Polak kretem w Tesli. Ujawnił dokumenty kompromitujące firmę Muska
W maju w niemieckich mediach pojawiły się doniesienia o złych warunkach pracy i licznych wypadkach w "berlińskiej" fabryce Tesli. Dziś wiemy, że źródłem tych informacji o firmie Elona Muska był Polak - Łukasz Krupski. Wstrząśnięty poziomem nieprawidłowości rodak przekazał niemieckiej gazecie Handelsblatt aż 100 GB wewnętrznych dokumentów Tesli - tzw. "Tesla Files". To właśnie one stały się podstawą dla kolejnych artykułów ujawniających skalę wykorzystywania pracowników przez firmę Muska.
Łukasz Krupski ujawnił właśnie swoją tożsamość w kolejnym z artykułów Handelsblatt ukazujących poziom nieprawidłowości w firmie Elona Muska. Przeciwko Polakowi toczy się obecnie śledztwo prowadzone przez amerykańskie ograny ścigania (Tesla nie komentuje dochodzenia). Sam Krupski stoi na stanowisku, że wykradając dokumenty postąpił zgodnie z ideą Tesli, by pomóc Elonowi Muskowi "uczynić świat lepszym".
Jak wynika z publikacji Handelsblatt, Krupski pracował przy samochodach m.in. w Australii, Danii Kanadzie, czy Wielkiej Brytanii. Swoją przygodę z Teslą w rozpoczął w Norwegii w listopadzie 2018 roku. Już w pierwszych dniach w autoryzowanym serwisie amerykańskiego producenta Krupski zauważył, że organizacja pracy w firmie Muska jest daleka od ideału. W Handelsblatt czytamy np., że - w przeciwieństwie do kolegów, którzy czekali na swoje laptopy po kilka tygodni - od razu przydzielono mu służbowy komputer, ale firma nie wyposażyła go np. w kombinezon roboczy. Polak wspomina też o absurdalnym podejściu do celów sprzedażowych, jak np. wymienianiu przez autoryzowane serwisy reflektorów w pierwszych partiach Tesli model 3. By pobić rekord sprzedaży, na UE rynek wysyłane były pojazdy, które nie spełniały europejskich wymogów.
Niemiecki dziennik opisuje nawet sytuację, w wyniku której Krupski otrzymał pochwałę od samego Elona Muska. Chodzi o niewielki pożar, którego przyczyną była eksplozja startera rozruchowego używanego przez serwis do "wzbudzenia" instalacji 12-voltowej. W pomieszczeniu nie było gaśnic, więc pracownicy gasili pożar rękami i nogami.
Sam Krupski doznał wówczas niewielkich poparzeń. Wzorowa reakcja, która być może uratowała przed spaleniem cały serwis, spowodowała, że Krupski otrzymał pochwałę od samego Elona Muska. W efekcie udało mu się nawet poinformować go o szeregu problemów z organizacją pracy, a jedna z proponowanych przez Polaka zmian została wdrożona jeszcze tego samego dnia. Wkrótce jednak kontakt z Muskiem się urwał, a Polakiem zainteresowali się jego przełożeni, którzy zażądać mieli wglądu w jego korespondencję z założycielem marki.
Polak interweniować miał m.in. w spawie specjalnych stołów wykorzystywanych w serwisie do demontażu i montażu baterii. Zgodnie z danymi producenta mogły one wytrzymać obciążenie do 500 kg. Problem w tym, że wykorzystywano je również w przypadku Tesli Model S, której najlżejsza bateria ważyła 535 kg. Krupski zwrócił też uwagę, że w naprawach zawieszenia do usuwania zapieczonych śrub wykorzystywane są często szlifierki kątowe ze zwykłymi - zamiast beziskrowymi - tarczami do cięcia metalu, co w oczywisty sposób zwiększa ryzyko pożaru.
Jak relacjonuje Handelsblatt, w komputerze Polaka pojawiło się oprogramowanie szpiegujące, a sam Krupski przeniesiony został do działu Sprzedaży i Dostaw. Wkrótce miał się też dowiedzieć, że przełożeni rozważają jego zwolnienie, bo "zbyt wiele czasu poświęcał sprawdzaniu, czy wszystko jest ok". Niedługo później - w charakterze swoistej "polisy ubezpieczeniowej" miał więc zacząć kompletować dokumenty dotyczące nieprawidłowości w firmie Elona Muska. Polak odkrył wówczas, że posiada dostęp do systemów ERP (WARP) oraz Jira czyli narzędzi do zarządzania projektami stosowanymi w Tesli.
Ostatecznie Polak wykradł i przekazał niemieckiemu dziennikowi Handelsblatt 100 GB dokumentów określanych w mediach jako "Tesla Files". To właśnie w oparciu o te dokumenty, w maju pojawił się artykuł mówiący o rekordowej liczbie wypadków w fabryce Giga Berlin. Wśród przekazanych plików - oprócz tych wskazujących na złą organizacje pracy czy nieprzestrzeganie standardów bezpieczeństwa - miały się też znaleźć inne, jak chociażby dotyczące wydatków (np. na ochronę Elona Muska), adresy 100 tys. pracowników firmy czy dokumentacji technicznej Tesli Cybertruck.