Nie chcą "karków" w autach
O tym, że poszczególne marki kojarzą nam się z konkretnymi cechami i typami zachowań wiemy wszyscy.
Do właścicieli niektórych pojazdów przylgnęły łatki "kapeluszników", inni muszą dźwigać na swych szerokich barkach piętno "dresiarzy". Chociaż w każdej legendzie tkwi ziarnko prawdy, poza garstką zakompleksionych obywateli, mało kto zawraca sobie głowę stereotypami. Okazuje się jednak, że to, jak samochody odbierane są przez ludzi, nie wszystkim jest obojętne. Image firmy buduje się przecież latami, trzeba więc o niego intensywnie dbać.
Reporter motoryzacja.interia.pl dotarł do wewnątrzfirmowego pisma, które otrzymali dealerzy pewnej marki, której samochody powszechnie uznawane są za szybkie, wygodne i nieco wulgarne. W piśmie tym czytamy, że szefostwo koncernu zaleca, by w trosce o wizerunek, wszelkimi dostępnymi sposobami, weryfikować nie tylko zasób portfela klientów, ale również... źródło ich dochodów. Nieoficjalnie udało nam się dowiedzieć, że lokalni przedstawiciele rozważają nawet współpracę z firmami detektywistycznymi, które weryfikowałyby, czy pieniądze na zakup samochodu pochodzą z legalnego źródła.
Wysłane z centrali w Monachium pismo, oznaczone klauzulą poufne, 29 lutego trafiło do wszystkich dealerów marki we wschodniej Europie oraz Turcji.
Ten tekst był żartem prima aprilisowym.