosem w ustach, jadący służbową limuzyną z żoną na urlop, popełni wykroczenie?
I kolejna trudność: jak rozpoznać służbowy pojazd na drodze? Z ciężarówkami, dostawczakami, pokrytymi firmowymi naklejkami wozami, którymi poruszają się przedstawiciele handlowi, nie będzie kłopotu. Co jednak z samochodami pozbawionymi jakichkolwiek zewnętrznych cech służbowości? Czy będą zatrzymywane do rutynowych kontroli? Czy, aby ukarać palacza trzeba będzie go przyłapać na gorącym (a raczej: dymiącym) uczynku, czy też wystarczą rzeczowe dowody występku, na przykład zawartość popielniczki? Kto będzie karany? Kierowca, jako człowiek odpowiedzialny za wszystko, co dzieje się w aucie, czy pasażer nie potrafiący opanować swego nikotynowego nałogu? Tylko mandatem, czy zostaną wyciągnięte także inne konsekwencje?
Już widzimy prezesa wielkiego banku, rozpartego na tylnej kanapie eleganckiego merca, który na widok policyjnego patrolu nerwowo chowa peta do rękawa marynarki lub podrzuca go szoferowi...
Jak widać, szykuje się kolejny przepis, tak trudny do interpretacji, że aby dojść do ładu i składu trzeba sięgnąć po papierosa.
Aż zaczynamy żałować, że jesteśmy nałogowo niepalący...