Nie daj się zabić na autostradzie

Awaria samochodu na drodze zawsze jest dla nas zaskoczeniem. Nieplanowany postój gdzieś na trasie niesie za sobą nerwy i stres.

article cover
INTERIA.PL

Problem w tym, że człowiek działa w sposób zadaniowy i gdy tylko pojawia się jakiś problem, automatycznie skupiamy się na jego rozwiązaniu. Niestety, zapominamy wówczas o innych sprawach, a takie gapiostwo często doprowadzić może do tragedii.

Dziś rano, na autostradzie A4 miedzy Wrocławiem a Opolem doszło do koszmarnego wypadku. Dwóch pracowników pomocy drogowej, którzy zabezpieczali zepsuty pojazd, potrąconych zostało przez samochód ciężarowy. W momencie wypadku mężczyźni próbowali wciągnąć zepsute auto na lawetę. W konfrontacji z rozpędzonym "tirem" nie mieli najmniejszych szans, zginęli na miejscu.

Tego typu wypadki nie są - niestety - rzadkością. W podobnej sytuacji znalazł się kiedyś jeden z naszych kolegów, dziennikarzy motoryzacyjnych. W czasie wymiany uszkodzonego koła jego samochód staranowany został przez inny pojazd. Jedna osoba zginęła na miejscu, nasz kolega przez pół roku walczył o życie w szpitalu.

Oczywiście na każdy wypadek składa się wiele czynników. Czasami trzeba mieć po prostu szczęście. Pamiętajmy jednak o tym, że ryzyko można skutecznie minimalizować. Trzeba jedynie stosować się do przepisów i zdrowego rozsądku.

Jeśli więc zdarzy nam się jakaś awaria poszukajmy bezpiecznego miejsca na zatrzymanie. Jeśli nie możemy zjechać z drogi zaparkujmy pojazd jak najbliżej prawej krawędzi jezdni. Gdy współpracy odmówi jednostka napędowa (np. problemy z zapłonem) pamiętajmy, że zjechać z pasa ruchu możemy np. przy wykorzystaniu rozrusznika.

Kwestię postoju awaryjnego regulują przepisy. Usterkę pojazdu zawsze należy sygnalizować włączeniem świateł awaryjnych lub - jeśli pojazd nie jest w nie wyposażony - świateł postojowych.

Bardzo ważną kwestią jest też PRAWIDŁOWE ustawienie trójkąta ostrzegawczego. Przypominamy, że element ten należy do wyposażenia obowiązkowego, a za jego brak grozi mandat w kwocie do 200 zł.

Właściwe ustawienie trójkąta wielu kierowcom sprawia poważne kłopoty. Często rozstawiamy go w bezpośredniej okolicy uszkodzonego auta, co sprawia, że kierowcom innych samochodów nie dajemy najmniejszych szans na odpowiednią reakcję.

Dla własnego bezpieczeństwa zapamiętajmy więc, że na normalnych drogach - poza obszarem zabudowanym - trójkąt ostrzegawczy powinien być ustawiony w odległości 30 - 50 metrów od uszkodzonego pojazdu. Na autostradach i drogach ekspresowych, gdzie prędkości rozwijane przez samochody są zdecydowanie wyższe, odległość ta wynosić powinna 100 metrów!

Z ustawienia trójkąta ostrzegawczego na drodze możemy zrezygnować wyłącznie w terenie zabudowanym. Należy jednak umieścić go na pojeździe (na wysokości nie większej niż 1 m) lub... bezpośrednio za autem.

Pamiętajmy też, że - jeśli nie mamy podstawowej wiedzy z zakresu mechaniki - lepiej opuścić pojazd i czekać na pomoc drogową w bezpiecznej odległości. Drapanie po głowie wpatrując się w unieruchomiony silnik czy kopanie w opony, być może wyglądają efektownie, ale krzątając się po drodze ryzykujemy staranowanie przez inny samochód. Stosowanie się do tych podstawowych zasad, w pewnych przypadkach, naprawdę może uratować nam życie.

Zostań fanem naszego profilu na Facebooku. Tam można wygrać wiele motoryzacyjnych gadżetów. Wystarczy kliknąć w "lubię to" w poniższej ramce.

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas