Jak już informowaliśmy na łamach naszego serwisu, w sądach zapadają decyzje o anulowaniu mandatów wystawionych za przekroczenie prędkości przez straż miejską lub gminną.
Sprawa ta dotyczy zapewne wielu kierowców, często jeszcze nieświadomych problemu, bo zdjęcie z mandatem może przyjść pocztą nawet pół roku po zaistnieniu wykroczenia.
Co więc należy zrobić, gdy taki mandat nadejdzie? W takiej właśnie sytuacji znalazł się jeden z naszych czytelników:
"Szanowna Redakcjo, do napisania tego listu zmusiły mnie ostatnie wydarzenia, które delikatnie mówiąc "podniosły mi ciśnienie".
W czym rzecz: otóż w połowie czerwca 2006 roku przemieszczałem się z Łodzi do Bielska Białej. Droga była czysta, sucha i wszystko byłoby OK, gdyby nie to, iż dwa tygodnie temu otrzymałem list polecony od Straży Gminnej w Kamienicy Polskiej, w którym było zawiadomienie o wykryciu przez tę straż wykroczenia (fotoradar), którego rzekomo się dopuściłem, a mianowicie przekroczenia prędkości.
Oczywiście w liście tym nie było informacji o ile kilometrów ani zdjęcia tylko formularz danych osobowych. Formularz ten wypełniłem i odesłałem, aby dowiedzieć się konkretów. W dniu wczorajszym listem poleconym przyszło zdjęcie oraz mandat zaoczny...
OK. Zgadzam się. Popełniłem wykroczenie - jechałem za szybko i w pełni przyznaje się do winy, ALE...
No właśnie - ALE: w świetle ostatnich wyroków sądów polskich (trzech), straż miejska/gminna nie ma prawa kontrolowania prędkości, tak więc mandat, który otrzymałem, jest nieprawny.
Do czego zmierzam: otóż uważam, iż takie zachowanie instytucji, która powinna chronić przestrzegania przepisów prawa, a zaczyna od jego łamania, jest sytuacją co najmniej kuriozalną.