Niemcom brakuje gustu i polotu? A Cascada to co? Brzydal?

Są przynajmniej dwa powody, by bliżej zainteresować się tym samochodem: ładna nazwa i miejsce produkcji. To Opel Cascada, kabriolet produkowany od kilku miesięcy w fabryce GM w Gliwicach, który właśnie trafił do nas na test.

Cascada jest genetycznie powiązana z Astrą, ma m.in. tę samą co popularny kompakt płytę podłogową, ale wygląda na auto klasy przynajmniej o stopień wyższej. 4,7 metra długości, 2,7 m rozstawu osi. Masywne nadwozie, dynamiczna, obfitująca w ostre przetłoczenia sylwetka. Dość nietypowy dla współcześnie produkowanych pojazdów typu "topless" miękki, brezentowy dach. Efektowne obręcze ogromnych, 20-calowych kół. Bardzo szeroko otwierające się wielkie, bezramkowe drzwi. Jest elegancko, nowocześnie i stylowo. A podobno projektantom niemieckich samochodów brakuje gustu i polotu...

Reklama

Wręcz ekskluzywnie, przynajmniej w testowanym egzemplarzu, prezentuje się wnętrze Cascady - bardzo dobrej jakości materiały, nienaganne spasowanie poszczególnych elementów, aluminiowe nakładki na pedały. Wrażenie luksusu potęguje wykonana z miękkiej skóry tapicerka w skontrastowanych odcieniach brązu - jasna na fotelach, ciemna na desce i boczkach drzwi. A propos foteli... Zasługują na naprawdę wysoką ocenę. Są obszerne, wygodne, a jednocześnie bardzo dobrze podtrzymują ciało na zakrętach.

Wielofunkcyjna kierownica z grubym wieńcem mogłaby mieć nieco mniejszą, bardziej "sportową" średnicę. Za nią widnieją cztery okrągłe tarcze: dwie duże - prędkościomierza i obrotomierza, oraz dwie małe - wskaźnika poziomu paliwa i temperatury silnika. Pomiędzy nimi znajduje się wyświetlacz komputera. Centralne miejsce na desce zajmuje jednak duży, czytelny ekran, wyświetlający m.in. mapę nawigacji, kolorowy, wyraźny obraz z kamery cofania i informacje z pokładowego, dobrej klasy, systemu audio. Poniżej widzimy... dżunglę przycisków. Jak policzyliśmy, jest ich tutaj 45. Do tego cztery pokrętła. Uff...

Otwieramy drzwi i zasiadamy w kabinie Cascady. Jej wnętrze rozświetla punktowe, dyskretne, czerwonawe podświetlenie. Szukamy pasa bezpieczeństwa i... ups! Ktoś krótkoręki lub z ograniczoną ruchomością barku będzie miał z tym duże kłopoty. Włączamy silnik (co za niespodzianka: uruchamiany tradycyjnie, przez przekręcenie kluczyka w stacyjce) i wtedy... wysuwa się specjalny podajnik, ułatwiający sięgnięcie po umieszczoną daleko za naszymi plecami klamrę pasa.

W przedniej części kabiny jest wystarczająco przestronnie. Za to z tyłu - szkoda gadać. Teoretycznie mogą tam podróżować dwie osoby, o ile oczywiście są odpowiednio wygimnastykowane, by się na te miejsca w ogóle dostać. Jednak przy przy odsuniętych przednich fotelach będą musiały siedzieć po turecku. Zero placu na nogi. Zaskakująco pokaźnych rozmiarów, jak na kabriolet, jest za to bagażnik - ma 350 litrów pojemności, która po złożeniu tylnych siedzeń, za pomocą specjalnego przycisku, wzrasta maksymalnie do 650 l (przy schowanym dachu odpowiednio 280 i 530 l).

Dach Cascady z wnętrza pojazdu otwiera się i zamyka za pomocą dźwigni na konsoli środkowej, umieszczonej obok miniaturowego cięgna hamulca postojowego. Można tego dokonać również podczas jazdy - z prędkością do 50 km/godz. Cała operacja trwa 17 sekund (otwarcie, zamknięcie dwie sekundy dłużej) i jest doprawdy ciekawym, aż szkoda, że tak krótkotrwałym widowiskiem. Elektrohydrauliczny mechanizm dachu był podobno testowany w 15 tys. cykli, co odpowiada 10 latom eksploatacji po 4 cykle otwarcia-zamknięcia dziennie.

Jak zapewnia producent, auto może być myte w myjni automatycznej a pokrycie dachu nie wymaga okresowej impregnacji. Klienci szczególnie wyczuleni na hałas mogą zamówić wersję dachu z dodatkowo tłumiącą dźwięki warstwą poliestru między nim a podsufitką. W kabinie jest wówczas ponoć o 1/3 ciszej. Poprawia się także izolacja termiczna.

Niestety, w dniach, w którym jeździliśmy oplowskim kabrioletem, często padał deszcz. Nie zaznaliśmy zatem zbyt często przyjemności podróżowania z wiatrem we włosach. Mogliśmy się za to przekonać, że bodaj największą wadą użytkowania Cascady z zamkniętym dachem jest słaba widoczność. Niewielka powierzchnia szyb (na domiar złego szybko pokrywały się parą, nawet przy włączonej automatycznej klimatyzacji), zwłaszcza tylnej, sprawia, że musimy polegać na bocznych lusterkach, wspomnianej kamerze cofania i własnemu wyczuciu. Auto jest niby dokładnie "oczujnikowane", lecz systemy z założenia mające ułatwiać orientację przy parkowaniu zamiast pomagać kierowcy tylko dodatkowo go stresują. Cały czas coś pika, piszczy, mruga, ostrzega...

Wspomniany asystent parkowania to tylko jeden z dodatków służących zwiększeniu bezpieczeństwa podróżowania. To samo zadanie mają układy monitorujące martwe pola widzenia, ostrzegające o niezamierzonym opuszczaniu pasa ruchu, sygnalizujące możliwość kolizji z poprzedzającym pojazdem, rozpoznające znaki drogowe.

Cascadę mogą napędzać silniki benzynowe lub wysokoprężne. Pod maską testowanego egzemplarza pracował dwulitrowy turbodiesel CDTI o mocy 165 KM i maksymalnym momencie obrotowym 350 Nm, dostępnym w zakresie obrotów od 1750 do 2500 na minutę. Owszem, zapewnia on ciężkiemu bądź co bądź pojazdowi przyzwoite osiągi - przyspieszenie od zera do 100 km/godz. wynosi 10,3 sekundy, a prędkość maksymalna to 218 km/godz. (sześciobiegowa skrzynia manualna), ale jakby nie pasował do charakteru auta. Pochwalić za to trzeba zawieszenie. O dość wyrafinowanej konstrukcji - z przodu kolumny HiPerStrut, z tyłu belka skrętna z drążkiem Watta plus opcjonalny adaptacyjny układ FlexRide, pozwalający kierowcy wybrać jeden z trzech trybów jazdy: Sport, Eco lub Tour (najbardziej komfortowy). Dzięki temu, a także odpowiedniej sztywności nadwozia (co w przypadku kabrioletów nie jest takie oczywiste) Cascadę prowadzi się bardzo pewnie.

I jeszcze informacja o zużyciu paliwa. Według wskazań komputera pokładowego wyniosło ono średnio 8 l/100 km.

Adam Opel AG szczyci się ponadstuletnim doświadczeniem w produkcji kabrioletów. Żaden z nich nie miał decydującego znaczenia dla sytuacji ekonomicznej firmy. Był raczej jej wizytówką, świadczącą o umiejętnościach konstruktorów i stylistów. Nie inną rolę w ofercie Opla odgrywa wprowadzona na rynek wiosną tego roku Cascada. W polskich realiach pozostanie zapewne motoryzacyjną ciekawostką, eleganckim, trochę szpanerskim gadżetem dla zamożnych singli i par. Ze względu na ograniczoną funkcjonalność, klimat, często zniechęcający do podróżowania z otwartym dachem, lecz także z powodu ceny. Najtańsze kabrio z Gliwic, prawda, że już w standardzie bogato wyposażone (wersja Cosmo) kosztuje 111 400 zł. Tyle zapłacimy za samochód z silnikiem benzynowym 1.4. l 120 KM. Diesle kosztują od 128 600 zł.

Oceń swój samochód. Wystarczy wybrać markę... Kliknij TUTAJ.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama