Policjant z prewencji: W sprawie ruchu drogowego jesteśmy zieloni

Kilka dni temu na łamach naszego serwisu ukazał się tekst, w którym przedstawiliśmy sprawę pewnego mandatu, jaki jeden z naszych redakcyjnych kolegów otrzymał od patrolu prewencji.

Policjanci zatrzymali go do kontroli w związku z "nieprawidłowym manewrem wyprzedzania" - kierowca otrzymał mandat w wysokości 200 zł i 10 punktów karnych. (o całej sprawie przeczytacie TUTAJ)

Sprawa miała swój finał w sądzie, do którego - przeświadczeni o braku winy - skierowaliśmy wniosek o uchylenie mandatu. Na podstawie materiałów dostarczonych przez policję (!) sąd uchylił mandat przyznając tym samym, że wystawiający go funkcjonariusze wykazali się brakiem znajomości przepisów kodeksu drogowego.

Reklama

Sprawa odbiła się szerokim echem na wielu internetowych forach. Spora rzesza internautów nie kryła swoich wątpliwości, co do tego, czy funkcjonariusze prewencji powinni mieć prawo do nakładania mandatów na kierowców.

Tego typu obawy - na co wskazuje m.in. nasz przykład - nie są wcale bezpodstawne. Co ciekawe, sami policjanci nie kryją tego, że często zmuszeni są do wykonywania czynności służbowych, do których nie zostali należycie przygotowani.

Oto tekst, jaki ukazał się na zaprzyjaźnionym z naszą redakcją portalu z Oświęcimia.

- Nie mamy wystarczającej wiedzy z zakresu ruchu drogowego, a musimy obsługiwać kolizje drogowe. Kierowcy nieraz wymagają od nas rozstrzygnięć, a my jedynie możemy rozłożyć ręce - mówi policjant z pionu prewencji w oświęcimskim garnizonie policji.

- Jeśli chodzi o wiedzę niezbędną w służbie w policji oraz umiejętności z zakresu obsługi różnego rodzaju zdarzeń, wszyscy policjanci zdobywają je na kursie podstawowym, a następnie po przyjściu do jednostki podczas comiesięcznych szkoleń zawodowych i w trakcie samokształcenia - ripostuje w dość urzędowy i typowy dla policji sposób komenda powiatowa w Oświęcimiu.

Nasz informator przekonuje jednak, że po podstawowym kursie mógłby co najwyżej rozstrzygnąć o winie kierowcy samochodziku w piaskownicy.

- Jesteśmy zieloni jeśli chodzi o ruch drogowy. I nie tylko o ruch. Z innymi czynnościami jednak radzimy sobie w konkretnych jednostkach, bo pomagają nam starsi koledzy. I przestajemy być tak całkiem żółtodziobami. Ale w przypadku zdarzeń na drodze, czasem bywają takie sytuacje, że człowiek nie jest w stanie ich rozstrzygnąć - dodaje policjant. Nie ujawniamy jego danych osobowych, by mógł dalej pracować w firmie, która daje mu chleb.

W zdarzeniach drogowych koniecznie trzeba rozróżnić wypadki i kolizje. W przypadku pierwszych, gdy obrażenia uczestników naruszają czynności organizmu poszkodowanego na czas powyżej siedmiu dni, mówimy o przestępstwie drogowym, ściganym przez prokuraturę. Gdy te obrażenia, o czym stanowią konkretne przepisy, obejmują okres poniżej siedmiu dni lub też doszło jedynie do zderzenia pojazdów i nie ma rannych, mamy do czynienia z wykroczeniem. Wówczas sprawcę można ukarać mandatem, bądź też, w przypadku odmowy mandatu, skierować sprawę do sądu grodzkiego.

Przestępstwami drogowymi obligatoryjnie zajmują się pod nadzorem właściwej prokuratury policjanci drogówki. Ocena wykroczeń leży w kompetencjach także funkcjonariuszy prewencji.

W przypadku oświęcimskiego garnizonu policji, funkcjonariusze drogówki, jak czytamy w oficjalnym komunikacie "wykonują także czynności na miejscu kolizji drogowych, które mają miejsce na terenie miasta Oświęcim, gminy Oświęcim, gminy Osiek i gminy Polanka Wielka (czyli tam, gdzie nie ma siedziby komisariat policji - przyp. aut.).

Natomiast w przypadku, gdy dojdzie do kilku kolizji w jednym czasie, aby zminimalizować czas oczekiwania uczestników kolizji oraz, aby jak najszybciej usunąć utrudnienia dla pozostałych kierowców, dyżurny jednostki zleca wykonanie czynności innym policjantom zgodnie z zarządzeniem (...) komendanta głównego policji".

- Problem w tym, że nas, z komisariatów w Brzeszczach, Chełmku, Kętach i Zatorze, dyżurny wzywa do kolizji niezależnie od tego czy drogówka jest wolna, czy też nie. Po prostu chodzi o zużycie paliwa. My jesteśmy bliżej - tłumaczy policjant z prewencji.

- Przełożeni oczekują, byśmy w dokumentacji wykonali szkic miejsca zdarzenia. Okej, mogę taki szkic zrobić, ale na oko, bo nikt nas tego nie uczył - dodaje funkcjonariusz.

- Może po prostu nie chce ci się wykonywać czynności podczas kolizji i dlatego zrzucasz wszystko na ruch drogowy? - pytam swojego informatora.

- Wykonam każde polecenie, ale nie może być tak, że czegoś nas nie uczą, a wymagają - kończy jeden z sierżantów.

Paweł Wodniak

(faktyoswiecim.pl)

Dowiedz się więcej na temat: tekst
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy