Płacisz mandaty za granicą?
Niedawno, w związku z tragicznym wypadkiem pod Grenoble, poruszaliśmy temat zachowania polskich kierowców na drogach Europy.
Nietrudno zauważyć, że jako naród miewamy problemy ze stosowaniem się do obowiązujących przepisów, często nie zdajemy sobie nawet sprawy z ich łamania. Prócz kwestii bezpieczeństwa skutkuje to również tym, że za granicą narażeni jesteśmy na słone mandaty.
Coraz więcej osób dziwi się, gdy listonosz przynosi im do domu prokuratorskie wezwania. Jeszcze do niedawna mieszkający w Warszawie czy Krakowie Kowalski, który w czasie wakacyjnych wojaży popuścił wodze fantazji na europejskich drogach i nie został zatrzymany mógł spać spokojnie. Sporo się jednak zmieniło. Jeśli jadąc niemiecką czy szwajcarską autostradą zobaczycie błysk flesza fotoradaru możecie być więcej niż pewni, że nie ujdzie wam to na sucho...
Mimo że nasza integracja z Unią Europejską w wielu kwestiach zdaje się mocno kuleć, to jeśli chodzi o karanie za wykroczenia drogowe jest lepiej niż, może się wydawać.
Kontynuując naszą kampanię edukacyjną chcielibyśmy więc przypomnieć, że to co w Polsce wydawać się może błahym przewinieniem, u naszych zachodnich sąsiadów może skończyć się słonym mandatem, zakazem prowadzenia a nawet... kilkudniową odsiadką czy konfiskatą samochodu.
Np. w Szwajcarii kary potrafią być niezwykle uciążliwe. Mandaty często sięgają kwot wyższych, niż nasza średnia krajowa i nie są kredytowane. Jeśli nie mamy pieniędzy ani karty kredytowej, policja może nas zatrzymać do czasu, aż rodzina lub ktoś z naszych znajomych ureguluje mandat. Dobrze jest też zdawać sobie sprawę, że wiele miejscowych fotoradarów wyposażonych jest w lampy na podczerwień. Jeśli więc nie zobaczyliśmy flesza, nie oznacza to, że nie zostaliśmy uwiecznieni...
Podobnie jest też w Niemczech, gdzie fotoradary prócz przekroczenia prędkości rejestrują również takie grzeszki, jak wjazd na skrzyżowanie na czerwonym świetle. Ordung muss sein, więc na tłumaczenia typu "środek nocy i pusta droga" nie będziemy mieć nawet szansy. Mandat najprawdopodobniej przyniesie nam listonosz. Trzeba jednak przyznać, że mandaty w Niemczech płaci się przeważnie na własne życzenie... Raczej trudno napotkać tam czającego się w krzakach człowieka w zielonym mundurze, również fotoradary są zazwyczaj dobrze oznakowane.
A jakie są Wasze doświadczenia w kontaktach z zagraniczną drogówką? Czy spotkały Was kiedyś coś niecodziennego?