Masz pół miliona dolarów. Wydasz je na takie auto?

Fani klasycznych samochodów, gdy dysponują już bardzo grubym portfelem, stają przeważnie przed trudnym problemem.

Chociaż pięknie odrestaurowane zabytkowe auta wzbudzają duży entuzjazm, ich eksploatacja wiąże się z wieloma niedogodnościami. Największa wynika z faktu, że zastosowane w nich rozwiązania techniczne praktycznie uniemożliwiają używanie takiego auta na co dzień. Nawet jeśli mocna jednostka napędowa zapewnia znośne przyspieszenia, charakterystyka zawieszeń, układów kierowniczych czy hamulcowych dalece odbiega od dzisiejszych standardów. Przedzieranie się tego typu autem przez miejskie korki to prawdziwa katorga nie tylko dla spoconego, walczącego z brakiem wspomagania hamulców czy kierownicy właściciela, ale też dla silnika i układu chłodzenia, których konstruktorzy nie przewidzieli raczej tego typu obciążeń.

Reklama

Prawie jak oryginał

Dlatego właśnie, na zachodzie Europy i w Stanach Zjednoczonych, działa wiele firm wyspecjalizowanych w przeróbkach samochodowych klasyków. Do takich aut, jak chociażby legendarny jaguar E-type, bez problemu zamówić można "ucywilizowane" współczesne zawieszenie, hamulce czy układ kierowniczy. Co bardziej wybredni mogą też doposażyć swojego klasyka w klimatyzację, nawigację satelitarną czy odtwarzacz DVD.

Niestety, tego rodzaju transplantacje sprawiają, że w oczach miłośników konkretnych modeli stajemy barbarzyńcami, kalającymi dorobek legendarnych konstruktorów.

Na szczęście chęć poruszania się na co dzień autem o klasycznej linii nie zawsze wiąże się z koniecznością pójścia na kompromis. Dobrym sposobem pogodzenia miłości do zabytkowych modeli z wygodą eksploatacji jest zakup współczesnej repliki. W przypadku najbardziej wymagających klientów nie chodzi jednak o przygotowane do samodzielnego montażu kit-cary zabudowywane na podwoziach popularnych współczesnych samochodów...

Droga alternatywa

Coraz więcej firm ma w swojej ofercie zbudowane od podstaw pojazdy z nadwoziami w stylu retro. W myśl tej koncepcji powstały m.in. niemiecki Wiessmann czy polski - opracowany przez Zbysława Szwaja - Leopard. Żaden z nich nie jest jednak wzorowane na konkretnym aucie - ich nadwozia nawiązują jedynie do stylu panującego w motoryzacji na przełomie lat trzydziestych i czterdziestych. Takie rozwiązanie wydaje się słuszne z punktu widzenia budowania wizerunku producenta, ale rynkowy debiut nie jest łatwy. Zanim potencjalni nabywcy przekonają się do jakości i osiągów oferowanych przez nową markę, minąć musi sporo czasu.

Z tego względu, zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych, wyrastają firmy zajmujące się projektowaniem i budową współczesnych - przynajmniej pod względem zastosowanych rozwiązań technicznych - pojazdów wzorowanych na prawdziwych ikonach motoryzacji. Jedną z nich jest Delahayne USA, której nazwa nawiązuje od legendarnego francuskiego wytwórcy samochodów luksusowych, który zniknął z rynku z początkiem lat pięćdziesiątych ubiegłego wieku. Chociaż marka nie jest w żaden sposób związana z Francją, jej twórcy nie ukrywają fascynacji dawną europejską motoryzacją. Firma zajmuje się odtwarzaniem legendarnych historycznych samochodów z uwzględnieniem potrzeb współczesnych klientów.

W tym przypadku nie chodzi jednak o odrestaurowywanie nadgryzionych zębem czasu aut, ale tworzenie od podstaw projektów nawiązujących do konkretnego pojazdu "z epoki". Dzięki temu klient zamówić może samochód, który zachowa najważniejsze cechy stylistyczne konkretnego klasyka, ale takie parametry jak np. rozstaw osi, wyposażenie wnętrza czy osiągi jednostki napędowej zależą wyłącznie od zleceniodawcy.

Marzenia spełniają się w USA

Do tej pory firma wyprodukowała już przeszło 150 różnych aut dla klientów z Australii, Rosji, Słowenii, Wielkiej Brytanii oraz - oczywiście - USA. Najnowszym projektem amerykańskiego producenta jest delahayne USA bella figura, wzorowany na legendarnym bugatti typ 57S z 1937 roku.

Samochód, którego premiera odbędzie się w połowie sierpnia na konkursie elegancji w Pebble Beach, doczeka się małoseryjnej produkcji. Już teraz firma otrzymała zamówienie na cztery pojazdy.

Nowe wcielenie legendarnego bugatti mierzy 4,93 m i 1,94 m szerokości. Karoseria, która w zależności od zamówienia wykonana może być z włókien węglowych lub aluminium (wówczas powstaje ona w zakładach w Anglii), mocowana jest do specjalnie zaprojektowanej ramy. Została ona zaprojektowana w taki sposób, by do napędu auta zaadaptować można było silniki wyposażone w 12 cylindrów (producenci zakładają nawet możliwość zamontowania legendarnego silnikia rolls-royce merlin o mocy 1500 KM znanego z myśliwca spitfire). Zaprezentowany w Pabble Beach prototyp będzie mieć pod maską 5,5 litrową, 12-cylindrową jednostkę serii M70 produkcji BMW. Pierwszy "produkcyjny" pojazd wyposażony zostanie w doładowany, 6,2 litrowy silnik Cadillaca o mocy 556 KM. W przypadku zamówienia auta z większą jednostką napędową, skrzynia biegów "przesuwana" jest w okolice tylnej osi.

W stosunku do oryginalnego bugatti typ 57S największą zaletą delahayne USA bella figura jest powiększona kabina, w której bez trudu pomieści się dwóch rosłych mężczyzn (w oryginalnym aucie byłoby to niezwykle trudne). W wyposażeniu auta, w zależności od zamówienia, mogą się znaleźć m.in. klimatyzacja, elektryczne szyby czy wykończenie deski rozdzielczej polerowanym na wysoki połysk drewnem orzecha. Standardowo na przedniej osi montowane są opony w rozmiarze 27-cali, z tyłu znalazły się koła 30-calowe.

Jakim budżetem dysponować trzeba, by sprawić sobie takie cacko? Producent przewidział możliwość "samodzielnego" montażu auta. Nie ma jednak co liczyć, na to, że decydując się na taką opcję uda nam się zaoszczędzić trochę pieniędzy. Do samochodu nie jest bowiem dołączana instrukcja, co firma tłumaczy tym, że ze złożeniem pojazdu i tak nie poradzi sobie żaden amator.

Okazyjna cena

Aluminiowa, przygotowana do lakierowania karoseria to koszt 190 tys. dolarów. Za gotowe, polerowane na wysoki połysk nadwozie zapłacić trzeba 240 tys. dolarów. "Gołą" ramę wyceniono na 18 590 dolarów. Cena gotowego podwozia z tylnym dyferencjałem, hamulcami Brembo i regulowanym zawieszeniem obu osi rośnie do ok. 45 tys. dolarów. Za 285 tys. dolarów otrzymujemy więc kompletną "skorupę" pozbawioną kół, silnika, skrzyni biegów oraz wnętrza. Biorąc powyższe pod uwagę całkiem rozsądny wydaje się zakup kompletnego auta z jedną ze "standardowych" jednostek napędowych (jak chociażby wspomniany motor 6,2 l. od Cadillaca) za - uwaga - 450 tys. dolarów.

Za taką kwotę otrzymamy kompletny pojazd tyle tylko, że w najuboższej wersji wyposażenia. Dodatkowe 1350-1500 dolarów, w zależności od wybranego wzoru, wydać trzeba będzie na kierownicę (4-ramienna, w rozmiarze 17-cali), 350 dolarów dopłacimy za wycieraczki, 600 dolarów za klimatyzację (co ciekawe - używaną!), 1100 dolarów kosztują nakładki progowe, 7 tys. dolarów zapłacimy za komplet mosiężnych wstawek na karoserii.

Podsumowując, na kompletnie wyposażone, jeżdżące auto wydać trzeba około pół miliona dolarów. Biorąc jednak pod uwagę fakt, że w 2009 roku, za oryginalne bugatti typ 57S na licytacji zapłacono aż 3,4 mln euro (około 5 mln dolarów), cena nowego auta wydaje się okazyjna...

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy