Potrąciłem dziki... Kto zapłaci?

W Lany Poniedziałek, około godz. 22 potrąciłem dwa (z mniej więcej 11) dzików. (*)

W momencie kolizji jechałem z prędkością 60km/h. Z miejsca gdzie startowałem do miejsca zdarzenia jest około 7 km, a na tym odcinku nie ma ani jednego znaku ostrzegawczego o zwierzynie leśnej.

W momencie kontaktu z moim zderzakiem ucierpiały 2 młode dziki. Jeden zdechł po ok. 45 minutach, drugi żył jeszcze przez około półtorej godziny, dopóki nie przyjechał leśniczy i nie ulżył mu cierpienia.

Na miejsce kolizji przyjechała również nasza wspaniałomyślna policja, która jest świadkiem, iż te oto zwierzęta są przyczyną mojego wypadku. Od razu zostałem poinformowany (przez stróżów prawa), iż nie dostanę z tego tytułu żadnego odszkodowania, ponieważ nie posiadam ubezpieczenia AC.

Reklama

W tym momencie nasuwa mi się jedno pytanie: skoro jest sprawca i ofiara, to czy jest szansa na odzyskanie jakichkolwiek pieniędzy od nadleśnictwa, czy już z góry jestem na przegranej pozycji? Dodam, że koszt naprawy mojego auta przekracza 3000 zł.

W dodatku dzięki mojej kolizji, koło łowieckie zrobi sobie imprezę z wyżerką i wszyscy będą szczęśliwi. Wszyscy, oprócz mnie!!!

(*) List od czytelnika

Czy kierowca, który potrąci dzika lub inne dzikie zwierzę ma szanse na uzyskanie odszkodowania? O pomoc poprosiliśmy jedną z kancelarii adwokackich. Jej stanowisko prezentujemy poniżej.

Zwierzęta na drodze to specyficzna sprawa. Z jednej strony jest przepis, który mówi, że kto zwierzę chowa, ten jest odpowiedzialny za naprawienie szkód z tego wynikających. W tym wypadku chowającym jest skarb państwa i jako taki on winien szkody naprawiać . Ma to miejsce w wypadku szkód w płodach rolnych itp, a wypłacającym w tych wypadkach są koła łowieckie.

W przypadkach gdy jest, lub powinien stać, znak drogowy ostrzegający o zwierzętach, odpowiedzialność przejmuje zarząd dróg, ale i tu jest problem co do kompetencji, a w szczególności co do odpowiedzialności.

Zwykle zarządy dróg nie są ubezpieczone w zakresie OC z tytułu prowadzenia działalności, nie ma więc towarzystwa ubezpieczeniowego, które mogłoby w takich wypadkach tę odpowiedzialność przejąć. Dlatego też te sprawy niestety zwykle muszą swój finał znaleźć w sądzie.

Jednakże trudność sprawia tu określenie strony pozwanej, a w szczególności kto ma pozwanego, czyli skarb państwa, reprezentować w sądzie, czy koło łowieckie, zarząd dróg, a może wojewoda.

Wbrew pozorom każda z tych kandydatur jest i dobra i zła, a źle kreślone powództwo podlega odrzuceniu. Dlatego kolizja z dzikim zwierzęciem, jeśli to możliwe, jest likwidowana zwykle z AC, a w innych przypadkach jest ciernista droga w odzyskaniu odszkodowania. Łatwiej jest z odzyskaniem takiego odszkodowania w przypadku zdarzeń na autostradzie lub - co jest niesłychanie rzadkie - gdy ZDIK ma polisę.

Sprawa jest niezwykle trudna i czasowo rozciągnięta w przypadku procesu sądowego. Uzyskanie odszkodowania nie jest jednak niemożliwe. Przy odpowiedniej wytrwałości i w pewnych okolicznościach takie odszkodowania udaje się uzyskać.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: odszkodowania
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy