Samochodem w przestworza
Czyż nie byłoby pięknie zjechać z zatłoczonej drogi na łąkę, rozpędzić się i popatrzeć na inne auta z góry?
Idea jest niewiele młodsza od motoryzacji i lotnictwa. Na pewnym etapie naprawdę uważano, że latające samochody będą naturalnym środkiem transportu niedalekiej przyszłości. Wprowadzenie takiego pojazdu do produkcji zapowiadał w roku 1940 Henry Ford. Jego plany pokrzyżowała wojna.
Ale mimo to latające samochody powstały. W 1945 roku Robert Fulton Jr. opracował pierwszy prototyp pojazdu nazwanego Airphibian. Matką wynalazku okazała się oczywiście potrzeba. Pan Fulton często latał małym samolotem po USA (doglądał kontraktów rządowych), ale po wylądowaniu zwyczajnie nie miał jak dojechać do ostatecznego celu podróży. Airphibian mógł natomiast zostawić część "samolotową" na lotnisku. Kadłub z czterokołowym podwoziem mógł jeździć samodzielnie.
W 1950 roku samolotosamochód został oficjalnie certyfikowany przez amerykańskie władze lotnictwa. Inwestorzy wycofali się jednak z projektu i w roku 1953 przedsięwzięcie upadło.
SAMOCHÓD W POWIETRZU
Ale to nie Airphibian jest najbardziej znanym latającym samochodem. Za taki uznać należy Aerocar, opracowany przez Moultona Taylora. Inspiracją był Airphibian, ale Taylor szybko odkrył największą wadę tamtej konstrukcji - konieczność zostawiania skrzydeł na lotnisku i powrotu po nie przed następnym startem. Aerocar skrzydła zawsze woził ze sobą. Po wylądowaniu wystarczyło wyjąć blokujące trzpienie, obrócić skrzydła do dołu i odchylić do tyłu wzdłuż ogona maszyny. Całość podpierały małe kółeczka. Konwersja z samolotu w samochód z przyczepką zajmowała trzy minuty.
Pojazd przeznaczony był dla dwóch osób. We wnętrzu zamontowano klasyczną kierownicę. Na ziemi sterowało się nią przednimi kołami, w powietrzu - lotkami i sterem wysokości. Ster kierunku obsługiwało się przez pedały umieszczone na zewnątrz konwencjonalnych pedałów sprzęgła i hamulca. Zamiast pedału gazu zamontowano samolotową manetkę. Samochodowe wskaźniki umieszczono po lewej stronie tablicy przyrządów, lotnicze - w górnej. Całość przypomina normalny samochód z lat czterdziestych. Jest nawet klakson w kierownicy.
Pojazd napędzany był poprzez zamontowany z tyłu, czterocylindrowy silnik w układzie bokser produkowany przez Lycoming, rozwijający moc 135-143 KM.
Napęd w powietrzu zapewniało śmigło pchające przymocowane na końcu kadłuba. Po wylądowaniu pojazd napędzany był przez tylne koła - mógł się wtedy rozpędzić do około 90 km/h. W powietrzu rozwijał prędkość rzędu 170 km/h. Masa pustego Aerocara wynosiła około 600 kg, w pełni obciążony ważył 955 kg. Zasięg w powietrzu wynosił około 500 km.
Pierwszy oficjalny lot Aerocara odbył się w roku 1949. Po serii przeróbek (największym problemem były wibracje wywołane przez długi wał napędzający śmigło) samolot otrzymał amerykański certyfikat dopuszczający do lotu w roku 1956. Był to drugi i jak dotychczas ostatni w historii zarejestrowany samochód legitymujący się takim dokumentem.
Początkowe zainteresowanie Aerocarem było spore. W roku 1961 podpisano nawet kontrakt na jego seryjną produkcję. Taylor miał jednak wcześniej zebrać 500 zamówień na swój wynalazek. Udało się namówić nieco ponad 250 chętnych. Nieporozumienia dotyczące podziału zgromadzonych wcześniej środków doprowadziły do upadku i tego przedsięwzięcia.
W sumie powstało tylko pięć Aerocarów. Ostatni z nich został przerobiony przez Taylora na Aerocara III (Aerocar II był wersją pozbawioną właściwości samochodowych) - z bardziej opływową kabiną (nadwoziem?) i wciąganym podwoziem.
Niebo może i nie stało się ciasne od Aerocarów, ale i tak jest to jeden z najciekawszych pojazdów świata. Dowód? W 2006 roku jeden z nich został wystawiony na aukcji. Cena wywoławcza wynosiła 3,5 miliona dolarów. Nabywcy nie tłoczyli się do drzwi, ale sprzedawca i tak jest przekonany, że do transakcji kiedyś dojdzie. Bartosz Zienkiewicz