Motoryzacyjne podsumowanie 2011 roku
Które z ubiegłorocznych wydarzeń, związanych z szeroko pojmowaną motoryzacją, zapadną nam szczególnie i na dłużej w pamięć? Które z nich były, waszym zdaniem, najbardziej spektakularne lub najważniejsze?
1 stycznia 2011 r. obudziliśmy się w nieco zmienionej rzeczywistości. Nie tylko ze względu na datę, ale także z powodu przepisów, które wówczas weszły w życie. Dostaliśmy prezent w postaci podwyższonych limitów dozwolonej prędkości. Od tej chwili po dwujezdniowych drogach ekspresowych możemy jeździć całkiem legalnie 120 km/h (poprzednio 110 km/h), a po autostradach 140 km/h (zamiast 130 km/h).
Nowe uprawnienia otrzymała Inspekcja Transportu Drogowego, która odtąd może zatrzymywać i kontrolować każdego kierowcę. 1 lipca ub.r. ITD przejęła od policji obsługę sieci fotoradarów i wymierzanie kar na podstawie zdjęć wykonanych przez te urządzenia. Zapowiedziano, że całym procesem będzie zarządzało Centrum Automatycznego Nadzoru nad Ruchem Drogowym. To tam mają wpływać wszystkie zdjęcia zrobione przez fotoradary. Komputerowy system sam zidentyfikuje sprawcę wykroczenia i wydrukuje mandat. Ostrzeżono, że na drogach pojawią się samochody z wideorejestratorami - mobilnymi fotoradarami, które będą nagrywać poczynania kierowców, ale bez ich zatrzymywania. Zapis wykroczeń zostanie właścicielowi pojazdu wysłany pocztą, wraz z mandatem.
Duże nadzieje wśród zmotoryzowanych wywołała obietnica ukrócenia fotoradarowej samowoli straży miejskich i gminnych oraz likwidacji rozstawionych po całym kraju atrap mierników prędkości. Ostatecznie niewiele z tych zapowiedzi wynikło. Pod koniec roku media szeroko komentowały rozpisany przez ITD przetarg na 300 nowych fotoradarów.
Kandydatom na kierowców wiele strachu napędziła informacja o planowanej na 2012 r. zmianie sposobu przeprowadzania egzaminu teoretycznego na prawo jazdy. Test ma być nieporównanie trudniejszy niż dotychczas. Efektem tej zapowiedzi stał się ogromny wzrost zainteresowania kursami nauki jazdy. Kto żyw, chciał zdobyć "prawko" jeszcze przed wprowadzeniem nowych zasad egzaminowania.
Powody do radości mieli za to rowerzyści. Wprowadzona w maju ub.r. nowelizacja Prawa o ruchu drogowym pozwoliła im m.in. na legalną, w niektórych sytuacjach, jazdę po chodnikach.
2011 był kolejnym rokiem spadku sprzedaży samochodów w Polsce. Nie tylko tych nowych, do czego już zdążyliśmy się przyzwyczaić, ale również używanych, sprowadzanych z zagranicy. Być może spowodował to rosnący kurs euro, może obawa przed kryzysem gospodarczym, a może szybujące w górę koszty utrzymania auta. Ceny paliw przekroczyły psychologiczną, jak mówiono, granicę 5 zł za litr. Olej napędowy, co dla wielu osób było prawdziwym szokiem, stał się droższy od benzyny, a jego cena, w związku z podwyżką stawek podatku, zaczęła niebezpiecznie zbliżać się do poziomu 6 zł/l.
Mieszkańcy innych krajów Europy, także w rzekomo przeżywającej zapaść strefie euro, samochody kupowali o wiele chętniej niż Polacy, m.in. dzięki wprowadzanym przez tamtejsze rządy ulgom finansowym.
Kryzys nie przestraszył również producentów samochodów, którzy zaprezentowali w ubiegłym roku bardzo wiele nowych lub odświeżonych modeli. Toyota yaris, honda CR-V i dziewiąta generacja hondy civic, trojaczki: volkswagen up!, skoda citigo, seat mii, porsche 911, volkswagen beetle, hyundai i30... To tylko niektóre z ubiegłorocznych premier.
Nas szczególnie interesowała prezentacja i rozpoczęcie wytwarzania w zakładach w Pomigliano d'Arco koło Neapolu nowego fiata panda. Decyzję o zlokalizowaniu produkcji kolejnego wcielenia tego popularnego samochodu we Włoszech, a nie w Tychach, gdzie powstawała i nadal powstaje dotychczasowa jego wersja (w ciągu 8 lat - ponad 2 mln egzemplarzy), przyjęto w kraju bardzo boleśnie. Minorowy nastrój tonowały zapewnienia władz Fiata, że nie zapomną o swojej polskiej fabryce, uznawanej za jedną z najlepszych w całym koncernie i będą dbały o jej dalszy rozwój. W maju z taśm montażowych tyskich zakładów zaczęły zjeżdżać seryjnie nowe lancie ypsilon. Docelowa produkcja - 500 aut dziennie.
Sukces odnotowała również gliwicka fabryka General Motors, gdzie w październiku ruszyła oficjalnie produkcja trzydrzwiowej wersji (GTC) opla astry IV.
2011 był natomiast prawdopodobnie pożegnalnym rokiem dla warszawskiej Fabryki Samochodów Osobowych. W lutym z linii montażowej FSO zjechało ostatnie auto - produkowany tam od niemal czterech lat chevrolet aveo. "Zatrudniająca niegdyś tysiące ludzi fabryka przeobrazi się w swoiste mauzoleum polskiej motoryzacji. Niczym Lenin zakonserwowane zostaną maszyny produkcyjne, które - podobnie, jak wódz rewolucji - czekać będą w uśpieniu na cud, w jaki nikt już dziś chyba nie wierzy" - pisaliśmy. Rzeczywiście, cud się jak dotąd nie wydarzył, a rozmowy z potencjalnymi inwestorami z Chin, Indii i Japonii skończyły się fiaskiem. Krążą pogłoski, że na tereny po FSO ma przenieść się osławiony Jarmark Europa, czyli gigantyczny bazar.
W ubiegłym roku pożegnaliśmy jeszcze jedną, o wiele bardziej zasłużoną dla światowej motoryzacji niż FSO markę: szwedzkiego Saaba. W grudniu sąd zaakceptował wniosek jej właścicieli o ogłoszenie bankructwa. Firma formalnie znalazła się w stanie upadłości. Była to konsekwencja braku porozumienia z General Motors, który nie zgodził się, by Saab (do 2010 r. należący do GM) po planowanym przejęciu przez chińskich inwestorów nadal korzystał z amerykańskich technologii.
Duże problemy dotknęły Toyotę, Hondę, Nissana i Subaru. Musiały one na dłuższy czas wstrzymać produkcję w wielu swych krajowych zakładach po tragicznym trzęsieniu ziemi i tsunami, które nawiedziły w marcu Japonię. Kolejnym dla nich ciosem była wielka powódź w Tajlandii, gdzie japońskie koncerny również mają swoje fabryki.
Klęski żywiołowe spowodowały spore zamieszanie w branży motoryzacyjnej, opóźniając m.in. dostawy części do montażu aut. Niewiele osób zasmuciła natomiast zapewne listopadowa decyzja Marubeni Motors Poland, dotychczasowego dystrybutora hinduskiej marki Tata w Polsce, który postanowił wycofać się z tej działalności. Podobnie niewielu kierowców ucieszyła informacja o otwarciu pierwszego w Polsce... autoryzowanego serwisu rolls-royce'ów.
W ubiegłym roku nie ustawali w swej twórczej działalności urzędnicy w Brukseli. Od lutego 2011 r. wszystkie sprzedawane w UE nowe samochody osobowe muszą być wyposażane w automatyczne światła dzienne. Tę akurat decyzję trudno jednak krytykować. Podobnie, jak starania producentów aut o dalsze zmniejszanie emisji dwutlenku węgla, przejawiające się w praktyce coraz powszechniejszą tendencją do downsizingu, czyli montowania w pojazdach silników o niewielkiej pojemności, za to turbodoładowanych. Daje to wymierne oszczędności w zużyciu paliwa, a co za tym idzie spadek emisji CO2.
Po październikowych wyborach parlamentarnych tekę ministra odpowiedzialnego za infrastrukturę z rąk Cezarego Grabarczyka przejął Sławomir Nowak. Ale to nie jemu zawdzięczamy przyspieszenie w budowie nowoczesnych dróg, którego wreszcie doczekaliśmy się w 2011 r. Oddano do użytku nowe odcinki autostrad: A1 z Nowych Marz k. Grudziądza do Czerniewic k. Toruniu (14. października, 62 km) i pomiędzy zabrzańską dzielnicą Maciejów, a miejscowością Wieszowa (22. grudnia, 8 km), A2 z Nowego Tomyśla do granicznego Świecka (30. listopada, 105,6 km), a także 35-kilometrową autostradową obwodnicę Wrocławia. W budowie, jak informowała GDDKiA, znajdowały się 1323 km dróg krajowych: 580 km autostrad, 743 km dróg ekspresowych i obwodnic miast. Na inwestycje drogowe wydano 26,4 mld zł. Odnotowano też wpadki: GDDKiA rozwiązała umowy z konsorcjum NDI i SB Granit - wykonawcą 21-kilometrowego odcinka autostrady A4 Brzesko - Wierzchosławice oraz odstąpiła od kontraktu z chińskim konsorcjum COVEC na budowę dwóch odcinków A2 o łącznej długości ok. 50 km. Rejterada Chińczyków oznaczała koniec mrzonek o szybkiej budowie autostrad za pół ceny. Na szczęście szybko udało się wyłonić nowych wykonawców tych kluczowych z punktu widzenia organizacji Euro 2012 fragmentów autostrady A2.
3 lipca 2011 r., z dwudniowym opóźnieniem i nie bez problemów, zaczął funkcjonować system elektronicznego poboru opłat za przejazd autostradami i drogami krajowymi. E-myto objęło sieć 1560 km dróg.
Sieć dróg w Polsce unowocześnia się. Niestety, nadal dochodzi na nich do zbyt wielu wypadków. Najtragiczniejszy w ubiegłym roku zdarzył się 15 czerwca. W zderzeniu ciężarówki z busem na drodze krajowej nr 8 zginęło ośmiu pracowników firmy ochroniarskiej. Kilka tygodni wcześniej, w maju, policjanci z Gorzowa Wlkp. podczas kontroli drogowej zatrzymali zarejestrowany do przewozu dwóch pasażerów samochód dostawczy, którym podróżowały 22 osoby. Kierowca otrzymał mandat w wysokości 500 zł - najwyższy za tego typu wykroczenie.
Opinią publiczną w Polsce najbardziej jednak wstrząsnął wypadek, któremu w lutym ub.r. podczas rajdu Ronde di Andora we Włoszech uległ Robert Kubica. Prowadzona przez niego skoda fabia S2000 uderzyła w przydrożną barierę. Ranny kierowca został śmigłowcem przetransportowany do szpitala. Przeszedł kilka operacji i długą rehabilitację. Zdania na temat przyszłych sportowych losów Kubicy są dzisiaj podzielone. Optymiści twierdzą, że Polak szybko wróci na tor i po rozstaniu z Lotus Renault dołączy do sławnego zespołu Ferrari. Pesymiści wątpią, czy kiedykolwiek zasiądzie jeszcze za kierownicą bolidu Formuły 1.
Pod nieobecność Roberta Kubicy ubiegłoroczna edycja F1 budziła wśród polskich kibiców zdecydowanie mniejsze niż wcześniej emocje. Mistrzem świata drugi rok z kolei został Niemiec Sebastian Vettel (Red Bull-Renault), wyprzedzając Brytyjczyka Jensona Buttona (McLaren-Mercedes) i kolegę z zespołu, Australijczyka Marka Webbera. Nas pocieszyła wiadomość, że zaproszenie na testy "od jednej z czołowych drużyn Formuły 1" otrzymał Jakub Giermaziak, trzeci kierowca serii wyścigowej Porsche Supercup.
Nieprzyjemnym zgrzytem zakończyły się ubiegłoroczne rajdowe mistrzostwa Polski. Po 68. Rajdzie Polski drugi na mecie Michał Sołowow złożył protest, twierdząc, że samochód zwycięzcy, Kajetana Kajetanowicza, był niezgodny z homologacją. Ostatecznie Zespół Sędziów Sportowych protest odrzucił jako bezzasadny, a Kajetan Kajetanowicz obronił tytuł mistrza kraju.
Do grona rajdowców dołączył Adam Małysz, który zakończył karierę skoczka narciarskiego i rozpoczął przygodę ze sportami samochodowymi - od udziału w Rajdzie Dakar. "Początkowo wydawało mi się to wszystko snem. I nawet teraz, tu na lotnisku Chopina w Warszawie, pytam siebie: Adam, co ty tu robisz?" - mówił tuż przed odlotem na tę imprezę.