Przez 40 dni mieszkali w autach osobowych. "To gorsze, jak więzienie"

​Kilkadziesiąt osób spędziło w swoich autach w San Antonio, na balearskiej Ibizie, kwarantannę, obowiązującą w Hiszpanii od połowy marca. Pobyt przez blisko 40 dni w samochodzie osobowym zdaniem niektórych z nich był bardziej uciążliwy niż pobyt w więzieniu.

Większość rozmówców dziennika “El Mundo", którzy kwarantannę spędzili na parkingu w San Antonio, znanym balearskim kurorcie, wskazuje na trudności wynikające m.in. z zakazu wychodzenia na ulicę, a także skąpych warunków sanitarnych.

Wśród osób mieszkających w ponad 20 pojazdach, w których w czasie stanu zagrożenia epidemicznego musieli mieszkać są m.in. turyści, którzy nie chcieli opuszczać Ibizy przed zamknięciem przez Hiszpanię granic, migranci z Afryki Północnej, a także byli więźniowie.

Manuel Escobar, który spędził ponad dwa lata więzienia w zakładzie karnym w Palma de Mallorca, uważa, że doświadczenie pobytu przez blisko 40 dni w samochodzie osobowym było gorsze niż życie za kratami.

“Na początku patrolujący ulice policjanci, widząc nas oddalonych dwa metry od samochodu, nakazywali nam powrót do auta. (...) Mówiłem im: +Ludzie, trochę więcej człowieczeństwa+" - wspomina pochodzący z południowej Hiszpanii mieszkaniec forda focusa.

Pracujący dorywczo jako malarz pokojowy 54-latek oraz kilkudziesięciu jego towarzyszy z okresu kwarantanny, spędzonej na parkingu, mogło na pierwszą dłuższą przechadzkę wyjść dopiero w niedzielę. Wówczas to rząd Hiszpanii usunął zakaz wychodzenia na spacery osób dorosłych. Od połowy marca mogli oni jedynie udawać się do pracy lub na zakupy do sklepu.

Dotychczas na Balearach, na których leży Ibiza, zanotowano 198 ofiar śmiertelnych koronawirusa, a także 1910 zakażeń. W całej Hiszpanii do wtorku na Covid-19 zmarło ponad 25,6 tys. osób, a blisko 220 tys. zostało zainfekowanych.

Reklama
PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy