Testujemy używane: tico

Określenie tego samochodu mianem auta rodzinnego ma w sobie tyle samo prawdy, co nazwanie słonia zwierzątkiem domowym.

Samochód dysponuje wprawdzie pięciorga drzwiami i kawałkiem bagażnika, ale naprawdę trzeba było mieć jaja by twierdzić, że w środku wygodnie pomieszczą się chociażby cztery osoby. Oczywiście nie mamy za złe specom z Daewoo, że w taki właśnie sposób reklamowali oni ten wynalazek. Autko faktycznie było precedensem w swojej klasie i podobnie jak niegdyś maluch, walnie przyczyniło się do zmotoryzowania znacznej ilości rodaków.

Nadwozie

Pomimo zastosowania pięciorga drzwi jest to pojazd przeznaczony raczej dla dwóch osób. Oczywiście nie brak i twardzieli, którzy upychają do Tico trójkę dzieci, żonę, walizki oraz ukochanego owczarka kaukaskiego, po czym ruszają na podbój Europy.

Z uwagi na szkodliwość dla zdrowia nie polecalibyśmy jednak nikomu doznawania tak ekstremalnych przeżyć. Bagażnik okaże się wystarczającym tylko dla studenta. Bez problemu mieszczą się w nim, bowiem dwie skrzynki piwa (oczywiście bezalkoholowego) i miniaturowy grill.

Głowa rodziny nie będzie z niego już tak zadowolona. Sztuki efektywnego wykorzystana kufra nie opisano niestety w instrukcji obsługi, ale recepta na jego małą pojemność teoretycznie wydaje się być prosta - rzeczy niemieszczące się upchać kolanem, w razie konieczności czynność powtórzyć? Oczywiście takimi "duperelami" jak miejsce na trójkąt, czy gaśnice konstruktorzy nie zawracali sobie nawet głowy.

Reklama

Wnętrze

Designe deski rozdzielczej jest porywający niczym akcja "Nad Niemnem" a przyglądając się jej wykończeniu pierwsze, co przychodzi na myśl to cytat, z Sexmisji - "co za tandeta!". Plastiki użyte do wykończenia wnętrza są twarde i mało odporne na zarysowania.

Po zajęciu miejsca za kierownicą nie sposób odnaleźć dogodnej dla siebie pozycji. Fotele mają bardzo skąpy zakres regulacji i nawet po całkowitym ich odsunięciu, z przodu miejsca na nogi jest mało. Z perspektywy kierowcy najbardziej denerwujące okażą się brak możliwości ustawiania lusterek z wnętrza, oraz brak kontrolki zapalonych świateł mijania. Cóż, ergonomia nie jest na najwyższym poziomie. Przełączniki podobnie jak w ostatnich wersjach polonezów, sprytnie schowano przed wzrokiem prowadzącego tuż pod kierownicą, i choć jest ich mało to nie są one podświetlane.

Na tylnej kanapie dominować będzie uczucie ciasnoty. Nie można wprawdzie narzekać na ilość przestrzeni nad głowami, ale zarówno szerokość wnętrza jak i ilość miejsca na nogi pozostawiają wiele do życzenia. Do mocnych stron Tico nie można także zaliczyć ilości schowków. Wprawdzie deska rozdzielcza na całej swojej długości ma kształt półki, ale czegokolwiek byśmy na niej nie położyli to i tak po pierwszym lepszym zakręcie znajdzie się na podłodze.

Silniki

Daweoo oszczędziło nam problemów związanych z wyborem jednostki napędowej. We wszystkich Tico montowany był ten sam trzycylindrowy silnik o pojemności 800 ccm. Wprawdzie 3 cylindry i pojemność poniżej 1000 ccm. nie wróżą nic dobrego, ale trzeba przyznać, że jest to jedna z mocniejszych stron samochodu. Motor ma moc nieco ponad czterdziestu koni mechanicznych, i w połączeniu z niewielką masą własną nadaje autku dobre osiągi. Sprint od zera do setki zajmuje ok. 17 sekund a takiego odejścia, jakim dysponuje Tico na 1 czy 2 biegu mogą mu pozazdrościć znacznie mocniejsze maszyny. Również zużycie paliwa kształtuje się bardzo przyzwoicie, na przejechanie setki wystarcza przeważnie od 4,2 do 5,5 litra PB 95.

Wrażenia z jazdy

Prowadzenie Tico przypomina jazdę gokartem. Autko jest nadspodziewanie żwawe, co w warunkach miejskich stanowi dużą zaletę. Układ kierowniczy, mimo, że pozbawiony wspomagania pracuje lekko. W dużej mierze jest to zasługą wąskich opon. Niestety te, montowane fabrycznie (Kumho) nie zapewniają ani dobrych osiągów, ani komfortu - piszczą, huczą i znikają w oczach. Zawieszenie zestrojono miękko i w ciasno pokonywanych zakrętach nadwozie buja niczym siedemnastolatka wracająca nad ranem z dyskoteki. Biorąc jednak pod uwagę stan naszych dróg, można to uznać za zaletę. Podwozie pracuje cicho, ale silnik i szumy powietrza nie pozwolą nam zapomnieć, że jedziemy autem miejskim.

Największą zaletą tego samochodu jest bardzo mała średnica zawracania. W tym aucie nie straszne nam wąskie osiedlowe uliczki, ciasne bramy ani też zatłoczone parkingi. Jeżeli gdzieś zmieści się rowerzysta to jest duża szansa, że także i nam się uda.

Za tym, że jest to samochodzik miejski przemawia także coś innego. Konstrukcja auta wywodzi się z lat osiemdziesiątych. Dzisiaj można jedynie stwierdzić, że Tico projektowano z dużą dozą optymizmu. Kontrolowane strefy zgniotu, ABS czy nawet poduszka powietrzna są temu modelowi całkowicie obce, a blacharka jest tak "miękka", że stwarza wrażenie jakby zrobiono ją z aluminiowej folii kuchennej. Wszystko to powoduje niestety, że jeśli staniemy się uczestnikami jakiejkolwiek kolizji szanse na to, że wyjdziemy z niej bez szwanku są tak samo duże jak te, że trafimy szóstkę w następnym losowaniu lotka.

...podsumowując

Mając do dyspozycji kwotę ok. 5 tys. złotych na pewno warto rozejrzeć się za tym samochodem. Autko ma tak prostą konstrukcje, że nawet załoga żerańskich zakładów nie miała zbyt wielkiego pola do popisu, aby coś spaprać podczas montażu. Dzięki temu Tico ma opinię niemalże bezawaryjnego. Nie sądźcie jednak, że te auta pozbawione są niedoróbek.

W układzie dolotowym testowanego egzemplarza latała sobie luzem nikomu nie potrzebna śruba z nakrętką, a nad nogami pasażera świecił niczym nniezaślepionyotwór montażowy (z widokiem na ziemię). Cóż, ktoś w fabryce po prostu zapomniał założyć w tym miejscu korka?

Niemniej jednak auto nigdy nie zawiodło w trasie a najpoważniejsza i zarazem jedyna usterka, jaka miała miejsce w ciągu 6 lat to awaria klaksonu. Obsługa ogranicza się jedynie do okresowej wymiany oleju i innych materiałów eksploatacyjnych. Tico jest, więc samochodem stworzonym dla ludzi, którzy nie chcą mieć nic wspólnego z mechaniką. Autko jest tanie zarówno w zakupie jak i w eksploatacji. Idealnie nadaje się jako przyrząd do sprawnego przemieszczania się w miejskim tłoku. Należy jednak pogodzić się z ciasnotą, tandetnym wykończeniem i niskim poziomem bezpieczeństwa.

Paweł Rygas

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: używana | testowanie | Auta
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy